Lech Poznań stracił wprawdzie szanse na grę w Lidze Mistrzów, lecz nie stracił godności w dwumeczu z Crveną zvezdą Belgrad. Kolejorz odpadł, ale z twarzą, unikając kompromitacji. Ekipa z Wielkopolski zapewne nie zadowoli się samą Ligą Konferencji, więc z pewnością nie odpuści dwumeczu z Genkiem. Zanim pojedynek z Belgami, w terminarzu poznaniacy mieli zapisany jeszcze mecz z Koroną Kielce. Podopieczni Jacka Zielińskiego zaczęli słabo ten sezon, lecz powoli się rozkręcają, czego świadectwem jest przekonujące zwycięstwo nad Radomiakiem Radom. Przed starciem z kielczanami Lech zajmował 9. miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy. W 3 meczach przegrali raz i zdaniem bukmacherów po przyjeździe kielczan to nie miało ulec zmianie. Historia także przemawia na korzyść mistrzów Polski – w 10 ostatnich meczach z Koroną przegrali tylko raz.
Grali, atakowali, ale gola strzelić nie mogli
Podopieczni Nielsa Frederiksena nie mieli zamiaru czekać na to, co zrobią rywale i od razu wzięli sprawy w swoje ręce. Niewiele brakowało, a już w 4. minucie Xavier Dziekoński mógł zapomnieć o czystym koncie. Bramkarz Korony źle wyprowadził piłkę, z czego chciał skorzystać Luis Palma. Honduranin oddał groźny strzał z daleka, lecz Dziekoński w porę się wrócił i obronił to uderzenie. Kolejorz obiecująco rozpoczął ten mecz. Minęło ledwie kilka minut, a bramka dla Lecha już wisiała w powietrzu. Korona z kolei cofnęła się do obrony i czekała na okazję do kontry. W 11. minucie Palma znowu był blisko gola, jednakże Dziekoński również był lepszy – palcami musnął piłkę na rzut rożny.
Może i Lech prowadził grę, ale co z tego, skoro to Korona jako pierwsza znalazła drogę do bramki? W 20. minucie Dziekoński posłał „lagę” na połowę przeciwnika, gdzie na nią czekał Wiktor Długosz. 25-latek rozpędził się, wygrał pojedynek z Michałem Gurgulem, a następnie wykorzystał złe ustawienie Bartosza Mrozka i piłka zatrzepotała w siatce. Radość z gola nie potrwała długo – Długosz był na spalonym. Kolejorz miał sporo szczęścia.
Korona co jakiś czas dochodziła do głosu. Przez większość czasu to jednak Lech był w posiadaniu piłki i miał kontrolę nad przebiegiem spotkania. Poznaniacy utrzymywali posiadanie na poziomie około 70%. Strzałów oddawał sporo, lecz żaden z nich, jak na złość, nie chciał wpaść do bramki. Akcje kreowali sobie niezłe, tylko brakowało tego decydującego czynnika. Pod koniec połowy kielczanie coraz częściej nacierali, ale zabrakło czasu. Przy tylu okazjach, jakie miał np. tuż przed przerwą Kornel Lisman, aż grzechem jest nie strzelić choćby gola.
Nieskuteczność Lecha wreszcie się zemściła
Antoñín niemal równo z gwizdkiem zaczynającym drugą połowę wysłał gospodarzom sygnał ostrzegawczy. Lech go nie zignorował i wreszcie umieścił piłkę w siatce. Zagotowało się w polu karnym, Korona próbowała się bronić. W tym gąszczu obrońców odnalazł się Mikael Ishak, który zagrał do Palmy. Honduranin bez większych trudów pokonał Dziekońskiego, lecz ostatecznie wyniku nie zmienił. Przyjmując podanie od kapitana Lecha, 25-latek nieumyślnie, ale pomagał sobie ręką.
Lech może i prowadził grę, ale aż ciężko było patrzeć na jego nieudolność w ataku. Przewaga w liczbie celnych strzałów była porażająca, na korzyść Kolejorza. No ale trudno jest pokonać bramkarza, jeśli strzela się prosto w niego. Na tę bezsilność nie mogli patrzeć również podopieczni Jacka Zielińskiego, którzy wzięli sprawy w swoje ręce. W 64. minucie Mateusz Skrzypczak dał się ograć jak dziecko Dawidowi Błanikowi, po czym ten popędził w stronę bramki Lecha. 28-latek płaskim strzałem na dalszy słupek precyzyjnie wykończył tę akcję – i to właśnie w taki sposób, jaki sprawiał Kolejorzowi problemy od ponad godziny.
𝐊𝐨𝐫𝐨𝐧𝐚 𝐩𝐫𝐨𝐰𝐚𝐝𝐳𝐢 𝐰 𝐏𝐨𝐳𝐧𝐚𝐧𝐢𝐮! 🔥
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 16, 2025
Dawid Błanik golem potwierdza dobrą formę 💪
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/Qu4lA0lsQ0
Na remis wystarczyło
Lech starał się jak najszybciej odpowiedzieć na gola Błanika. Nie miał zbyt wiele czasu, to też musiał nieco pokombinować. Palma wciąż był aktywny, lecz trudno było mu coś wskórać. Niels Frederiksen także próbował działać, rotując składem. Duńczyk musiał podjąć ryzyko – tak, wpuścił na murawę Bryana Fiabemę. Liczba niewykorzystanych okazji przez Kolejorza wołała wręcz o pomstę do nieba. Lecz na szczęście dla poznaniaków, wreszcie dopięli swego. W 83. minucie Ishak precyzyjnie wrzucił piłkę na głowę Palmy. Obrona Korony mogła lepiej przypilnować Honduranina, który wyskoczył do futbolówki i z bliska wbił ją głową do siatki.
𝐆𝐎𝐎𝐎𝐎𝐎𝐎𝐋! 𝐌𝐚𝐦𝐲 𝐫𝐞𝐦𝐢𝐬! 𝐏𝐚𝐥𝐦𝐚 𝐳 𝐝𝐞𝐛𝐢𝐮𝐭𝐚𝐧𝐜𝐤𝐢𝐦 𝐠𝐨𝐥𝐞𝐦 𝐝𝐥𝐚 𝐋𝐞𝐜𝐡𝐚! ⚽
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 16, 2025
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cUAHv pic.twitter.com/7Xkp74fgDL
Remis oczywiście nie zadowalał mistrzów Polski. Dokładali wszelkich starań, by na ostatnią chwilę wywalczyć sobie jeszcze pełną pulę. Zabrakło jednak trochę czasu i Lech musiał się podzielić punktami z Koroną. Ten mecz mógłby się potoczyć zupełnie inaczej, gdyby Kolejorz lepiej wykańczał swoje akcje bramkowe. Miał ich więcej, niż Korona, jednakże ich finalizacja wyglądała dziś kiepsko. To nie jest najlepszy prognostyk przed dwumeczem o Ligę Europy. Pozostaje tylko liczyć, że poznaniacy wyciągną wnioski z tego meczu i poprawią się przed starciem z Belgami. Lech awansował na 7. miejsce w tabeli, zaś Korona – na 11.