VfL Wolfsburg ma kadrę o wyższej wartości rynkowej niż VfB Stuttgart czy Union Berlin. Latem na wzmocnienia działacze tego klubu wydali 72.5 mln euro — więcej niż Borussia Dortmund i ledwie 8 milionów euro mniej niż Bayer Leverkusen. Niko Kovac miał budować zespół gotowy do walki o czołowe lokaty ligi niemieckiej, jednak właśnie zanotował 7 ligową porażkę w obecnym sezonie. Wolfsburg w marnym stylu przegrał dziś z VfL Bochum.
Bochum, który ostatni mecz Bundesligi na własnym terenie wygrał pod koniec maja, od początku sprawiał wrażenie drużyny bardziej zaangażowanej w mecz. Przełożyło się to na trafienie Patricka Osterhage, który wykorzystał zamieszanie w polu karnym, wkręcił w murawę jednego z defensorów i znalazł drogę do siatki już w 19. minucie. W 39. minucie rezultat uderzeniem głową po rzucie rożnym podwyższył Bernardo — na co zdołał odpowiedzieć Mattias Svanberg. Obrońcy Bochum najwyraźniej próbowali złapać pomocnika Wolfsburga na spalonym. Ten zdołał wyjść sam na sam z Manuelem Riemannem, a następnie z wyczuciem posłać futbolówkę obok golkipera gospodarzy.
VfL poszedł za ciosem? Nic z tego
Goście co prawda zanotowali wyższe posiadanie piłki w drugiej połowie i oddali więcej strzałów celnych. Nie znaleźli jednak drogi do siatki po zmianie stron. Zrobiło to Bochum, który za sprawą Christophera Antwi-Adjeia ustalił rezultat na 3:1. Dla gospodarzy taki wynik jest ogromnym sukcesem. Każdy punkt jest dla Bochum na wagę złota w kontekście walki o utrzymanie. Wolfsburg? Znowu zawodzi i coraz mniejsze grono kibiców tego zespołu wierzy w szansę walki o czołowe lokaty. Jeśli Leverkusen wygra swój mecz, będzie mieć 21 (!) punktów przewagi nad VfL, a przecież nie ma nawet połowy sezonu.
Ten sam zespół, który w poprzedniej kolejce zdołał pokonać RB Lipsk, teraz okazał się bezradny na poczciwe Bochum. Uczciwie rzecz ujmując, był od tego zespołu zwyczajnie gorszy. Niko Kovac od dawna nie ma mocnej pozycji i wydaje się, że wcześniej czy później, w końcu się doigra. Margines błędu notorycznie jest przesuwany, a Wolfsburg systematycznie pokazuje, że jest w stanie przegrać z każdym.
Z dziennikarskiego obowiązku — Jakub Kamiński cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych.