Kto ogląda, jak gra Anglia, ten się w cyrku nie śmieje

W fazie grupowej EURO 2024 Anglia prezentowała się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Ostatecznie podopiecznym Garetha Southgate’a udało się zdobyć pięć punktów i awansować do fazy pucharowej. Pamięć o rozczarowujących występach przeciwko reprezentacjom Danii, Słowenii i Serbii można było więc zmazać pewnym pokonaniem Słowacji w 1/8 finału. Zdecydowany faworyt tego meczu nie miał jednak łatwego zadania, bo nasi południowi sąsiedzi zamierzali sprawić niespodziankę. Trafili na podatny grunt – Anglicy po raz kolejny dali „show”. Show bezradności, niewykorzystanego potencjału i upokarzających problemów ze słabszymi rywalami. I choć znowu im się upiekło, to nadszedł już czas najwyższy, by wyjść z cyrku, wrócić na boisko piłkarskie i wreszcie zacząć grać na miarę oczekiwań.

Zamiast strzelać, Anglia faulowała

Zawodnicy z Wysp Brytyjskich mogli być zaskoczeni wysoką intensywnością narzuconą od pierwszych minut przez ich rywali. To Anglicy atakowali i dłużej byli przy piłce, ale nie ustrzegali się błędów. Zdarzały im się proste, niewymuszone straty piłki i pomyłki w ustawieniu. Każdą z takich sytuacji wykorzystywali Słowacy, którzy zamykali środek pola, wytrwale pracując w defensywie, a po przechwycie ruszali do ataku. Ich dynamiczne zrywy sprawiły, że w pierwszych kilkunastu minutach kartki za przerwanie korzystnych akcji obejrzeli Marc Guehi i Jude Bellingham. Pierwszy z nich został napomniany już w 3. minucie spotkania. Kolejny żółty kartonik obejrzał Kobbie Mainoo, tym razem za niebezpieczne nadepnięcie na stopę rywala.

REKLAMA

Były też akcje, które nie kończyły się przewinieniami. Wtedy reprezentacja Słowacji potrafiła dojść do groźnych sytuacji, które mogły skończyć się bramkami. W pierwszych fragmentach spotkania do najbardziej dogodnej okazji doszedł Lukáš Haraslín. Gracz poruszający się na lewej stronie boiska oddał strzał z bliskiej odległości, ale w ostatniej chwili uderzenie zostało zablokowane przez angielskiego obrońcę. Gdyby Słowak przymierzył wcześniej, notując jeden czy dwa kontakty z piłką mniej, piłka mogłaby zatrzepotać w siatce.

Jego niepowodzenie nie zraziło reprezentantów Słowacji, którzy wciąż popisywali się świetną postawą w fazach przejściowych. Szybko ustawiali się do defensywy, a jeszcze lepiej wychodziło im wyprowadzanie ataków po wejściu w posiadanie futbolówki. W 25. minucie przełożyło się to na otwarcie wyniku przez zawodników Francesco Calzony. Zasłużoną bramkę zdobył Ivan Schranz, który nie pomylił się w stuprocentowej sytuacji. Nawet, gdyby nie trafił, Słowacja najprawdopodobniej miałaby drugą szansę. Napastnik był bowiem faulowany przed uderzeniem. Schranz nawet nie myślał o wymuszaniu „jedenastki” i był jednak skupiony tylko na sfinalizowaniu akcji. Zrobił wszystko, by utrzymać się na nogach i strzałem swoją lepszą, prawą stopą pokonał bramkarza.

Źródło: TVP SPORT (@sport_tvppl) / X

Poukładana Słowacja, bezradna Anglia

Oczywiście Słowacja nie była w stanie na dłuższą metę zdominować swoich przeciwników. Nie zamierzała jednak cofać się do niskiej obrony – kilku z zawodników broniących zawsze znajdowało się na połowie Anglików i doskakiwało do rywali w strefie środkowej. To właśnie przewaga w tym sektorze boiska była kluczowa, bo utrudniała rozegranie piłki. Piłkarze tacy jak Bellingham czy Rice nie mieli nawet chwili spokoju, bo wciąż musieli radzić sobie z bliskością przeciwników. Dlatego też często byli zmuszeni wycofywać piłkę, nie mogli swobodnie odwracać się z nią ani nawet wygodnie jej przyjmować.

To wszystko było jednak nie tylko dowodem słabej dyspozycji angielskich graczy, lecz także dowodem taktycznego przygotowania Słowaków. Ich trener nie zamierzał nastawiać swoich piłkarzy defensywnie, a zamiast tego sprawił, że nie mieli oni zbytniego respektu do Anglików. Świadomi mniejszej jakości piłkarskiej cierpliwie wyczekiwali na swoje szanse, ale gdy już je mieli, myśleni także o skuteczności w ofensywie.

Southgate robił, co mógł

Selekcjoner reprezentacji Anglii próbował zareagować na stratę bramki i trudności w opanowaniu sytuacji boiskowej. Pierwsze działania podjął już w czasie pierwszej części spotkania, przesuwając bocznych obrońców zdecydowanie do przodu. W konsekwencji, jego drużyna w ofensywie grała z zaledwie dwoma obrońcami, a Kyle Walker i Kieran Trippier byli zwolnieni z obowiązków defensywnych.

Kolejnym racjonalnym posunięciem szkoleniowca w przerwie wydawało się dokonanie roszad personalnych. W trakcie meczu za pośrednictwem serwisu X domagał się ich między innymi były piłkarz i ekspert piłkarski Alan Shearer. Postulował on wprowadzenie na boisko Anthony’ego Gordona i Cole’a Palmera.

Źródło: Alan Shearer (@alanshearer) / X

Inny pomysł na odmianę gry zespołu miał jednak Gareth Southgate. Na drugą odsłonę spotkania wyszli ci sami piłkarze. Zmienił się za to ich sposób gry – ataki były wyprowadzane z większym udziałem skrzydłowych, a snajper Anglików, Harry Kane, był nieco bardziej mobilny. Pierwsze efekty mogło to przynieść już w 50. minucie. To wtedy piłkę do bramki wpakował Phil Foden, jednak, jak wykazała interwencja zespołu VAR, był na dość wyraźniej pozycji spalonej.

Źródło: TVP SPORT (@sport_tvppl) / X

Oblężenie słowackiej bramki

Starania Anglików były w drugiej połowie już znacznie bardziej konkretne. Wreszcie udawało im się regularnie dochodzić pod bramkę strzeżoną przez Martina Dúbravkę. Kilkukrotnie mogło zakończyć się to upragnionym wyrównaniem. Bliski tego był przede wszystkim Harry Kane, który długo utrzymał się przy piłce, wbiegł z nią w pole karne i oddał strzał. Został on jednak zablokowany, a Anglia miała tylko kolejny rzut rożny. Łącznie przez cały mecz było ich aż 9, ale rzadko wiązały się z dużym zagrożeniem podbramkowym. Nie było tak dlatego, że Anglicy źle wykonywali te stałe fragmenty. Ich starania zwyczajnie nie były w stanie sprawić kłopotów rosłym słowackim obrońcom, którzy wybijali zdecydowaną większość wrzutek. Pozostałe wypiąstowywał golkiper, który nie bał się interweniować w ten sposób i bezkompromisowo wychodził na przedpole.

REKLAMA

W drugiej połowe Słowacy starali się już jedynie wytrzymać napór na ich bramkę. Przy odrobinie szczęścia mogli jednak strzelić nawet drugiego gola, a nawet zrobić to w niezwykle widowiskowy sposób. Koszmarne nieporozumienie w defensywie Anglików sprawiło, że do piłki w okolicach połowy boiska dopadł David Strelec. Wiedząc, że Jordan Pickford jest źle ustawiony, z pierwszej piłki oddał on strzał mimo ogromnego dystansu od bramki. Brakowało niezwykle niewiele, a rozkojarzenie Anglików mogło skończyć się tragedią.

Źródło: TVP SPORT (@sport_tvppl) / X

Anglia jest niepoważna

W piłce nożnej chodzi o zdobywanie bramek, co w czasie EURO 2024 Anglikom udaje się niezwykle rzadko. Co więcej, w starciu ze Słowacją piłkarze z wielkich klubów Premier League czy Realu Madryt przez długi czas nie sprawiali nawet wrażenia, jakby istotnie zależało im na wyrównaniu stanu meczu. Do końca regulaminowego czasu gry klepali piłkę, wymieniając ponad 700 podań i… nie oddając nawet jednego celnego uderzenia! Z Mistrzostw Europy zrobili sobie piłkarski cyrk. Zlekceważyli Słowaków, którzy dawali z siebie wszystko i pokazali, że w piłce często ważniejsze od zarobków, sławy i umiejętności są oddanie i zaangażowanie.

Największym problemem Anglików było to, jak późno zaczęli faktycznie starać się gonić wynik. Zaczęło się od przebłysków w drugiej części spotkania, ale wciąż były one dość okazjonalne. Wyglądało to jednak tak, jakby Anglia zaczęła grać z maksymalną determinacją dopiero w ostatnim kwadransie. To wtedy przegrywający obili słupek bramki, zupełnie zamknęli Słowaków i nie dawali im powąchać piłki. Nadal nie potrafili przyspieszyć i dojść do wielu naprawdę groźnych szans. Gdyby Słowacja wygrała, nikt nie żałowałby drużyny Southgate’a żegnającej się z turniejem już na etapie 1/8 finału.

Słowacja prowadzi… do 95. minuty!

Te rozważania nie są jednak aktualne, bo w końcówce doliczonego czasu gry Anglia wreszcie zdobyła gola wyrównującego! Piękny strzał przewrotką Jude’a Bellinghama rzutem na taśmę utrzymał jego zespół w grze i wywołał szok w szeregach Słowaków. Mimo nadludzkich wysiłków przez cały mecz, w samej końcówce stracili gola i w związku z remisem musieli walczyć o awans przez kolejne 30 minut.

Źródło: TVP SPORT (@sport_tvppl) / X

A w dogrywce…

Anglia wyszła na prowadzenie! I to zrobiła to już kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry przez arbitra! Akcję drużyny głową wykończył Harry Kane, który oddał drugi celny strzał swojej drużyny, jednocześnie strzelając jej drugiego gola. Zrobił coś niesamowitego, bo sprawił, że 1,5 godziny fatalnej gry (zarówno swojej, jak i całego zespołu) zamienił na euforię i prowadzenie. Dwa szybkie ciosy wystarczyły, by długotrwała bezsilność Anglików nie była już widoczna w wyniku meczu.

Źródło: TVP SPORT (@sport_tvppl) / X

Do końca meczu Synowie Albionu grali pragmatycznie i zachowawczo. Wygrali, awansowali do ćwierćfinału EURO, ale pokazali, że ich gra jest, delikatnie mówiąc, daleka od optymalnej. Niech nie cieszą się z awansu. Niech wracają do hotelu, odpoczną i zrobią coś, by wreszcie być kadrą nie tylko wielkich nazwisk, ale przede wszystkim widowiskowej gry. Albo nie, po prostu normalnej gry w piłkę. Gry na wysokim poziomie. Gry jakkolwiek odmiennej od dotychczasowej. Bo takiej Anglii po prostu nie da się oglądać.

Anglia 2:1 Słowacja (Jude Bellingham 90+5′, Harry Kane 91′ – Ivan Schranz 25′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,103FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ