Lech lepszy od Dudelange. Polskie kluby jedną nogą w Lidze Konferencji

Lechici podążyli śladem Rakowa i tym sposobem mamy już jedną nogą dwie drużyny w europejskich pucharach. Kolejorz zrobił to, czego nie potrafiła Legia w 2018 roku. I absolutnie nie jest to żaden przytyk w stronę warszawskiego klubu, a przykład, że można było dzisiaj zwyczajnie polec i nie byłoby w tym nic nowego. Nie ma co gadać, że mistrz Polski nie ma prawa przegrać z mistrzem Luksemburga. Takie sytuacje się zdarzały i są to tylko kolejne krople w morzu wstydu polskiej piłki klubowej. Całe szczęścia, dzisiaj obeszło się bez tego.

REKLAMA

Tak jak w rewanżu z Karabachem — Kristoffer Velde szybko otworzył wynik

A wszystko zaczęło się już w 6. minucie, kiedy pięknym strzałem wynik otworzył pewien niezbyt lubiany w Poznaniu Norweg. A fakty są takie, że Kristoffer Velde w tegorocznych eliminacjach do europejskich pucharów zanotował już trzy bramki i trzy asysty. Może warto dać mu jednak szansę, skoro na transfery pokroju Damiana Kądziora w stolicy Wielkopolski liczyć nie mogą…

Gra Lecha pozostawiała wiele do życzenia

Nie był to wielki popis Lecha. Cofnięcie się po pierwszej bramce i wyczekiwanie na kontrę mogło okazać się strzałem w kolano. Ale podobnie jak w poprzednich rundach liczy się przejście kolejnego rywala i zdobyte punkty do rankingu. Awans do Ligi Konferencji będzie spełnieniem planu minimum w teczce „Europa”, która znajduje się u Pana Rutkowskiego i Klimczaka w biurze. Sam mecz z Dudelange okazał się bez historii, poznaniacy wyglądali, jakby spoczęli na laurach. Wielka ulga, że Mikael Ishak wziął na siebie ciężar podwyższenia wyniku.

Problemy kadrowe wrócą jak bumerang… i ktoś będzie musiał za nie odpowiedzieć

Póki jednak UEFA nie wykona przelewu, a excel znowu zaświeci się na zielono, w Poznaniu dalej będą musieli się mierzyć z konsekwencjami swoich błędów. Już niedługo Pan Piotr Rutkowski, czyli właściciel klubu, udzieli niedługo wywiadu, w którym poruszy kilka znaczących kwestii (w tym te związane z trenerem). O ile Lech awansuje do fazy grupowej LKE, to najprawdopodniej zyska chwilę oddechu. Ale problem w postaci braku wystarczających wzmocnień powróci jak bumerang, gdy zacznie się faza grupowa i wróci napięty terminarz. Ba! Da o sobie znaki już za tydzień, bowiem z rewanżu wykluczył się kolejny stoper Kolejorza – Antonio Milić. Zwłaszcza że sami widzicie, co już teraz dzieje się z nimi w lidze.

Postawmy sprawę jasno: zespół Lecha się zmienił i już nie przypomina mistrzowskiej ekipy z poprzedniego sezonu. W Europie bronią ich wyniki w postaci kolejnych awansów (na papierze odpadnięcie z Karabachem to żaden wstyd). W lidze mowa o jeszcze innej drużynie, która zwyczajnie nie dojeżdża i zawodzi na całej lini – między innymi przez wąską kadrę. Zarząd, wraz z dyrektorem sportowym, mimo zapewnień o wyciąganiu wniosków, znowu powielił błędy z poprzednich lat i gra w Europie odbija się tragiczną formą na własnym podwórku. Póki co w Kolejorzu dalej sinusoida – u kibiców również. Raz wspierają, raz nie.

W przeciwieństwie do większości środowiska piłkarskiego nie denerwuje się. Na wszystko bowiem przyjdzie czas, w tym na weryfikację. Lech w lidze wiecznie przegrywać nie będzie, muszą się wziąć w garść. Ale równie dobrze tendencja może się utrzymać i trener John van den Brom straci posadę jesienią. W końcu ktoś musi umyć rączki i znaleźć kozła ofiarnego. Zwłaszcza jeżeli tak jak Holender, sam się wystawiłeś na atak.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,595FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ