Rozpoczęliśmy już ostatnią prostą rundy jesiennej Ekstraklasy. Za nami 16. kolejka, którą standardowo podsumowujemy omawiając szerzej 5 wybranych tematów. Pozornie bezpieczna pozycja Arki, największa słabość Górnika, ratowanie sezonu Legii, jednowymiarowa Cracovia oraz sinusoida Lecha. O tym w podsumowaniu minionej serii spotkań.
Pozycja Arki w tabeli nie powinna uśpić czujności działaczy klubu
Listopadową przerwę reprezentacyjną Arka Gdynia spędziła na całkiem wysokim, 10. miejscu w tabeli. W najgorszym wypadku – przegrywając następny mecz – po pierwszej rundzie będą mieli średnią ponad 1 punkt na mecz, co jest wynikiem, który w skali całego sezonu powinien zapewnić utrzymanie. Niemniej jednak, w Gdynii podczas przerwy zimowej muszą spojrzeć szerzej. Wziąć pod uwagę nie tylko sytuację w tabeli, ale także sposób gry zespołu, który powinien budzić poważne obawy w klubie w kontekście wiosennej walki o utrzymanie.
Arka bardzo dobrze punktuje u siebie, dzięki czemu utrzymują się ponad strefą spadkową, natomiast bardziej zaawansowane statystyki wskazują, że zespół Dawida Szwargi nie zasłużył na tyle punktów. Piątkowe starcie z Bruk-Betem (0:2) pokazało jak wiele do poprawy mają Arkowcy, gdy rywal odda im piłkę, a oni muszą gonić wynik. Arka w ataku pozycyjnym była bezzębna. Nie potrafiła przyspieszyć gry, liczyć na indywidualną jakość zawodników, co przekładało się na blisko zerowe zagrożenie pod bramką przeciwnika. Trener w nadchodzącym zimowym okresie przygotowawczym będzie miał nad czym pracować, podobnie jak dyrektor sporowy. Arka potrzebuje wzmocnić ofensywę, aby zwiększyć prawdopodobieństwo na utrzymanie.
Bruk-Bet Termalica Nieciecza 2:0 Arka Gdynia
Górnik Zabrze musi poprawić grę przeciwko defensywnie nastawionym rywalom
Górnik stracił punkty w drugim meczu z rzędu. Mimo że z Wisłą Płock (1:1) udało im się wywalczyć remis w przeciwieństwie do starcia przed listopadową przerwą reprezentacyjną z Zagłębiem Lubin (0:2), oba mecze miały wiele wspólnych aspektów. Zespół Michala Gasparika mierzył się z przeciwnikiem, który nie chciał zakładać wysokiego pressingu, a w przesuwaniu za piłką na własnej połowie był bardzo dobrze zorganizowany. Nie zostawiał przestrzeni za linią defensywy, więc Górnik był zmuszony grać w ataku pozycyjnym.
Z Zagłębiem Zabrzanie rozczarowali, z Wisłą Płock – mieli dobre ostatnie 20 minut (plus doliczony czas gry). W tym okresie oddali 8 z 17 strzałów i 4 z 8 wewnątrz pola karnego. Przez większość czasu mieli jednak problem z przełamaniem płockiej defensywy. Dla Michala Gasparika takie mecze to podstawowy element, który musi poprawić w swoim zespole. Kreowanie sytuacji w takich spotkaniach to jedno – z tym problem mają nawet najlepsze zespoły – natomiast większym problemem dla Górnika był brak przejęcia wyraźnej kontroli nad meczem. Zagłębie mimo braku piłki zdawało się mieć wszystko pod kontrolą. Wisła Płock z kolei potrafiła utrzymać się przy futbolówce, choć też długimi fragmentami oddawała inicjatywę. Górnik nie potrafił wgnieść rywala w pole karne. Zdominować go, nie pozwalać na kontry, szybko odzyskiwać piłkę w kontrpressingu i ciągle kontynuować ataki. To oczywiście nie jest łatwe, ale jeśli Górnik chce walczyć o tytuł to powinien to umieć.
Cracovia potrzebuje planu B
Domowa porażka z Motorem (1:2) była dla Cracovii czwartym meczem z rzędu bez zwycięstwa. Gdy weźmiemy pod uwagę 8 ostatnich meczów we wszystkich rozgrywkach, Pasy wygrały tylko raz. Cracovia Luki Elsnera przeszła podobny proces, jak w poprzednim sezonie, gdy zespół prowadził Dawid Kroczek. Mieli swój bardzo dobry moment, ale zostali rozczytani. Dziś już cała liga wie w jaki sposób najbardziej lubi grać Cracovia i jak można ich zneutralizować. Są bardzo mocni w atakach szybkich, gdy mogą wykorzystać wolną przestrzeń, ale zdecydowanie gorzej prezentują się, gdy rywal odda im inicjatywę i ustawi zwarte zasieki na własnej połowie.
Luka Elsner swoimi wypowiedziami daje do zrozumienia, że chce pracować nad tym, aby jego zespół lepiej kontrolował mecze utrzymując się przy piłce. Niemniej jednak, można odnieść wrażenie, że Cracovia tak bardzo zafiksowała się na budowę kadry pod szybkość, fizyczność i intensywność, że nie mają planu B na mecze, w których trzeba zagrać inaczej. Cracovię na starcie sezonu upatrywano jako jednego z cicych kandydatów do mistrzostwa Polski w tym nietypowym (ze względu na grę czterech zespołów w Europie) sezonie. Niemniej jednak, bez umiejętności narzucenia własnych warunków – co już pisaliśmy przy akapicie o Górniku – trudno utrzymać się w wyścigu o tytuł. Cracovia powinna spróbować zmienić to zimą. Nie tylko przez działania na boisku treningowym, ale także na rynku transferowym.
Legia Warszawa traci czas
Jednym z powodów, którymi tłumaczono zwolnienie Edwarda Iordanescu było ratowanie sezonu. Legia uznała, że nie może dłużej trwać z rumuńskim szkoleniowcem, poniewaz jeszcze trochę i spiszą sezon na straty. Zwolnili więc trenera, a wyniki… są jeszcze gorsze. Pod wodzą byłego asystenta Iordanescu, a obecnie tymczasowego szkoleniowca Inakiego Astiza zdobywcy Pucharu Polski rozegrali cztery mecze i nie odnieśli żadnego zwycięstwa. W lidze stracili 7 z 9 możliwych punktów, a w Lidze Konferencji – 3/3. Przedłużający się wybór nowego trenera sprawia, że Legia traci tylko czas, a zarazem zmniejsza prawdopodobieństwo na uratowanie sezonu.
Do końca rundy jesiennej Legii Warszawa zostało 6 meczów. Nowy menedżer nie będzie miał więc wiele czasu, aby odcisnąć piętno na zespole. Zauważalnych zmian można spodziewać się tak naprawdę dopiero w rundzie wiosennej. Gdy w klubie zdali sobie sprawę, że projekt Edwarda Iordanescu zmierza donikąd, stanęli przed wyzwaniem zminimalizowania strat jesienią. Ale temu również nie podołali. Legia w ostatnich meczach gra jeszcze słabiej niż grała pod wodzą Rumuna i notuje jeszcze słabsze wyniki. W momencie rozstania z Iordanescu wielu kibiców było przekonanych, że gorzej już być nie może, natomiast okazało się, że byli w błędzie.
Forma Lecha to zbyt duża sinusoida
Gdy jeszcze przed ostatnią przerwą reprezentacyjną Niels Frederiksen na konferencji prasowej po porażce z Arką Gdynia dostał pytanie o to czy nie boi się o swoją posadę, odpowiedział, że „nikt w klubie nie byłby tak głupi, aby go zwolnić”. Zwycięstwem w miniony weekend z Radomiakiem (4:1) Duńczyk uspokoił nastroje wokół swojej drużyny, a jego piłkarze pokazali duży potencjał w ofensywie. Siła ognia z Mikaelem Ishakiem, Luisem Palmą, Pablo Rodriguezem i wracającym po kontuzji Alim Gholizadehem jest duża. W Ekstraklasie żaden zespół nie ma tylu indywidualności z przodu, co Lech.
Niemniej jednak, z tezami, iż Lech wraca na właściwe tory trzeba uważać, Od dłuższego czasu forma Kolejorza przypomina sinusoidę. Potrafią zagrać bardzo dobry mecz, w którym tworzą mnóstwo okazji, ale zdarzają się także występy, gdy w fazie posiadania piłki nie przekonują, a w defensywie popełniają zdecydowanie zbyt dużo błędów. Od początku sezonu jedynym czasem, w którym Lech złapał stabilizację był okres pomiędzy wrześniową, a październikową przerwą reprezentacyjną. Jeśli Kolejorz chce odnieść sukces na arenie krajowej oraz międzynarodowej to musi wyeliminować takie wahania formy.
Lech Poznań 4:1 Radomiak Radom
Co jeszcze wydarzyło się w 16. kolejce Ekstraklasy?
- Raków Częstochowa standardowo w fatalnym stylu wrócił do ligowych zmagań. Zespół Marka Papszuna – który łączony jest z przenosinami do Legii – przegrał u siebie z Piastem Gliwice (1:3), który pod wodzą Daniela Myśliwca odrabia straty do bezpiecznej strefy.
- Widzew Łódx coraz bardziej niebezpiecznie zbliża się do strefy spadkowej. Po porażce z Koroną Kielce (1:2) na własnym boisku mają już tylko punkt przewagi nad kreską.
- Pogoń oddaliła sie od strefy spadkowej na 4 punkty. Zespół Thomasa Thomasberga pokonał wysoko na własnym stadionie Zagłębie Lubin (5:1).
- Mecz w Białymstoku pomiędzy Jagiellonią, a GKS-em Katowice został przełożony ze względu na opady śniegu. Teraz, przy europejskich obowiązkach Jagi oraz jeszcze jednym meczu zaległym, trudno będzie znaleźć termin na odrobienie tego spotkania w tym roku.
