Koniec z marnowaniem potencjału? Graham Potter ma odmienić West Ham

Pożegnaniem Davida Moyesa po 4,5-rocznej i bardzo owocnej współpracy West Ham zamierzał oddzielić grubą kreską przeszłość i wejść w nowy rozdział historii klubu. Zatrudnienie Julena Lopeteguiego okazało się jednak nietrafionym pomysłem i po pół roku wręczono Hiszpanowi wypowiedzenie. Młoty mają wysokie ambicje, ale w ostatnich miesiącach koncertowo marnują potencjał, jaki drzemie w tym klubie. Teraz ma to zmienić nowy menedżer, Graham Potter.

David Moyes i Julen Lopetegui

Pożegnanie Davida Moyesa pod koniec poprzedniego sezonu było logiczną decyzją ze strony władz klubu. Szkot miał wielkie zasługi dla klubu, ale oceniając rozwój zespołu w ostatnich miesiącach jego pracy i perspektywy na najbliższą przyszłość, sprawy nie wyglądały kolorowo. Trudno było być optymistą. W 2024 roku w 19 ligowych meczach pod wodzą Moyesa West Ham zdobył tylko 19 punktów. To średnia, z którą w perspektywie całego sezonu nie można myśleć o niczym więcej niż o utrzymaniu. W tym okresie gorzej od Młotów punktowało sześć zespołów. Fatalnie spisywała się defensywa, ponieważ więcej goli w 2024 roku w poprzednim sezonie stracili tylko dwaj spadkowicze – Sheffield i Luton. Element, którym wcześniej drużyna Davida Moyesa się wyróżniała, stał się ich największą bolączką. Z Ligi Europy Młoty odpadły w ćwierćfinale, ale porażka z Bayerem Leverkusen musiała zostać przyjęta z dużym zrozumieniem.

REKLAMA

Julen Lopetegui miał przywrócić zespół do miejsca, w którym znajdował się w poprzednich sezonach, gdy regularnie znajdował się w górnej połowie tabeli i brał udział w europejskich pucharach wprowadzając przy tym bardziej widowiskowy styl gry. Nie udało mu się jednak ani jedno, ani drugie. Hiszpański szkoleniowiec zostawił West Ham na 14. miejscu w tabeli, minimalnie poprawiając średnią punktów Davida Moyesa z 2024 roku (z 1 na 1,15 pkt/mecz). Młoty mają czwartą najbardziej dziurawą defensywę w obecnym sezonie ligowym tracąc średnio prawie dwa gole na spotkanie. Statystyki te są tym bardziej rozczarowujące, że Julen Lopetegui – w przeciwieństwie do Davida Moyesa w trzech ostatnich sezonach – nie musiał godzić rozgrywek krajowych z europejskimi. Miał czas na trening, na tłumaczenie piłkarzom swojej filozofii, na spokojne budowanie projektu. Ale nie potrafił go wykorzystać.

Zmarnowany potencjał w 2024 roku

Miniony rok kalendarzowy był dla kibiców West Hamu ogromnie rozczarowujący. Sumując punkty za wszystkie ligowe mecze rozegrane w 2024 roku Młoty znalazłyby się w takiej tabeli na 15. miejscu. Nie licząc spadkowiczów i beniaminków, którzy nie spędzili całego roku w najwyższej klasie rozgrywkowej mniej „oczek” od klubu z London Stadium zdobyły tylko dwie drużyny – Wolves i Everton. Gorszy bilans bramkowy od WHU miało z kolei tylko Sheffield. Młoty są natomiast niechlubnym liderem w liczbie straconych goli.

West Ham śmiało można wskazać jako największe rozczarowanie klubowe 2024 roku w Premier League. Mówimy o klubie z bardzo dużym potencjałem kadrowym, finansowym oraz kibicowiskim. W letnim okienku transferowym działacze Młotów nie próżnowali chcąc przygotować nowemu trenerowi zespół z jak największymi możliwościami. Nie sprzedali żadnego kluczowego zawodnika, zainwestowali prawie 150 mln euro, a kilka wzmocnień przeprowadzono w ramach wypożyczeń (Todibo i Fullkrug) lub wolnego transferu (Guido Rodriguez), więc można zakładać, że w budżecie płacowym ta kwota wygląda jeszcze bardziej imponująco. West Ham był jednym z najbardziej aktywnych klubów na rynku transferowym i pod koniec sierpnia bardzo pozytywnie oceniano ich ruchy.

Na papierze West Ham ma naprawdę silną kadrę

Jarrod Bowen, Lucas Paqeta oraz Mohammed Kudus to piłkarze, którzy regularnie łączeni są z większymi klubami i śmiało możemy postawić tezę, że poradziliby sobie w drużynie walczącej o najwyższe cele. West Ham ma jednak duże ambicje i dopóki piłkarze nie naciskają na odejście to nawet bardzo wysokie kwoty nie przekonają ich do sprzedaży. Młotom często udaje się także namówić do podpisania kontraktu graczy, którymi zainteresowane są większe kluby. Poprzedniego lata udało się to z Mohammedem Kudusem, który był na celowniku wielu silnych zespołów. O potencjalnym transferze Jean-Claira Todibo mówiło się także w kontekście Manchesteru United. W przypadku Guido Rodrigueza były nawet plotki o Barcelonie, a gwiazdą Championship poprzedniego sezonu, Crysencio Summervillem również były zainteresowane większe kluby.

W swoich szeregach West Ham ma też piłkarzy z doświadczeniem w Lidze Mistrzów. Niclas Fullkrug w poprzednim sezonie grał w finale tych rozgrywek. Mohammed Kudus i Edson Alvarez zbierali doświadczenie na największej europejskiej scenie w Ajaxie, a Tomas Soucek i Vladimir Coufal awansowali raz ze Slavią Praga do Champions League. Aaron Wan-Bissaka ma za sobą trzy sezony gry w LM jako piłkarz Manchesteru United. Alphonse Areola zebrał prawie 20 meczów jako bramkarz PSG i Realu. Podobnie Carlos Soler w barwach PSG i Valencii. Emerson zanotował kilka meczów w Lidze Mistrzów jako piłkarz Chelsea, a Jean-Clair Todibo zadebiutował w tych rozgrywkach jeszcze jako piłkarz Barcelony.

West Ham ma również bardzo duży potencjał kibicowski. Ich obiekt jest trzecim pod względem pojemności w całej Premier League. London Stadium regularnie wypełnia się po brzegi, ponieważ wyższa średnia frekwencja w Anglii od kilku lat jest tylko na Old Trafford.

West Ham musi zrobić najważniejszy krok

West Ham pod kątem infrastrukturalnym, finansowym, kibicowskim oraz kadrowym jest już przygotowany, aby być klubem znaczącym coś nie tylko w Anglii, ale też w Europie. Przez ostatnie lata potencjał ten udawało się łączyć z sukcesami sportowymi (trzy sezony z rzędu w europejskich pucharach i triumf w Lidze Konferencji), ale rok 2024 przyniósł zapaść. Graham Potter przychodzi na London Stadium, aby wykonać z zespołem decydujący krok, dzięki któremu zespół znów na boisku będzie odzwierciedlał skalę ambicji, jaką mają – albo powinny mieć – osoby zarządzające klubem. Oceniając możliwości West Hamu możemy stawiać znak równości pomiędzy nimi, a Aston Villą, czy Newcastle, czyli zespołami, które w ostatnich sezonach meldowały się w Lidze Mistrzów i potrafiły wykorzystać słabszy okres któregoś z klubów big six. Odzwierciedlają to również wydatki na pensje piłkarzy. Aston Villa, Newcastle i West Ham to trzy kluby mające najwyższy budżet płacowy wyłączając wielką szóstkę.

West Ham miał prawie wszystko, aby być klubem znajdującym się na drugiej najwyższej półce w Anglii. Prawie, ponieważ w ostatnim czasie nie posiadał trenera, który wykrzesa z zespołu odpowiednio wiele potencjału. Po zatrudnieniu Grahama Pottera w klubie mają nadzieję, że z pierwszego zdania w tym akapicie będą mogli wykreślić słowo „prawie”.

REKLAMA

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,746FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ