Bez względu na wynik starcia z Puszczą Niepołomice, Lech Poznań w 14. kolejce pozostanie liderem PKO BP Ekstraklasy. Poznaniacy są aktualnie wręcz nie do zatrzymania – w 13 meczach tylko 3-krotnie stracili punkty. Tak dobrego startu Kolejorz w Ekstraklasie nie miał od sezonu 1998/99. Na tak grającą ekipę ze stolicy Wielkopolski aż chce się patrzeć, więc nikogo nie dziwi niekwestionowana pozycja lidera w tabeli. Równie zasłużone jest także ostatnie miejsce Puszczy. Niepołomiczanie przegrali 5 ostatnich starć ligowych i przed pojedynkiem z Lechem zamykali tabelę. Jednakże podopieczni Tomasza Tułacza już nie raz pokazywali najsilniejszym, że trzeba się z nimi liczyć – w końcu to Żubry wygrały ostatni bezpośredni mecz między tymi dwoma ekipami.
Faworyt w szoku
Losy tego pojedynku już przed jego startem wydawały się być przesądzone. Jednakże to jest Ekstraklasa – tu nie zawsze logika ma rację bytu. Przed meczem niewiele na to wskazywało, jednak Puszcza nie zaczęła go źle. Miała swoje przebłyski i była w stanie ruszyć na bramkę Bartosza Mrozka. Bramkarze obu zespołów musieli interweniować w pierwszych minutach tego spotkania. Jednakże optyczna przewaga była zdecydowanie po stronie poznaniaków. Różnica w posiadaniu piłki po 10 minutach była kolosalna (20%-80% dla Lecha).
Zaczęło się obiecująco i intensywnie, lecz potem tempo meczu spadło. Podopieczni Nielsa Frederiksena cofnęli się do niskiego pressingu i pozwalali Puszczy na rozgrywanie piłki wiedząc, że atak pozycyjny nie jest mocną stroną niepołomiczan. Te plany zostały mocno pokrzyżowane przez czerwoną kartkę, którą w 23. minucie otrzymał Michał Gurgul – zdaniem sędziego powstrzymywał on jednego z graczy Puszczy przed wyjściem na czystą pozycję. Ta decyzja wcale nie była taka oczywista i zapewne będzie obiektem dyskusji po meczu.
Taka okazja na zdobycie punktów długo mogła się dla Puszczy nie nadarzyć. Ekipa z Małopolski nieco przycisnęła osłabionego lidera. Lech oczywiście nie miał zamiaru oddawać tego meczu i 3 punktów w prezencie dla Puszczy. Niepołomiczanie mieli dobrą szansę w 33. minucie. Jakub Serafin dośrodkował piłkę w pole karne Lecha, doskoczył do niej Dawid Szymonowicz i były obrońca Warty Poznań otworzył wynik meczu.
Bezowocna dominacja Lecha
W ostatnich minutach pierwszej połowy Lech przejął inicjatywę w tym meczu. Jego przebieg wymknął się poznaniakom spod kontroli, sytuacja dla nich była nieciekawa. Na co ta przewaga się zdała? Na dwóch nieudanych uderzeniach Mikaela Ishaka. A co na to Puszcza? W 44. minucie Jin-hyun Lee zagrał do Michalisa Kosidisa. Grek minął obrońcę i przed sobą miał tylko bramkarza, po czym pokonał go finezyjnym, niezbyt silnym strzałem.
Wkrótce po rozpoczęciu drugiej połowy Lech mógł złapać kontakt. Kolejorz wyprowadził obiecującą akcję, którą zwieńczył Ali Gholizadeh. Irańczyk pokonał Kewina Komara, jednakże gdy jeden z kolegów dostarczał mu piłkę, uczestnik mundialu w Katarze znajdowal się na spalonym. To był jednak sygnał, że Lech broni składać nie będzie. Puszcza także nie odpuszczała – w 53. minucie Mateusz Cholewiak stał przed doskonałą szansą na pogrążenie Lecha, lecz źle przymierzył. Kolejorz był bezradny. Tak bezsilnych poznaniaków w lidze nie widzieliśmy już dawno. Wiadomo, że osłabiła ich czerwona kartka Gurgula, jednak mają taki potencjał, że w dziesiątkę mogliby odwrócić losy tego meczu, tym bardziej z ostatnią drużyną w tabeli.
Apatyczny Kolejorz z trzecią porażką w sezonie
Gra Lecha w tym meczu to był istny kryminał. Tak nie może grać drużyna, która aspiruje do tytułu mistrza Polski i na chwilę obecną zmierza po niego pewnym krokiem. Kolejorz nie miał żadnego pomysłu na przechylenie szali zwycięstwa na swoją korzyść. To wydaje się aż niepojęte, że klub, który gra równo i dobrze, nagle męczy się z aktualnie głównym faworytem do spadku. W 72. minucie Lechitów mógł jeszcze dobić Kosidis po genialnym podaniu Mateusza Stępnia, lecz brakło mu naprawdę niewiele. A Lech się męczył. Żeby jeszcze to męczenie się miało jakikolwiek sens – nie miało go oczywiście żadnego. Kolejorz był niechlujny w swoich zagraniach, absolutnie nic im nie wychodziło. Tak jakby im już nie zależało na wyniku.
Puszcza miała zgoła inne podejście. W 87. minucie od trzeciej straty bramki przez Lecha uratowała tylko wspaniała interwencja Bartosza Mrozka przy strzale Jakova Blagaicia. Lech zasłużenie przegrał w tym meczu, Puszcza zagrała zdecydowanie lepiej. Jednak czy na pewno tak by się potoczyło to starcie, gdyby sędzia Raczkowski nie przyznał czerwonej kartki Gurgulowi? Kontrowersji tej akcji dodaje też fakt, że ten sam arbiter w kwietniu 2023 roku otrzymał zakaz sędziowania meczów Kolejorza przez rażące błędy w meczu z Pogonią. Nie zmienia to faktu, że przewaga Lecha nad resztą zespołów stopniała, a Puszcza awansowała na 16. miejsce.