Lechia Gdańsk podejmowała u siebie Bruk-Bet Termalicę. Po ostatniej porażce z GKS-em Katowice była to idealna okazja, aby się odbić i zająć ponownie fotel lidera ligi. Termalica w tym roku nie wygrała jeszcze ani jednego spotkania, przez co władze klubu postanowiły zatrudnić Marcina Brosza. Doświadczony trener ma pomóc klubowi uniknąć walki o utrzymanie.
Lechia późno weszła w mecz, ale jak już to zrobiła to na dobre
Od początku spotkania obie drużyny naciskały na siebie nawzajem i próbowały przebić się przez szyki rywali. Te jednak grały bardzo pewnie, przez co późno mogliśmy zobaczyć pierwsze stuprocentowe sytuacje. Dopiero w 16. minucie Camilo Mena świetnie zszedł do środka, przymierzył i trafił w poprzeczkę. Chwilę później Biedrzycki popełnił błąd, po którym Tomas Bobcek wybiegał z piłką na wolne pole. Napastnik Lechii jednak zmarnował tę okazję, uderzając nad bramką. Słowak później był blisko naprawienia swojego błędu, gdy po wymianie podań stworzył nie gorszą okazję Rifetowi Kapicowi. Bośniak za to nie zdołał oddać strzału, ale ich drużyna zaczęła przejmować kontrolę nad spotkaniem.
Gracze Termaliki po dłuższym czasie wreszcie zaczęli atakować bramkę rywali. W 33. minucie Kacper Karasek wyegzekwował rzut wolny i minimalnie przy nim spudłował. Przed doliczonym czasem gry zawodnikom Szymona Grabowskiego piłka chodziła jak po sznurku. Przeprowadzili piękną akcję, która zakończyła się zdobyciem bramki przez Bobceka.
Lechia wykonała swoje zadanie
Na początku drugiej połowy mieliśmy dużo przerw spowodowanych faulami oraz kontuzjami. Później jednak Biedrzycki postanowił zabawić się z piłką, co całkowicie mu nie wyszło. Lechiści to wykorzystali, a Bobcek pokazał obrońcy rywali, jak można dobrze kontrolować piłkę. Po tej bramce inicjatywę przejęli jednak gracze Brosza. Mieli jednak duże problemy z przebiciem się przez mur gdańszczan.
Mecz niestety mocno zwolnił i dopiero przed doliczonym czasem gry mogliśmy poczuć ponownie duże napięcie. Filip Koperski ścigał się z Maciejem Wolskim i ostatecznie obrońca Niecieczy poradził sobie z rywalem w polu karnym. Kilka minut później w polu karnym Lechii doszło do zamieszania. Został podyktowany rzut karny po faulu wchodzącego z ławki Loupa-Diwana Guecho na Wolskim. Gola kontaktowego zdobył Biedrzycki, dając nadzieję swojej drużynie na remis, ponieważ sędzia doliczyć sześć minut do końca spotkania. Końcówka była bardzo nerwowa po obu stronach. Chwilę przed końcem daleko z bramki wybiegł Tomasz Loska. Mena mógł strzelić bramkę zapewniającą jego drużynie zwycięstwo, ale nie trafił do siatki. Kolumbijczyk jednak w kolejnej akcji świetnie wypuścił Zjawińskiego, który zamknął ten mecz.