Nie ma drugiego takiego klubu jak FC Barcelona. Znalezienie innego zespołu, który regularnie walczy o najwyższe cele, jednocześnie zmagając się z brakiem środków na transfery, czy problemami z rejestracją zawodników do poszczególnych rozgrywek, to prawdziwe wyzwanie. Hansi Flick i jego podopieczni są zmuszeni do funkcjonowania w otoczce istnego absurdu. Mimo tego, w zeszłym sezonie udało im się zdobyć wszystkie krajowe trofea. Do perfekcji zabrakło jedynie triumfu w Lidze Mistrzów. Jak prezentuje się sytuacja katalońskiej drużyny przed sezonem 25/26? Czy tę ekipę stać na powtórzenie równie udanej kampanii, a może nawet poprawę wyniku z minionych rozgrywek?
Sezon już za pasem, a Barcelona wciąż nie wie gdzie będzie grać
FC Barcelona miała rozpocząć sezon 25/26 na wyremontowanym Camp Nou. Miał być wielki powrót i ogromna fala entuzjazmu rozlewająca się w związku z tym planem na kibiców i całe środowisko. Niestety bez niespodzianki obietnica ta nie została dowieziona. W ostatnich tygodniach w sieci zaczęły pojawiać się liczne nagrania, prezentujące wciąż surowy i pełen niedociągnięć stan pracy na nowym-starym stadionie Barcy. Kolejna fala krytyka spadła na zarząd klubu, który kombinuje jak może aby przywrócić zespół do gry na docelowym obiekcie. Wszystko wskazuje jednak na to, że przynajmniej kilka pierwszych kolejek będzie musiało zostać rozegranych na wzgórzu Montjuic, tak jak miało to miejsce w poprzedniej kampanii.
Wzmocniony atak
Lwią część sukcesu z zeszłego sezonu FC Barcelona zawdzięcza tytanicznej pracy swoich skrzydłowych – Raphinhii i Lamine Yamala. Gdyby któryś z tej dwójki nie wytrzymał fizycznie trudów gry na kilku frontach, z pewnością nie moglibyśmy dziś mówić o ostatnich triumfach Blaugrany. Potrzeba znalezienia zmienników dla Brazylijczyka i Hiszpana była więc paląca. Deco udało się latem pozyskać na te pozycje Marcusa Rashforda i Roony’ego Bardghjiego. Można powiedzieć, że to chyba jeden z niewielu pozytywów jeśli chodzi o działania Dumy Katalonii na rynku transferowym. Zarówno Anglik jak i Szwed zaprezentowali się obiecująco w sparingach i zapowiada się na to, że Barcelona będzie miała z nich sporo pożytku. Zawodnik wypożyczony z Manchesteru United może zagrać zarówno na lewym skrzydle jak i w roli fałszywego napastnika np. pod nieobecność Roberta Lewandowskiego. Natomiast 19-letni skrzydłowy ze Szwecji powinien być stricte odciążeniem dla Yamala w meczach z mniej wymagającymi rywalami.
Ponadto należy zwrócić uwagę choćby na wysoką formę Gaviego, który zaliczył gola i asystę przeciwko FC Seoul oraz dublet z Daegu FC. Małym odkryciem presezonu jest również Pedro „Dro” Fernandez. 17-latek z La Masii dobrze wykorzystał powierzone mu minuty i błysnął trafieniem z Vissel Kobe. Hansi Flick wypowiadał się o nim bardzo pozytywnie i można przewidywać, że młody pomocnik złapie trochę minut w najbliższym sezonie.
Mocny środek, kluczowa strata w obronie
Oprócz wymienionego już Gaviego, wzrok kibiców Barcy z pewnością będzie zwrócony w stronę Marca Bernala. 18-latek zaliczył imponujące wejście do składu na starcie poprzedniej kampanii, ale pech chciał że już w trzecim występie ligowym zerwał więzadła. Jego aktualna forma po powrocie będzie więc sporą zagadką. Jeśli utalentowany pomocnik da radę nawiązać do poziomu z jakim zaczynał rok temu, dla Barcelony może być to prawie jak dodatkowy transfer.
Pierwsze skrzypce w całej układance bez zmian grać będzie Pedri, który najlepszy duet tworzył z Frenkiem de Jongiem. W odwodzie dla tej dwójki jest jeszcze Marc Casado oraz Fermin Lopez, któremu zdarzało się grać na pozycji nr 8. Środek pola FC Barcelony prezentuje się więc naprawdę dobrze i tu powodów do narzekania nie ma zbyt wiele. Dziwić może jedynie obecność Oriola Romeu w kadrze Blaugrany. Deco powinien już dawno temu znaleźć dla 33-latka nowe miejsce pracy.
Najbardziej martwi za to sytuacja w defensywie. Barca nie dość, że nie sprowadziła żadnego jakościowego stopera, to jeszcze utraciła najlepszego z nich, lidera linii defensywnej, czyli Inigo Martineza. Odejście Hiszpana do Al-Nassr to ogromny cios dla drużyny. Aktualnie Blaugrana ma do dyspozycji jedynie trzech nominalnych stoperów – Ronalda Araujo (kapitan pod nieobecność Ter Stegena), Pau Cubarsiego oraz Andreasa Christensena. Żaden z nich nie gwarantował w ostatnich miesiącach takiej stabilności jak Inigo (Christensen głównie z racjina kruche zdrowie). Hansi Flick będzie więc musiał kombinować na różne sposoby (jak np. próba wystawienia Gerarda Martina na tej pozycji w w meczu z Daegu FC). Szanse, że Barcelona sprowadzi w tym okienku jeszcze jakiegoś środkowego obrońcę, są bowiem bardzo nikłe.
Oddzielić absurd od boiska
Jak sami widzicie, nie trzeba śledzić poczynań FC Barcelony z perspektywa kibica, aby zauważyć w jak niewiarygodnych warunkach muszą funkcjonować tam piłkarze czy trener i jego sztab. Z drugiej strony – jeśli ktoś ma sobie poradzić w takich okolicznościach, to właśnie zespół z Hansim Flickiem na czele. Ta ekipa pokazała już, że potrafi oddzielać grubą kreską wydarzenia boiskowe od tego co dzieje się za kulisami. Drużyna ma wpływ na wyniki sportowe i ma skupiać się jak najlepiej na swoich celach, a nie na czymś poza ich kontrolą. Miejmy więc nadzieję, że dzięki profesjonalizmowi i pozytywnej energii całego kolektywu z Robertem Lewandowskim na czele, Barca również w sezonie 25/26 będzie zachwycać nas ultraofensywnym futbolem, za który kochamy ten sport.