4 października 2015 roku. Data ta pewnie niewiele mówi kibicom Liverpoolu, jednak właśnie tego dnia po raz ostatni drużynę The Reds prowadził inny szkoleniowiec niż Jürgen Klopp (Brendan Rodgers). Niemiec po przepracowaniu blisko 9 lat postanowił opuścić dotychczasowe stanowisko, a jego miejsce zajął Holender Arne Slot. Pewna era w historii klubu dobiegła końca. Nową Liverpool rozpoczynał wyjazdowym meczem przeciwko nieprzewidywalnemu Ipswich Town.
Dwie główne letnie zmiany w Liverpoolu to odejście Kloppa i… Ścięcie włosów Mohameda Salaha. Drużyna zachowała niemalże całą kadrę, przechodząc przez okienko transferowe bez jednego znaczącego transferu. Slot bazował więc na zawodnikach, którzy doskonale się znają i powinni bazować na automatyzmach budowanych nierzadko latami wspólnej gry.
The Reds od początku meczu mieli jednak problemy z atakiem pozycyjnym. Brakowało im cierpliwości, a najgroźniejsi byli przy długich podaniach od obrońców. Agresywny odbiór piłki ze strony Ipswich — nierzadko bazujący na faulach (3 żółte kartki po 30 minutach gry) skutecznie blokował ofensywne próby gości. W pierwszej połowie obserwowaliśmy ledwie dwa uderzenia w światło bramki. Oba ze strony Ipswich Town. 45 minut gry — łącznie 0.43 xG. O ile dla gospodarzy bezbramkowy remis był dobrym wynikiem, o tyle tak grający Liverpool był daleki od spełnienia przedmeczowych oczekiwań.
Liverpool wrzucił wyższy bieg po zmianie stron
O ile po pierwszej połowie trudno było napisać cokolwiek pozytywnego o podopiecznych Arne Slota, o tyle drugie 45 minut było dominacją The Reds. Najpierw jednak to kibice Ipswich mogli wznieść okrzyk radości, bowiem wydawało się, że arbiter podyktuje rzut karny. Timo Robinson skorzystał wówczas z VAR-u, dostrzegając spalonego. W 59. minucie doskonałą okazję do strzelenia gola zmarnował Diogo Jota, który po dośrodkowaniu Trenta Alexandra-Arnolda uderzył głową tuż obok słupka. Jota kilkadziesiąt sekund później znalazł drogę do siatki. Alexander-Arnold kapitalnie uruchomił Mohameda Salaha, który wyłożył piłkę 27-letniemu Portugalczykowi. Przyśpieszenie, kreatywność i defensywa Ipswich nie dała rady. Pięć minut później Salah podwyższył na 2:0. Dalekie podanie van Dijka, rozegranie Egipcjanina z Szoboszlaiem i pewnie wykończenie 32-latka.
O ile Ipswich Town skutecznie blokowało zapędy The Reds przed zmianą stron, o tyle w drugiej połowie doświadczenie piłkarzy Liverpoolu zrobiło różnicę. Pierwsze 45 minut do zapomnienia, w drugich goście zagrali naprawdę dobre zawody i przy wyższej skuteczności mogli strzelić więcej niż dwa gole.