Dla kibiców piłkarskich najważniejszy jest wynik, ale nie jest on jedynym elementem, który sprawia, że fani ciągle mają chęć oglądania meczów swojego ulubionego klubu oraz śledzenia najważniejszych informacji. Dla wielu fanów ważne jest, aby klub miał swoją tożsamość. Posiadał grupę zawodników, którzy walczą o każdy centymetr boiska. Wprowadzał do pierwszego składu graczy z akademii. Budował kadrę na piłkarzach, dla których ten klub nie jest tylko kolejnym miejscem pracy. Krótko mówiąc – miał cechy charakterystyczne, z którymi można się utożsamiać. Nowi właściciele Chelsea od kilkunastu miesięcy działają tak, jakby zupełnie o tym zapomnieli.
Autorski pomysł na Chelsea
Od przejęcia Chelsea przez konsorcjum, na czele którego stoi Todd Boehly minęło już ponad dwa lata. Amerykańscy właściciele od początku chcieli zaznaczyć, że mają na ten klub inny pomysł niż ten, który od wielu lat stosował Roman Abramowicz. The Blues mieli stać się zespołem bardziej myślącym o przyszłości i działającym według długofalowej wizji. Thomas Tuchel został zwolniony, ponieważ jego chęć wygrywania „na teraz” była sprzeczna z pomysłami właścicieli. Nowym szkoleniowcem został Graham Potter, który we wrześniu 2022 roku podpisał 5-letni kontrakt. Wyniki Chelsea w trakcie sezonu były ogromnym rozczarowaniem, ale osoby decyzyjne w klubie tłumaczyły, że to jest proces i w dłuższej perspektywie klub znajdzie się tam, gdzie ma być. W końcu jednak właściciele nie wytrzymali i jeszcze przed końcem sezonu zwolnili Grahama Pottera. Tymi roszadami na pewno nie zyskali sobie sympatii kibiców.
Następcą Grahama Pottera został Mauricio Pochettino (wcześniej w roli tymczasowego trenera klub do końca sezonu przejął Frank Lampard). Argentyńczyk również miał bardzo trudne wejście do Chelsea, więc część fanów – ciągle przyzwyczajona do dużej rotacji pomiędzy szkoleniowcami – po kilku miesiącach zaczęła domagać się zwolnienia Pochettino. Ten otrzymał jednak czas i wydawało się, że tym razem właściciele mogą odbierać gratulacje, ponieważ Chelsea wygrała 5 ostatnich meczów w bardzo dobrym stylu i końcówka sezonu generalnie była udana. Niemniej jednak, po sezonie klub wydał komunikat, że rozstaje się z Mauricio Pochettino. Akurat w momencie, w którym kibice zaczęli wierzyć, że 52-latek to właściwy człowiek na właściwym miejscu. W jego miejsce przyszedł Enzo Maresca, który w seniorskim futbolu ma w CV tylko 67 meczów w roli pierwszego trenera. Kibice spodziewali się wielkiego nazwiska, a otrzymali młodego i bez wątpienia utalentowanego, ale zarazem zagadkowego szkoleniowca.
Nietypowa polityka transferowa
Kibiców najbardziej irytować mógł fakt, że kluczowym kryterium przy wyborze nowego trenera było podporządkowanie się przez niego do wizji budowy zespołu, którą mają właściciele Chelsea. Oczywiście, nie jest to nic nadzwyczajnego, natomiast pomysł osób decyzyjnych na Stamford Bridge na rozwój klubu jest sprzeczny z punktem widzenia fanów.
Jednym z podstawowych założeń The Blues jest opieranie kadry na młodych, utalentowanych piłkarzach z całego świata. Aby zmaksymalizować skuteczność takiej polityki Todd Boehly i spółka przejęli RC Strasbourg, który stał się klubem satelickim dla Chelsea i już ogrywa dla The Blues zawodników jeszcze nie gotowych na występy na Stamford Bridge. Efektem tego typu pomysłu na transfery jest sprowadzanie piłkarzy, których nazwiska kompletnie nic nie mówią dla fanów. Trwające letnie okienko jest piątym, podczas którego za przeprowadzanie transferów odpowiadają nowi właściciele. W tym czasie sprowadzili aż 12 piłkarzy, których nawet mocno zainteresowani futbolem kibice prawdopodobnie nie znali:
- David Datro Fofana
- Andrey Santos
- Angelo
- Deivid Washington
- Diego Moreira
- Djordje Petrovic
- Lesley Ugochukwu
- Kendry Paez
- Estevao
- Omari Kellyman
- Renato Veiga
- Caleb Wiley
Ponadto w naszym kraju Gabriel Slonina jest znany z powodu polskich korzeni, ale zakładamy, że angielscy kibice wcześniej o nim nie słyszeli. W tym okienku do klubu trafił również Marc Guiu, znany z występów w Barcelonie, ale niezweryfikowany odpowiednio w seniorskim futbolu.
Brak kultury zwyciężania
Lista nieznanych graczy dla wielu kibiców może się jeszcze wydłużyć. Umówmy się, wielu z nich ogranicza zainteresowanie do meczów „swojego” klubu oraz ligi, w której on występuje, a resztę europejskich rozgrywek śledzi z doskoku. Fani Chelsea przy kolejnych transferach – nawet jeśli o danym wzmocnieniu słyszeli – muszą zapewne zrobić krótki research, aby poglądowo dowiedzieć się czego mogą oczekiwać od nowego nabytku. Z tego okienka transferowego do tej grupy możemy wrzucić Tosina Adarabioyo i Kiernana Dewsbury’ego-Halla. Minionego lata tego typu zawodnikami byli Robert Sanchez, Nicolas Jackson, Axel Disasi, Romeo Lavia i nawet Cole Palmer. Jeszcze wcześniej, w styczniu 2023 roku – Mychajło Mudryk, Benoit Badiashile, Noni Madueke czy Malo Gusto.
Niemal wszystkich piłkarzy, których sprowadza Chelsea łączy jedno – są młodzi. The Blues w dużej mierze płacą za to jak dobrymi zawodnikami mogą być oni w przyszłości, a niekoniecznie jakie umiejętności prezentują teraz. A klub potrzebuje wzmocnień na już, aby wrócić do walki o najwyższe cele. Na Stamford Bridge poprzeczka oczekiwań zawsze zawieszona jest wysoko i nikogo nie zadowala miejsce poza Ligą Mistrzów.
Tym sposobem nowym właścicielom Chelsea bardzo szybko udało się pozbyć kultury zwyciężania, którą zaszczepił w klubie Roman Abramowicz i była cechą charakterystyczną The Blues przez wiele lat. Dziś z 23-osobowej kadry, która pojechała do Porto i wygrała finał Ligi Mistrzów w 2021 roku zostało tylko trzech zawodników – Reece James, Ben Chilwell i Kepa Arrizabalaga (którego klub chce się pozbyć). W obecnej kadrze tylko Sterling, Nkunku i Lukaku mają ponad 30 występów w Lidze Mistrzów, a z jednym z nich (Lukaku) klub i tak nie wiąże przyszłości. Obecna Chelsea nie ma w kadrze zawodników, którzy zaszczepiliby w zespole mentalność zwycięzców. Nie ma elementu, który wpisał się w DNA tego klubu.
Chelsea nie ma szacunku dla wychowanków
Liczba zawodników przychodzących do Chelsea oznacza również, że ktoś musi zrobić im miejsce. Wprowadzenie zasad zysku i zrównoważonego rozwoju (PSR) przez Premier League sprawiło, że najbardziej opłacalna jest sprzedaż wychowanków, ponieważ jako gracze sprowadzeni za darmo przynoszą czysty zysk w księgach finansowych. Nowi właściciele Chelsea to zauważyli i mając świadomość problemów z nowymi regułami narzuconymi przez ligę zaczęli to wykorzystywać.
Ian Maatsen po bardzo dobrych występach na wypożyczeniu w Borussii Dortmund został sprzedany do Aston Villi. Co jakiś czas powraca temat transferu Conora Gallaghera, mimo że ten był jednym z najważniejszych piłkarzy dla zespołu w poprzednim sezonie. Rok temu Chelsea sprzedała Masona Mounta, a sam zawodnik twierdził, że nie był w dalszych planach klubu. Teraz nadal trwa wypychanie wychowanków, a najświeższym przykładem jest Trevoh Chalobah. 25-latek pod koniec poprzedniego sezonu wskoczył do podstawowego składu wykorzystując problemy kadrowe w zespole i spisywał się bardzo dobrze. Teraz nie znalazł się nawet w kadrze na przedsezonowe tournee, ponieważ klub uważa, że na jego pozycję ma wystarczającą liczbę zawodników (a takiej sytuacji można byłoby łatwo uniknąć nie sprowadzając np. Axela Disasiego rok temu) i chce na nim zarobić.
Wszystkie te działania sprawiają, że kibicom coraz trudniej znaleźć element, dzięki któremu mogliby utożsamiać się ze „swoim” klubem. Nowi właściciele Chelsea robią wszystko, aby ich więź emocjonalna z zespołem stopniowo malała.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej