Chelsea zalicza najgorszy start w Premier League po pięciu kolejkach od sezonu 2015/2016, kiedy to zwolniła w trakcie sezonu Jose Mourinho i zakończyła rozgrywki na 10. miejscu. Dzieje się tak, mimo że czterokrotnie byli stawiani w roli faworyta. To oznaczało, że wcale w spotkaniu z Aston Villą nie musieli odnieść sukcesu. Drużyna Unaia Emery’ego przyjechała na Stamford Bridge po porażce z Legią Warszawa w meczu grupowym Ligi Konferencji. „The Villains” byli tym bardzo podrażnieni i chcieli odnieść trzecie z rzędu zwycięstwo w meczu wyjazdowym z „The Blues”.
Nieskuteczność i brak pomysłu
Obserwując spotkanie, można śmiało stwierdzić, że w Chelsea nie zmienia się nic. Dalej gra polega na licznych podaniach, przewadze w posiadaniu piłki i braku osoby chcącej wziąć odpowiedzialność za grę. Brakowało przyspieszenia i wykończenia. Nicolas Jackson zmarnował kolejną okazję, którą wykreował mu Mychajło Mudryk. Można sobie zadać śmiało pytanie: Co z tego, że Chelsea przeważa? No właśnie nic. Dosłownie nic nie wynika z przewagi „The Blues”. Wszystko jest bardzo przewidywalne i ślamazarne. Brakuje w tym wszystkim chęci do gry. Piłkarze wyglądają jak zlepek osób, którzy grają ze sobą pierwszy raz. Gdy wcześniej wspominany Mudryk zrobi nawet różnicę, ogra rywala jeden na jeden to jego dobre dośrodkowania nie znajdują adresata.
Wiele zagrań piłkarzy Chelsea było niedokładnych. Zawsze w nich czegoś brakuje, przez co większość akcji z tych obiecujących momentalnie trafia do kosza. Tak się nie da grać i osiągać jakichś sukcesów. A w tym momencie sukcesem dla kibiców Chelsea jest wygrywanie meczów w Premier League. Nawet z tym podopieczni Mauricio Pochettino nie potrafią sobie poradzić. Najwidoczniej są to zbyt duże wymagania. Jednak jak tak dalej pójdzie, to będziemy mówić coraz poważniej o strefie spadkowej, w której znajduje się tak zasłużony klub, jakim jest Chelsea. Nie z takimi piłkarzami i nie z takim trenerem. To po prostu się nie łączy, ale skoro nie wygrywa się spotkań, to można, a nawet trzeba o tym mówić.
W końcówce pierwszej połowy swoich szans szukali goście, lecz były to nic nieznaczące pojedyncze zrywy. Na tyle było stać podopiecznych Unaia Emery’ego. Za to trzeba jak najbardziej Chelsea pochwalić. Nie pozwalali swoim rywalom na zbyt wiele, lecz szkoda, że nie potrafią wykorzystać swoich okazji. A tych mieli dość sporo.
Utrudnianie samemu sobie
Gdy wydawało się, że gol Chelsea padnie prędzej czy później, to w 58. minucie czerwoną kartkę dostał Malo Gusto i zawodnicy The Blues grali w dziesięciu. Dodatkowo Nicolas Jackson dostał piątą żółtą kartkę w tym sezonie, co skutkuje pauzą w następnej kolejce Premier League. W 6 spotkaniach Senegalczyk dostał pięć żółtych kartek. Jest to co najmniej śmieszne i nie zdziwię się, jeśli to Jackson jest piłkarzem, który jako pierwszy takiego wyczynu dokonał. Przecież to się nie mieści w głowie.
Po tym jak Malo Gusto dostał czerwoną kartkę, a Chelsea musiała radzić sobie w osłabieniu, to goście otworzyli się na ataki. Wyczuli swoją szansę. Przeszli do żwawszych ataków i z minuty na minutę w poczynaniach piłkarzy Unaia Emery’ego był widoczny coraz większy luz. Mauricio Pochettino był zmuszony do przeprowadzenia zmian, ustawiających zespół bardziej defensywnie. Przez to gospodarze jedyne zagrożenie, jakie potrafili stworzyć to takie za pomocą kontrataku. The Blues w jednym takim ataku za bardzo ruszyli do przodu. Przez to właśnie goście mogli przeprowadzić kontrę, którą golem zwieńczył w 73. minucie Ollie Watkins.
Aston Villa pokazała, jak się powinno wykorzystywać jedną z okazji samych przez siebie wykreowanych. Znakomity kontratak i cios, który zamknął ten mecz. Może goście nie byli lepszą drużyną w tym meczu, lecz potrafili cierpieć na boisku i czekać cierpliwie na swój moment. Taki przyszedł po czerwonej kartce Malo Gusto i wykorzystali go bezlitośnie. Aston Villa zanotowała właśnie czwarte zwycięstwo, które jak najbardziej pomaga jej w zachowaniu miejsca w czołówce. A Chelsea? Lepiej nie mówić. Po 6. spotkaniach The Blues mają na swoim koncie pięć punktów i znajdują się na 14. miejscu w tabeli. Brak słów.