Zrewolucjonizowany Manchester United kontra Liverpool w nowej erze Arne Slota. Kto był faworytem niedzielnego spotkania? Zdecydowanie zespół gości, który ostatnie dwa spotkania dwukrotnie wygrywał wynikiem 2:0. United zaś raz zwyciężyło z Fulham oraz uległo Brighton. Warto przy tym nadmienić, że w drużynie Erika ten Haga nie było Jadona Sancho, który niedawno przeniósł się do Chelsea. Zabrakło także Manuela Ugarte. U przyjezdnych w kadrze meczowej nie znalazł się zaś kontuzjowany Federico Chiesa.
Obiecujący początek, później wiatr nudy, aż Liverpool rozkręcił nam widowisko za sprawą Diaza i… Casemiro
Ledwo spotkanie się rozpoczęło… i to Manchester United rozpoczął oblężenie bramki Alissona. Diogo Dalot wywalczył pozycję na lewym skrzydle, zagrał do Marcusa Rashforda, ale Anglik nie zdołał przetransportować piłki do Joshuy Zirkzee. To jednak nic nie dało. W 7. minucie The Reds wyprowadzili zabójczą kontrę, która skończyła się golem. Na szczęście dla Czerwonych Diabłów był spalony. Przy samej akcji fatalnie zachował się Matthijs de Ligt, który zupełnie nie wiedział, co się wokół niego dzieje.
Kilkanaście minut później Lisandro Martinez źle wyprowadził piłkę z linii obrony. Argentyńczyk jednak później naprawił swój błąd, neutralizując Mohameda Salaha. W 27. minucie Casemiro znalazł trochę wolnego miejsca w środku pola. Postanowił ten moment wykorzystać i zagrać długą piłkę do Rashforda. Z pola karnego musiał aż wybiec Alisson i wybijać piłkę na aut głową. Chwilę później Luis Diaz przeprowadził rajd ze skrzydła. Próbował odnaleźć Diogo Jote, ale kapitalną interwencję zanotował de Ligt. Holender także chwilę później świetnie wyjaśnił kolejny atak rywali.
Casemiro jednak później fatalnie wyprowadził piłkę. Szyki Manchesteru United całkowicie się rozleciały i niekryty Luis Diaz strzelił bramkę. Co się jednak wydarzyło przed końcem pierwszej połowy? Brazylijczyk traci piłkę na rzecz Diaza, ta trafia do Salaha. Kolumbijczyk odklejony od obrońców podwyższył prowadzenie na Old Trafford.
Liverpool całkowicie gromił drużynę ten Haga. Czy Holender w tym sezonie dotrwa do końca?
Na drugą połowę w miejsce sabotującego swój własny zespół Casemiro, wszedł 20-letni Toby Collyer. Życie nie lubi pustki, więc zamiast Brazylijczyka tym razem kto inny stracił piłkę. Był nim Maino i na jego nieszczęście Salah strzelił bramkę. Po wznowieniu gry ze środka oblężenie trwało. Błędy Collyera, fatalne wyprowadzenie piłki Martineza… tylko niewykorzystywanie okazji przez graczy Slota doprowadziło do tego, że nie oglądaliśmy jeszcze większego pogromu.
W 63. minucie mogliśmy przypomnieć sobie o pobycie Rashforda na boisku. Skrzydłowy dośrodkował piłkę do Zrikzee, którego strzał z 6 metra zatrzymał kapitalnie Alisson. Dziesięć minut później Amad Diallo zagrywał do Martineza, który próbował strzelić z przewrotki honorową bramkę. To się jednak nie udało. W 78. minucie Rashford ponownie zagrał bardzo dobrą piłkę do Zirkzee. Były napastnik Bologni jednak ponownie spektakularnie wręcz zmarnował to świetne zagranie.
Erik ten Hag przed spotkaniem mówił, że mimo pracy od 3 lat w Manchesterze ma trudniej od Slota. Dlaczego? Bo jego przeciwnik odziedziczył gotową drużynę, a on dalej mu przebudowywać United. Spójrzmy więc na to tak: Liverpool za Arne zmienił styl i gra inaczej niż za Jurgena Kloppa. Przy tym rozgramia 0:3 na wyjeździe United, które cały czas nie ma własnego stylu gry i wygląda fatalnie. Co także trener Czerwonych Diabłów mówił? Że jego zdaniem kibice są zadowoleni z jego dotychczasowej pracy, a jego drużyna lepiej się rozwija niż inne angielskie kluby, ponieważ mają najwięcej trofeów tuż za Manchesterem City. Zostawmy to na sam koniec bez komentarza.
Połączenie dwóch stylów. Jak Arne Slot może usprawnić Liverpool? (mymistrzowie.pl)