Źle się dzieje w państwie szwedzkim. Podopieczni Jana Anderssona stracili co prawda szansę awansu na przyszłoroczne Mistrzostwa Europy, jednak i tak byli zdecydowanym faworytem rywalizacji z kadrą Azerbejdżanu. Spotkanie, które miało być „odkupieniem” bardzo nieudanych kwalifikacji Euro 2024, okazało się jedną z największych kompromitacji w dziejach tego skandynawskiego kraju. Szwecja przegrała 0:3, notując swoją czwartą porażkę na przestrzeni siedmiu dotychczasowych spotkań kwalifikacyjnych. Dodajmy, ze Azerbejdżan od 57. minuty grał w dziesiątkę, a decydujący gol padł po uderzeniu niemalże ze środka boiska.
Szwedzi wystawili silny skład
Na boisku pojawili się tacy zawodnicy jak Dejan Kulusevski, Victor Lindelof, Emil Forsberg czy… Linus Waqlvist z Pogoni Szczecin. Goście mieli co prawda wyższe posiadanie piłki, zanotowali więcej strzałów (także celnych) oraz wywalczyli więcej rzutów rożnych. Co z tego, skoro żaden z nich nie został zamieniony na gola? Emin Makhmudov, Renat Dadasov oraz ponownie Emin Makmudov. Azerbejdżan oddał w tym meczu trzy celne strzały i wygrał 3:0. Szczególnej urody było ostatnie z trafień – 31-letni zawodnik Nefci Baku wykorzystał złe ustawienie Robina Olsena i przelobował golkipera kadry Szwecji z połowy boiska.
Oczywiście, ten mecz nie miał większej wartości dla losów kwalifikacji
Obu zespołów nie zobaczymy na Euro 2024. Wydaje się jednak, że spora rewolucja w kadrze Szwecji jest już nieunikniona. Takie klęski to paliwo do zmian. Azerbejdżan? Nie zagrał wielkiego meczu, jednak przeważał zaangażowaniem, miał więcej szczęścia i był konkretniejszy. To wystarczyło, by zadać Szwedom wstydliwą porażkę. Reprezentacja, która w marcu ubiegłego roku toczyła baraże przeciwko biało-czerwonych o awans na Mundial w Katarze, obecnie jest pogrążona w sporym kryzysie, a klęska z Azerami jest kulminacją problemów z ostatnich miesięcy.