Ostatnia kolejka w rundzie jesiennej właśnie dobiegła końca. Za tydzień w zaległym meczu zmierzą się Śląsk z Radomiakiem, a potem czeka nas kilkutygodniowa przerwa od Ekstraklasy. Zapraszamy więc na wnioski z ostatniej kolejki Ekstraklasy tej jesieni. Tematy, które analizujemy tym razem to: niezmienny styl gry Radomiaka, zadyszka Lecha, zapaść ofensywy Śląska, wariant Rakowa bez nominalnego napastnika oraz sens posiadania piłki przeciwko Legii.
Radomiak się zmienia, ale… się nie zmienia
Radomiak Radom jest jednym z tych klubów Ekstraklasy, które najczęściej wymieniają trenerów. Bruno Baltazar jest już piątym szkoleniowcem w 3,5-rocznej przygodzie tego zespołu z najwyższą klasą rozgrywkową. Działacze Radomiaka szukają więc nowych koncepcji, ale od zwolnienia Dariusza Banasika, który wprowadził klub na poziom Ekstraklasy Radomiak na boisku wiele się nie zmienia. Patrząc przez pryzmat stylu gry można byłoby pomyśleć, że zespół ciągle prowadzi ten sam trener. Zmieniają się trenerzy, zmieniają się zawodnicy, ale radomianie ciągle grają w bardzo podobny sposób.
Ogromna szkoda, że Radomiak nie wyciągnął wygranej, w końcu na nią zasłużył. Długie momenty przewagi, kilka szans, odważniejszy pressing, odpowiednią intensywność. Sporo rzeczy się zgadzało.
— Szymon Janczyk (@sz_janczyk) December 6, 2024
Podtrzymuję zdaniem że tej drużynie potrzeba przede wszystkim cierpliwości, większej…
Radomiak często oddaje inicjatywę rywalom i szuka okazji do kontrataków. Wokół zespołu nieustannie prowadzone są debaty na temat zaangażowania ofensywnych piłkarzy w grę w obronie. W ostatniej tercji boiska bazują najczęściej na grze skrzydłami i dośrodkowaniach w pole karne w stronę napastnika dobrze grającego w powietrzu. W meczu z GKS-em (1:1) widzieliśmy właśnie Radomiaka nastawionego bardziej na posiadanie piłki oraz atak pozycyjny i to był dobry występ zespołu Bruno Baltazara. Choć nie stworzyli wielu dogodnych sytuacji to oddali aż 22 strzały. Nie było w ich grze nic spektakularnego, ale mając dość kreatywnych pomocników (Wolski, Alves) oraz dominującego w polu karnym napastnika (Rocha) zawsze coś stworzą, nawet najprostszymi środkami. Powinni iść w tym kierunku.
Przerwa przychodzi w najlepszym możliwym momencie dla Lecha
Lech Poznań miał bardzo udaną jesień. Przez długi czas punktował lepiej niż każdy ze zdobywców mistrzostwa Polski w systemie ESA 37. Założył koszulkę lidera i odjechał reszcie stawki grając najlepszy futbol w lidze. Nawet, gdy tracili punkty można było te wpadki usprawiedliwiać w logiczny sposób. Z Puszczą Niepołomice musieli grać w osłabieniu od 23. minuty. Gdy na Bułgarską przyjechał Motor, został zdominowany, ale Lech nie potrafił przekuć przewagi na gole. Ostatnie dwa spotkania – remis z Piastem (0:0) oraz porażka z Górnikiem (1:2) – są dla Nielsa Frederiksena głośnym sygnałem alarmowym, że nie wszystko jest tak idealne, jak mogło się wydawać.
Lech Poznań zakończył jesień 2024/25:
— Samuel Szczygielski (@SamSzczygielski) December 6, 2024
– 38 na 54 możliwe pkt w lidze
– odpadnięcie z Pucharu Polski w 1. meczu
– brak startu w el. europejskich pucharów
Lider, ale z jakim niedosytem. Lidze jednak nie odjechał
W piątkowym meczu z Górnikiem piłkarze Kolejorza wyglądali, jakby byli wykończeni całą rundą gry na krajowym podwórku oraz w europejskich pucharach. Sprawiali wrażenie zespołu, który od lipca ma już w nogach blisko 30 spotkań. Tempo rozgrywania ataku było zbyt wolne nawet jak na rywalizację z drużyną, która ostatnie pół godziny grała w osłabieniu jednego zawodnika. Lech nie kreował dogodnych okazji na nisko ustawiony blok Górnika Zabrze. W rzeczywistości wiemy jednak, że Kolejorz w tym sezonie nie reprezentuje Polski w Europie, a z rozgrywek pucharowych wyłożyli się już na pierwszej przeszkodzie, dlatego zadyszka zespołu Nielsa Frederiksena jest intrygująca.
Śląsk nie utrzyma Ekstraklasy nie strzelając goli
W następny weekend Śląsk Wrocław rozegra jeszcze zaległy mecz z Radomiakiem, ale po sobotniej porażce z Lechią w Gdańsku (0:1) wiemy już, że wrocławianie spędzą święta na ostatniej pozycji w tabeli Ekstraklasy. Po dokładnie połowie rozegranych spotkań Wojskowi zdobyli zaledwie 13 goli. To tyle samo ile po 17 kolejkach w poprzednim sezonie miał… sam Erik Exposito. Temat Hiszpana co jakiś czas powraca w kontekście Śląska, ponieważ ani Jacek Magiera, ani teraz Michał Hetel nie znaleźli jeszcze sposobu, aby rozłożyć na cały zespół gole zdobywane przez króla strzelców poprzedniego sezonu.
Śląsk Wrocław po 17 kolejkach sezonu 2024/25: 13 bramek.
— Łukasz (@lukaszgrzw) December 7, 2024
Erik Expósito po 17 kolejkach sezonu 2023/24: 13 bramek. pic.twitter.com/SwaoQDI7ST
Według oficjalnych statystyk Ekstraklasy pod kątem liczby i jakości tworzonych szans (czyli współczynnika goli oczekiwanych) Śląsk nie jest najgorszym zespołem w lidze. Niemniej jednak, brak napastnika, który strzeliłby choćby kilka goli w rundzie to przyczyna, przez którą Śląsk zdobył najmniej goli w rundzie jesiennej. Sebastian Musiolik trafił tylko trzy razy do siatki. O jakości napastników w Śląsku niech świadczy fakt, że nowy trener w pierwszym meczu z powodu nieobecności Musiolika i Świerczoka wystawił na „9-tce” Żukowskiego. 23-latek dochodził do wielu sytuacji, ale był nieskuteczny, jednak to wystarczyło, aby utrzymał miejsce w składzie. Śląsk potrzebuje jednak kogoś, kto kopnie piłkę do bramki. Inaczej w przyszłym sezonie zagrają na zapleczu Ekstraklasy.
Lechia Gdańsk 1:0 Śląsk Wrocław
Wariant z Ivim Lopezem na 9-tce? Warto w to iść
Marek Papszun pod sam koniec rundy jesiennej – w meczach z Widzewem (3:2) i Motorem (2:2) – zestawił ofensywę bez charakterystycznego dla jego filozofii napastnika. Na środku ataku zagrał Ivi Lopez, nominalna „10-tka”. Przy takiej roszadzie sposób gry Rakowa również musiał ulec zmianie. Nie mieli już punktu odniesienia w ataku, do którego można było zagrać bezpośrednie, dalekie podanie, natomiast często mieli dodatkowego zawodnika w środku, między liniami, pomagającego w konstruowaniu akcji i grze kombinacyjnej. Jako że Raków w wielu meczach nie był wystarczająco kreatywny to wstawienie do składu Iviego Lopeza w jakimś stopniu pomogło rozwiązać ten kłopot. Częstochowianie grają bardziej płynnie, a akcje lepiej się zazębiają.
Jak często przy grze bez nominalnego napastnika, przewaga Rakowa przeciwko Motorowi nie miała odzwierciedlenia w czystych, klarownych okazjach. Brakowało kogoś, kto zaznaczyłby swoją obecność w polu karnym, a sam Ivi był nieskuteczny. Z drugiej strony, napastnicy w kadrze częstochowian również nie grzeszą skutecznością i również często nie potrafią odnaleźć się w szesnastce rywala, więc Raków tutaj dużo nie traci. W dwóch ostatnich spotkaniach zespół Marka Papszuna strzelał gola w doliczonym czasie gry (z Widzewem na wagę zwycięstwa, z Motorem – na wagę remisu) bazując na dośrodkowaniach w pole karne i wprowadzeniu w tą strefę graczy o lepszych warunkach fizycznych, natomiast to może być właśnie wariant, gdy trzeba gonić wynik.
Raków Częstochowa 2:2 Motor Lublin
Chcesz mieć piłkę przeciwko Legii? Przygotuj się na najgorsze
Legia Warszawa w lidze – jako jeden z faworytów od lat – bardzo często musi prowadzić grę, dominować i w ten sposób dążyć do zwycięstw. W Lidze Konferencji sytuacja jest inna. Mierząc się z najsilniejszymi klubami z poszczególnych krajów mają możliwość oddania piłki, nastawienia bardziej defensywnego i wyprowadzania kontrataków. W tym sezonie Ekstraklasy takie okazje pojawiają się rzadko, ale w miniony weekend w Lubinie akurat taka się zdarzyła. Zagłębie szybko przekonało się, że taki sposób gry przeciwko obecnej Legii to granie pod ich atuty. Wojskowi już po pół godzinie gry prowadzili 3:0 i zamknęli mecz.
DWA KOLEJNE CIOSY ZADANE PRZEZ @LegiaWarszawa! 💪 Najpierw z rzutu karnego trafił Bartosz Kapustka, chwilę później bramkę zdobył Ryoya Morishita! 🔝
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) December 8, 2024
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3, CANAL+ PREMIUM i w CANAL+ online: https://t.co/LrK3rlrlEG pic.twitter.com/b7l0PDUy39
Goncalo Feio pokazał, że potrafi usprawnić zespół zarówno w działaniach z piłką, jak i bez niej, natomiast Portugalczyk najlepiej czuje się w sytuacjach, gdy może zneutralizować atuty przeciwnika i przygotować plan na szybkie ataki. Przeciwko Zagłębiu Lubin Legioniści spędzili w posiadaniu futbolówki tylko 36% czasu gry, ale wygrali pewnie i przekonująco. Każdy kolejny trener, któremu przyjdzie zmierzyć się z Legią niech lepiej dwa razy się zastanowi, czy warto próbować zabrać piłkę przeciwnikowi i dać im szansę do kontrataków.
Zagłębie Lubin 0:3 Legia Warszawa
Co jeszcze wydarzyło się w 18. kolejce Ekstraklasy?
- Widzew słabą końcówkę rundy jesiennej może zakończyć z lekkim uśmiechem. Zespół Daniela Myśliwca pokonał u siebie Stal Mielec (2:1).
- Jagiellonia przedłużyła serię bez porażki do 17 meczów we wszystkich rozgrywkach, ale czwarty remis z rzędu w Ekstraklasie (1:1 z Puszczą) nie może zadowalać Adriana Siemieńca i jego piłkarzy.
- Gorszy moment Lecha w ostatnich tygodniach nie został również wykorzystany przez Cracovię. Pasy tylko zremisowały z Piastem (0:0) i spadli na piątą pozycję w tabeli Ekstraklasy.
- Pogoń po bezbarwnym meczu bezbramkowo zremisowała z Koroną w Kielcach i rundę jesienną zakończyła dopiero na 8. miejscu w tabeli. Zespół Jacka Zielińskiego może natomiast przezimować w strefie spadkowej, jeśli za tydzień Radomiak w zaległym meczu wygra ze Śląskiem.