Po pokonaniu w piątek Słowenek kolejnymi rywalkami polskich siatkarek w mistrzostwach Europy były Węgierki. Nie ma się co oszukiwać. Węgierki prezentują bardzo zbliżony poziom do poprzednich przeciwniczek i wygranie za trzy punkty takiego spotkania było dla podopiecznych Stefano Lavariniego tylko i wyłącznie formalnością. Był to swego rodzaju kolejny sparing przed tymi większymi przetarciami jak, chociażby poniedziałkowe starcie z Serbkami.
Spokojne budowanie przewagi
W takich meczach koncentracja to podstawa. Przeciwniczki z niższej półki, a takimi w tym meczu były Węgierki (z całym szacunkiem) w takich meczach chcą się pokazać z jak najlepszej strony. Dlatego Polki musiały zachować stuprocentowe skupienie. Mogły grać spokojnie, lecz tak aby nie dać uwierzyć swoim rywalkom w pozytywny wynik. Zwłaszcza, że nasze dziewczyny były w tym meczu o trzy klasy sportowe lepsze. Wygrały pierwszego seta pewnie, ale tylko do 22. Nie narzekam, spokojnie. Jednak niepotrzebnie Polki dały Węgierkom uwierzyć w siebie i oddać kilka głupich punktów. Było to zupełnie niepotrzebne i można było tego jak najbardziej uniknąć.
Natomiast drugi set to absolutna dominacja Polek. Spokój, opanowanie i klasa. Rozegrały się nasze Panie w tej partii i szły po pewne zwycięstwo. Wszystko szło zgodnie z planem. Nie było tutaj mowy o jakimkolwiek przypadku. Nie ma powodów do głębszego rozwodzenia się nad tą partią, bo była ona koncertem w wykonaniu naszych pań.
Niepotrzebna utrata koncentracji
Podobnie Węgierki grały w trzecim secie. Wiedziały, że zbytnio nie miały nic do stracenia. Grały na jeszcze większym luzie oraz z chęcią jak najlepszego pokazania się światu. Z takim rywalkami czasami gra się ciężko. Lubi się pojawiać u faworytów lekkie rozluźnienie i rozkojarzenie. I takie coś się wkradło niestety u naszych Pań. Węgierki z minuty na minutę zaczęły coraz bardziej w siebie wierzyć. Polki popełniały sporo niewymuszonych błędów. Nasze rywalki wypracowały sobie w końcowej fazie seta kilkupunktową przewagę, której nie zamierzały już wypuszczać. Zapracowały sobie na tego seta Węgierki swoją cierpliwością, nieustępliwością i dążeniem do celu. Uczciwą pracą ludzie się bogacą, a Polki, zamiast skończyć spokojnie mecz w trzech setach, same sobie narobiły problemów i dały Węgierkom cień nadziei na osiągnięcie w miarę korzystnego wyniku z ich perspektywy.
W czwartej partii Polki dopięły formalności. Uzyskały w środku seta kilkupunktową przewagę i kontrolowały wynik do końca meczu. Podopieczne Stefano Lavariniego zaliczyły kolejny udany sparing przed poniedziałkową batalią z Serbią. Od jutra zaczyna się porządne granie dla Polek na tym turnieju. Nie odbyło się niestety bez problemów, lecz wynikały one z powodu zbyt szybkich rotacji w składzie i niepotrzebnej utraty koncentracji. O spadku formy czy braku umiejętności nie ma tutaj mowy. Trzeba pamiętać, że już nie będzie tak prostych meczów jak ze Słowenkami i Węgierkami. Będzie coraz trudniej. Tam już nie będzie sobie można pozwolić na chwilę dekoncentracji.
Jednak takie dwa łatwe mecze w takich turniejach są jak najbardziej potrzebne i przydatne. Poprawiają one morale w zespole. Przywracają pewność siebie i stopniowo wprowadzają w atmosferę całej imprezy. Najważniejsze, że udało się je wygrać bez jakichkolwiek urazów i problemów. Każdy kibic przed tymi meczami wiedział, że nie może się w tych spotkaniach wydarzyć nic złego. Mamy silną drużynę i takie mecze to formalność.