Pojedynki Górnika Zabrze z Legią Warszawa od niepamiętnych czasów mają wyjątkowy smak. Mimo że Górnicy nie są zaliczani do grona czołowych drużyn Ekstraklasy, przeciwko Legionistom potrafią szczególnie się zmotywować, nierzadko zaskakując stołeczny klub. W obecnym sezonie Legia walczy o minimum wicemistrzostwo, tymczasem Górnik musi spoglądać się za siebie, starając się uniknąć spadku. To miało zagwarantować wielkie emocje.
Przez 90 minut widzieliśmy niemalże wszystko — ale ubogo było pod względem tego, co najpiękniejsze w futbolu — goli
W pierwszej połowie obserwowaliśmy sporo boiskowej walki, ale ze sportowego punktu widzenia, ciekawie zrobiło się dopiero przed przerwą. Skrzydłem uciekł Ernest Muci, który wykorzystał brak zdecydowania Rafała Janickiego i znalazł w polu karnym Tomasa Pekharta. W tej sytuacji lepiej zachować mógł się Emil Bergstrom, ale stracony gol wcale nie musiał być jedynym ciosem w kierunku gospodarzy. Prowadzący zawody Bartosz Frankowski zdecydował się skorzystać z VARu, by sprawdzić, czy Jean Jules Mvondo nie kopnął jednego z rywali, którzy celebrowali strzelonego gola. Naszym zdaniem protesty legionistów były jednak przesadzone, a arbiter podjął słuszną decyzję, nie wyrzucając piłkarza Górnika z murawy.
Josue out
Piłkarze Bartoscha Gaula w drugiej połowie musieli ruszyć do odrabiania strat, ale mieli olbrzymie problemy z wykreowaniem okazji bramkowych. Wiele zmieniło się po 60 minucie. Najpierw Rafał Augustyniak stracił ząb, następnie Legia straciła Josue, który po symulowaniu faulu otrzymał drugą żółtą kartkę. Pozwolimy sobie przemilczeć fatalne zachowanie Portugalczyka, pewne kwestie po prostu profesjonalnym piłkarzom nie przystoją. W tym miejscu boiska, pod okiem sędziego zachować się w taki sposób? No cóż…
Górnik Zabrze miał więc ponad 30 minut gry w przewadze jednego piłkarza. Gospodarze rośli w oczach, dominowali Legię, momentami usiłując zamknąć ją na ich połowie. Co z tego, skoro nie przekładało się to na konkrety? Nie można odmówić zabrzanom woli walki, ale przełożyły się one na jedynie 5 celnych uderzeń przez cały mecz. Górnikowi nie zabrakło determinacji i woli walki, a nieszablonowych zagrań, które mogłyby przełamać legijną defensywę. Kreatywność nie była mocną stroną graczy Gaula. Van den Hurk po wejściu na murawę miał jeden celny strzał, ale nie na bramkę rywala, a w zęby Augustyniaka.
Legioniści wygrywali większość pojedynków główkowych, w końcówce wiedzieli, jak „skraść” kilka minut i dowieźli zwycięstwo. Niedosyt w Zabrzu zapewne będzie wielki, bo w ten mecz włożono mnóstwo energii, a zyski punktowe są zerowe. Można zastanawiać się, dlaczego Górnik grał tak zachowawczo w pierwszej połowie, a obudził się wtedy, gdy czas grał na korzyść Legii? Niestety, wygląda to trochę tak, jakby Górnik dostał szansę od Josue, ale nie miał pomysłu jak ją wykorzystać. Augustyniak stracił dwie jedynki, ale Legia sięga po cenne trzy punkty.