27. kolejkę Premier League kończyliśmy na Bramall Lane. Gospodarze, czyli Sheffield United podejmowali rozpędzony Arsenal. Jak inaczej nazwać to, w jakiej formie są zawodnicy z Londynu. W tym roku jeszcze nie przegrali w lidze, zdobywając przy tym aż 25 bramek. Niszczą każdego na swojej drodze. Sheffield zamyka tabelę i powoli godzi się ze spadkiem z ligi. Zespół Artety jest w gazie i znowu to udowodnił.
Pierwsza połowa na 5
Groźnie pod bramką Ivo Grbicia było od samego początku. Szczęśliwie dla niego, Bukayo Saka strzelił w poprzeczkę. Jednak długo nie trzeba było czekać, aż chorwacki bramkarz skapitulował po raz pierwszy. Declan Rice podał po ziemi w polu karnym do Martina Ødegaarda, a Norweg ze spokojem strzelił gola. Prościej się tego nie dało zrobić. Szable w tym sezonie słabo grają w defensywie, co potwierdzili po raz kolejny.
W 15. minucie było już trzy do jaja. Najpierw Saka zagrał piłkę spod linii końcowej między nogami bramkarza, następnie Jayden Bogle nie poradził sobie z misją wybicia piłki i sam skierował ją do bramki. Po chwili asystę zaliczył Jakub Kiwior, który no look passem obsłużył Gabriela Martinelliego. Strzał Brazylijczyka odbił się jeszcze od obrońcy i wpadł do bramki. Sheffield było rozbite.
Chris Wilder zdecydował się na ściągnięcie Oliviera Norwooda już po 17 minutach meczu. Za niego wpuścił defensora – Bena Osborna, ale i to nie pomogło. Gospodarze grali katastrofalnie w obronie. Wystarczyło, że Martinelli nacisnął na obrońcę i znów była sytuacja bramkowa. Wykończył ją Kai Havertz. Arsenal dominował. Co do tego nie było żadnych wątpliwości. Każde podanie w pole karne to była panika w szeregach defensywnych Sheffield. Na 5:0 podwyższył w ten sposób Rice po podaniu od Saki. Kanonierzy całkowicie zmietli przeciwników z powierzchni ziemi. Nie pierwszy raz w tym roku.
Goście postawili na spokój
W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił. Arsenal lekko spuścił z tonu i nie forsował tempa. Piłkarze Artety pomimo trybu ekonomicznego wciąż stwarzali zagrożenie. W 58. minucie szóstą bramkę dorzucił Ben White. Podawał mu Havertz, a angielski obrońca uderzył mocno lewą nogą w kierunku długiego słupka. Nic nie mogło się stać londyńczykom, jeśli chodzi o sprawę wygranej. Niestety, Arteta musiał ściągnąć z boiska Martinelliego ze względu na uraz.
Dobry mecz grał tego dnia Kiwior, choć powiedzmy sobie szczerze – ciężko było grać słabo w tak funkcjonującej drużynie. Arsenal zagrał czwarty mecz ligowy z rzędu, w którym zdobył minimum cztery bramki. Tym samym Kanonierzy zdobyli łatwe trzy punkty i trzymają tempo prowadzącego Liverpoolu oraz drugiego Manchesteru City.