Piękny nowoczesny obiekt w Sosnowcu — Arcelor Mittal Park był areną pojedynku pomiędzy walczącym o utrzymanie Zagłębiem a głównym kandydatem do awansu ŁKSem Łódź. Dodatkowego smaczku tej rywalizacji dodało na pewno to, że trenerem Łódzkiego Klubu Sportowego jest Kazimierz Moskal, były opiekun gospodarzy dzisiejszego spotkania.
Zagłębie Sosnowiec w ostatniej kolejce dosyć niespodziewanie zremisowało z Chojniczanką, a ŁKS na własnym stadionie pokonał Podbeskidzie Bielsko-Biała
W szeregach ŁKS zabrakło Pirulo i Kowalczyka, odpoczywający za nadmiar żółtych kartek. Na meczu obecny był m.in. Radosław Sobolewski – szkoleniowiec Wisły Kraków. Z animuszem od początku spotkania ruszyli gospodarze, którzy atakowali bramkę Aleksandra Bobka czy to z kontry, ataku pozycyjnego czy też za sprawą rzutów różnych wykonywanych z rogu boiska przy szczelnie wypełnionej klatce przez łódzkich fanatyków.
Michał Trąbka coraz bardziej rozkręcał się na lewym skrzydle, dzięki czemu stworzył pierwszą groźną sytuację dla ŁKSu, ale zabrakło wykończenia w polu karnym przez jego kolegów z drużyny. W 10. minucie gry przepięknym i piekielnie mocnym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się kapitan Zagłębia, Maksymilian Rozwandowicz nie dając najmniejszych szans Aleksandrowi Bobkowi. Chwilę później strzał Maksymiliana Banaszewskiego na rzut rożny sparował golkiper gości. Dalsze minuty tego spotkania mijały pod dyktando gospodarzy i ŁKS był bardzo bezbarwny. Goście atakowali, dośrodkowywali w pole karne, ale z ich ataków nie powstawała żadna groźna sytuacja. Po pół godziny gry bardzo niecelnie uderzał Szumilas, następnie gospodarze mieli kolejny rzut rożny, ale nie musiał interweniować Bobek. Niedługo później gospodarze wywalczyli rzut wolny z tego samego miejsca, z którego świetnie uderzał Rozwandowicz, ale tym razem wykonanie było o wiele gorsze.
W 38. minucie miejsce miała prawdopodobnie najlepsza sytuacja dla ŁKSu w pierwszej części spotkania — świetnie w polu karnym odnalazł się Stipe Jurić, jednak po przyjęciu piłki nie dokręcił strzału, który wylądował daleko, daleko obok prawego słupka bramki Mateusza Kosa. W końcówce pierwszej połowy ŁKS miał dwie dogodne sytuacje do zdobycia bramki. Najpierw zabrakło niewiele by po rzucie wolnym piłkę w bramce umieści Jurić, a następnie z rzutu rożnego celnie głową uderzył Marciniak, ale na posterunku był Kos.
Zagłębie również drugą część spotkania rozpoczęli z przytupem, bo chwilę po gwizdku bardzo groźnie uderzał Banaszewski
Kolejne minuty spotkania były dużo spokojniejsze, oba kluby miały swoje okazje, z których nie wynikło nic groźnego. W 61. minucie żółta kartka dla Adama Marciniaka, kapitana zespołu gości, który mocno gestykulował i interpretował decyzję arbitra. ŁKS Łódź mocno naciskał na to, żeby zmienić wynik tego spotkania, ale cały czas bił głową w mur. Złe dośrodkowania w pole karne, brak pomysłu na podanie do kolegi w polu karnym czy brak strzałów z dystansu to tylko niektóre z bolączek Łódzkiego Klubu Sportowego w tym meczu. Świetnie na pełnym gazie w pole karne przedostał się Dawid Kort, ale wypuścił sobie piłkę za daleko i bez problemu interweniował Mateusz Kos.
W 77. minucie groźnie w pole karne dośrodkowywał Meik Karwot, ale Szymon Sobczak źle uderza piłkę głową. Po 80. minucie boisko na noszach opuścił niestety Dominik Jończy (oby to nie był groźny uraz), a następnie groźnie zderzyli się ze sobą bramkarz ŁKS i Szymon Sobczak. W doliczonym czasie mogliśmy zrywy jednych i drugich, ale bez konsekwencji dla zmiany wyniku. Zagłębie zagrało bardzo mądre i skuteczne spotkanie. Słusznie wygrali, a trener Malinowski na pewno ma wiele powodów do zadowolenia. ŁKS mocno komplikuje sobie sprawę bezpośredniego awansu i już w kolejnej kolejce zagra hitowe spotkanie z Wisłą Kraków. Zagłębie z kolei wybiera się na mecz do Niecieczy.
Zagłębie Sosnowiec – ŁKS Łódź 1:0 (Rozwandowicz 9′)
Autor: Kamil Węgrzyk