Drugi weekend lutego lechici mogą zaliczyć do udanych. Drugie zwycięstwo z rzędu po dwóch wcześniejszych potknięciach w postaci podziału punktów w Miedzi i Mielcu. Wyjazd do Płocka na rundę wiosenną można więc uznać dla poznaniaków za bardziej udany. Choć nie można powiedzieć, że w starciu z miejscową Wisłą poszło podopiecznym Johna van den Broma łatwo i przyjemnie.
Ekstraklasa bywa nieprzewidywalna. Dzisiaj nikt nie myśli o Lechu w kontekście faworyta do mistrzostwa, ale to może się zmienić
Punkt w starciu ze Stalą można uznać za cenny, gdy spojrzymy na ich wczorajsze starcie z Rakowem (również 0:0). Zwłaszcza że Stal traci bardzo mało goli za sprawą Bartosza Mrozka w bramce (swoją drogą wypożyczonego z Lecha). Dodatkowo najprawdopodobniej zakończy kolejkę w górnej ósemce (obecnie 6. lokata).
W pierwszym meczu z Miedzią Lechowi wymknęła się sytuacja spod kontroli. Zaprzepaścili w głupi sposób zwycięstwo, które mieli na wyciągnięcie ręki. Wówczas ponownie raziła nieskuteczność w ataku, o co można było się martwić i dzisiaj.
W meczu z Wisłą ciężar strzelecki wziął na swoje barki Radosław Murawski. Nietypowy do tego profil, bo dla środkowego pomocnika była to pierwsza bramka w tym sezonie. Polak w 20. minucie przejął piłkę przed szesnastką od zawodnika Wisły P., który zbierał się już do kontry (chwilę wcześniej zdobył posiadanie po akcji Lecha). Już za sprawą drugiego kontaktu z piłką Murawski strzelił przy prawym słupku, nie pozostawiając szans bramkarzowi gospodarzy.
Lechowi szło momentami opornie. Wiślacy mieli swoje okazje, przez co czasami trzeba było zerkać w kierunku bramki Filipa Bednarka. Zależność jednak była taka, że raczej Polacy (zwłaszcza w Kolejorzu) wyglądali nieźle, gdy z górnych trybun zerkał na nich świeżo upieczony selekcjoner reprezentacji Polski — Fernando Santos.
Ciśnienie puściło w 71′ Jakubowi Rzeźniczakowi, który bardzo ostro zaatakował Jespera Karlstroma — zupełnie spóźniony. W konsekwencji 36-latek wyleciał z boiska za bezpośrednią czerwoną kartkę. Nie chcę jeszcze bardziej przybijać Pana Jakuba, ale z pewnością jest to dla niego zimny prysznic. Najbardziej doświadczony zawodnik drużyny nie powinien osłabiać jej w taki sposób, w tak decydującym momencie meczu. Pikanterii dodaje fakt, że kiedyś stwierdził, że „woli sprzątać kible, niż zagrać w Lechu”.