W 25. kolejce PlusLigi na kibiców czekała nie lada gratka, a właściwie to dwie. W tejże turze rozgrywek 3. w tabeli Projekt Warszawa zmierzy się z wiceliderem – Aluron CMC Wartą Zawiercie. Wcześniej jednak do hitowego pojedynku doszło w Gdańsku. Tamtejszy Trefl podejmował u siebie lidera, czyli Jastrzębski Węgiel. Po 24 kolejkach jastrzębianie tylko 3 razy zmuszeni byli uznać wyższość lidera. Przed starciem z Treflem mieli 4 punkty wystarczająco bezpiecznej przewagi nad Wartą. Oprócz tego podopieczni Marcelo Mendeza dorzucili w ostatnim czasie awans do półfinału Ligi Mistrzów. Gdańszczanom natomiast tak dobrze już nie idzie. Nie zmienia to jednak faktu, że zajmowali wysokie 5. miejsce, z dość wyraźną przewagą do 8. pozycji. Faworytem wydawali się być mistrzowie Polski, lecz podopieczni Igora Juricicia z pewnością zamierzali pokrzyżować im szyki.
Normalny dzień w pracy jastrzębian
Ekipa z Górnego Śląska weszła w to spotkanie lepiej od swoich rywali (5-9). Już od samego początku na parkiecie Ergo Areny błyszczał fenomenalny w tym sezonie Norbert Huber. Trefl natomiast nieco się gubił w ataku. To przeszkadzało gdańszczanom w punktowaniu, lecz to nie oznaczało, że Jastrzębski miał pełną swobodę (11-14). Mało tego, sami jastrzębianie zaczęli się coraz częściej myśli, a w konsekwencji ich przewaga systematycznie topniała (15-16). Jak się okazało, to była tylko chwila słabości i nie stracili prowadzenia (18-22). Utrzymali je do końca seta i Jean Patry asem serwisowym zapewnił wygraną w pierwszej odsłonie tego spotkania (20-25).
Set pełen zwrotów akcji – jak w kalejdoskopie!
Na drugiego seta ekipa z Trójmiasta wyszła odmieniona i świetnie zaczęła drugiego seta (7-3). Rywali z Górnego Śląska mocno postraszył zagrywką Jordan Zaleszczyk. Trefl takim okazałym prowadzeniem długo się nie nacieszył, bowiem Jastrzębski szybko odrobił straty (9-8), a nawet wysunął się na prowadzenie (10-11). Dobra dyspozycja Zaleszczyka wymusiła jednak na siatkarzach Jastrzębskiego ponownie gonienie wyniku (14-12). Podopiecznym Marcelo Mendeza to się udało (15-18). Swoimi skutecznymi atakami sporo dla drużyny wnosił Jean Patry. Kiedy wydawało się, że Jastrzębski pewnym krokiem idzie po zwycięstwo w drugiej partii, niespodziewanie pogubili się i zmarnowali wszystkie 4 setbole (24-24). Walka była do samego końca i ostatecznie to Gdańskie Lwy wyszły z niej zwycięsko.
Oko za oko, ząb za ząb
Początek trzeciego seta był mocno wyrównany i żadna z drużyn nie wyróżniała się szczególnie kosztem przeciwnika (7-7). Dla Jastrzębskiego dobrze grał wtedy Jurij Gladyr, zaś dla Trefla – Jan Martínez Franchi. Nikt tutaj nie odpuszczał, obydwa zespoły nie mogły wypracować sobie większej przewagi (11-11). Długo to trwało, lecz pod koniec tego seta Trefl zaczął wysuwać się na prowadzenie (20-18). Jastrzębianie zdołali jednak dogonić przeciwnika i ostatecznie doprowadzić do kolejnej gry na przewagi (24-24). W tym newralgicznym momencie skutecznością w bloku popisał się Lukas Kampa i zdobywając 2 punkty z rzędu, zapewnił prowadzenie Treflowi w setach (28-26).
Sytuacja dla Jastrzębskiego robiła się coraz bardziej nieciekawa i musieli zmobilizować się na czwartego seta. Zaczęli go bardzo dobrze (5-10). W zespole mistrza Polski nikt zbytnio nie odstawał poziomem, każdy sporo od siebie wnosił do jego gry. W jastrzębianach było widać sportową złość i to procentowało (11-17). Coraz bardziej rozkręcał się Jurij Gladyr i Marko Sedlacek. Wygrana w tej partii była już na wyciągnięcie ręki, teraz pozostało tylko tego nie zaprzepaścić (17-23). Koniec końców tego nie zrobili i doprowadzili do tie-breaku (20-25).
W siatkówce trzeba być walecznym jak Gdańskie Lwy!
Po pierwszych wymianach bliżej wygranej był Jastrzębski (1-4). Ataki wyprowadzane przez podopiecznych Marcelo Mendeza stanowiły niemały problem dla gdańszczan. Nie podłamało to siatkarzy Trefla i dogonili przeciwnika (5-6). Na minimalnym prowadzeniu wciąż byli jastrzębianie, lecz nie przez cały czas – Gdańskie Lwy w ważnym momencie doprowadziły do wyrównania (9-9). Mimo to ciągle czegoś brakowało gdańszczanom. Mieli trudności w objęciu prowadzenia, ale nie mieli zamiaru odpuszczać do ostatniego punktu (12-13). Pokazali, że wola walki popłaca – wykorzystali meczbola i wygrali 15-13!
To było trudne spotkanie dla obu zespołów. Zarówno Trefl, jak i Jastrzębski mieli swoje chwile słabości i momenty lepszej gry. Różnica w ilości zdobytych punktów była bardzo mała (113-117 dla Jastrzębskiego), co jest dowodem na wysoki poziom tego starcia. Na pochwały po stronie Trefla z pewnością zasługuje Jan Martínez Franchi (20 punktów, 59% skuteczności w ataku), a także Jordan Zaleszczyk (17 punktów, 54% skuteczności w ataku, 4 asy, 6 punktów w bloku). Po drugiej stronie siatki dobrze zagrał Jurij Gladyr (13 punktów, 53% skuteczności w ataku, 4 asy, 1 punkt w bloku), zaś tercet Huber-Sedlacek-Patry zgromadził w bloku aż 10 punktów. Pomimo tej porażki nikt nie zdoła zepchnąć Jastrzębskiego Węgla z fotela lidera. Trefl natomiast tymi 2 punktami zapewnił sobie nieco więcej komfortu i skrócił dotrzymał kroku Asseco Resovii Rzeszów.