Poznaliśmy już trzech półfinalistów Pucharu Anglii. Manchester City pokonał Newcastle, Coventry wygrało z Wolves, a Chelsea wyeliminowało Leicester. Na sam koniec weekendu z FA Cup zaplanowano starcie pomiędzy Manchesterem United, a Liverpoolem na Old Trafford, klasyk angielskiej piłki.
Zespół Erika ten Haga nas zaskoczył
Na podstawie ostatnich spotkań mogliśmy się spodziewać, że zagrają defensywnie, oddadzą piłkę Liverpoolowi i będą czekać na kontry. Piłkarze Czerwonych Diabłów wyszli jednak na mecz z ogromną determinacją, jakby chcieli pokazać, że są w stanie rywalizować jak równy z równym z najlepszymi zespołami w Anglii. Zaskoczeni byli także The Reds, którzy już w 10. minucie przegrywali 0:1 po bramce Scotta McTominaya. Szkot wskoczył do podstawowego składu w miejsce kontuzjowanego Casemiro. Manchester United był proaktywny, dobrze funkcjonował w pressingu, wygrywał piłki stykowe i wyprowadzał składne ataki po przejęciu piłki. Taki obraz gry nie potrwał jednak długo.
Wkrótce spotkanie zaczęło wyglądać tak, jak mogliśmy się spodziewać. Liverpool zaczął częściej utrzymywać się przy piłce, czym uspokoił nabuzowanych rywali i sprowokował ich do cofnięcia się bliżej własnej bramki. Kluczowi w przejęciu kontroli nad meczem byli Wataru Endo i Alexis Mac Allister, którzy praktycznie nie mylili się w swoich podaniach. W pierwszej połowie 28 z 30 podań Japończyka dotarło do celu, a Argentyńczyk pomylił się tylko raz (25/26). W lubiącym bezpośrednią grę Liverpoolu taki balans jest potrzebny. Choć obaj mieli problemy z zatrzymywaniem kontrataków, to dzięki ich dokładności w rozegraniu Manchester United wyprowadzał ich coraz mniej.
Mac Allister od siebie dołożył także wyrównującego gola
Jeszcze przed przerwą zespół Jurgena Kloppa objął prowadzenie. Liverpool założył wysoki pressing, Joe Gomez odebrał piłkę, a piłkę do siatki skierował Mohamed Salah. Goście szybko podnieśli się po pierwszym ciosie.
W drugiej połowie Liverpool znowu nastawił się na kontrolę spotkania. Teoretycznie Manchester United ciągle był w grze, ponieważ tracił tylko jedną bramkę, ale w praktyce z każdą kolejną minutą chyba nawet najwierniejsi kibice Czerwonych Diabłów przestawali wierzyć w korzystny wynik. Liverpool schował piłkę do sejfu, sporadycznie pozwalał rywalom podejść pod ich pole karne i jedyne czego im brakowało do zamknięcia meczu to kolejny gol. W futbolu niczego jednak nie można być pewnym. W 87. minucie Manchester United oddał pierwszy celny strzał w drugiej połowie i było 2:2, a bohaterem został wyśmiewany w tym sezonie Antony.
W dogrywce oglądaliśmy odmieniony Manchester United
Erik ten Hag w końcówce podstawowego czasu gry zdjął Varane’a i zastąpił go Amadem Diallo w poszukiwaniu wyrównującego gola. Gospodarze przeszli na ustawienie z trójką obrońców, więcej zawodników angażowali w pressing i poskutkowało to tym, że to oni byli stroną lepszą. Wtedy jednak spotkało ich to samo, co w 87. minucie Liverpool. Goście pod koniec pierwszej połowy dogrywki ponownie wyszli na prowadzenie po strzale Elliota, który odbił się jeszcze od Eriksena.
To nie był jednak koniec emocji na Old Trafford. W 113. minucie piłkę na własnej połowie stracił Darwin Nunez, Manchester United szybko ruszył z atakiem i Rashford doprowadził do wyrównania. Na samym finiszu Manchester United wyprzedził Liverpool i zakończył wszystko przed rzutami karnymi. Po rzucie rożnym dla The Reds gospodarze przejęli piłkę i Garnacho z Diallo wyprowadzili kontrę, którą zakończył ten drugi. To był niesamowity mecz zakończony w nieprawdopodobny sposób. Manchester United zapewnił sobie awans do półfinału Pucharu Anglii!