Kim jest Diego Alonso, nowy trener Sevilli?

Ciąg dalszy przygody Jose Luisa Mendilibara w Sevilli po zdobyciu z nią Ligi Europy nie potrwał długo. W obecnym sezonie Los Nervionenses pod wodzą 62-latka zdążyli zaliczyć 5 porażek (z czego 4 pod rząd na starcie), 4 remisy i jedynie 2 zwycięstwa. Taki przebieg zdarzeń zadecydował o zwolnieniu doświadczonego szkoleniowca już na początku października. W jego miejsce wybrano postać nieoczywistą. Wybór padł bowiem na Diego Alonso, dla którego Sevilla będzie pierwszym kontaktem z europejskim futbolem w roli trenera.

Diego Alonso – napastnik, który lubi mieć wszystko pod kontrolą

W czasach kariery piłkarskiej, Diego Alonso występował na pozycji napastnika. Grał m.in. dla takich klubów jak Atletico Madryt, Valencia, CA Penarol, czy UNAM Pumas. I choć nigdy nie odgrywał jakiejś wielkiej roli, ani też nie notował zawrotnych liczb w klubach w których grał, to bez wątpienia wyniósł z tego okresu sporo wiedzy.

REKLAMA

Smykałkę do pracy w roli trenera pokazał już podczas swojego pierwszego poważnego epizodu w tym zawodzie – jako szkoleniowiec FC Pachuca. Alonso prowadził meksykański klub przez ponad 3,5 roku w 173 meczach. Było to więc miejsce, w którym mógł na spokojnie wdrażać swoje pomysły na futbol. Za jego kadencji, ekipa „Tuzos” preferowała grę przede wszystkim w zrównoważonym systemie 1-4-4-2. Urugwajski menadżer lubił ustawiać swój zespół również w formacji 4-2-3-1 oraz klasycznym 4-3-3. Diego zależało na dominacji i kontroli wydarzeń boiskowych, przy jednoczesnym zachowaniu balansu w defensywie. Coś, czego nie zawsze można by się spodziewać po byłym napastniku.

Takie podejście zaprowadziło 48-latka do pierwszych sukcesów stosunkowo szybko. W sezonie 2015/16 Diego Alonso sięgnął z Pachucą po tytuł mistrza Meksyku. Z kolei w sezonie 2016/17, Urugwajczyk zgarnął trofeum Ligi Mistrzów strefy CONCACAF. Dwa lata później, to samo osiągnięcie powtórzył jako trener CF Monterrey.

Czy doświadczenie nabyte w Ameryce wystarczy, aby poradzić sobie w LaLiga?

Tu pod lupę należy wziąć przede wszystkim ostatnie miejsce pracy Diego Alonso, a zatem reprezentację Urugwaju. 48-latek poprowadził swoją drużynę narodową w zaledwie 12 spotkaniach. Urugwajski związek postawił bowiem jasny warunek dalszej współpracy, jakim był awans do fazy pucharowej Mistrzostw Świata w Katarze. Ale czy oznacza to, że były szkoleniowiec Interu Miami poradził sobie źle w roli selekcjonera „La Celeste”? Moim zdaniem nie. Urugwaj Diego Alonso zaliczył 8 zwycięstw, 2 remisy i 2 porażki, osiągając przy tym bilans bramkowy 20:4. „Los Charruas” przegrali w zasadzie tylko jedno spotkanie o stawkę – 0:2 przeciwko Portugalii podczas Mundialu.

Jak na tak krótki okres pracy, Alonso zdążył zrobić naprawdę dużo dobrego. Wlał nową energię w kadrę, która prowadzona była wcześniej przez jednego i tego samego człowieka – Oscara Tabareza – przez ponad 15 lat. Nowy trener Sevilli pokazał umiejętność współpracy z gwiazdami pokroju Fede Valverde, czy Edinsona Cavaniego. Zaszczepił odpowiednią dyscyplinę i potrafił odpowiednio zmotywować swoich piłkarzy. W spokoju doprowadził Urugwaj do awansu na wielki turniej. Na MŚ zabrakło mu może nieco szczęścia, ale naprawdę ciężko go obwiniać za brak awansu z grupy.

Teraz Alonso będzie musiał zmierzyć się z zupełnie inną rangą wyzwania. Topowa liga, wielka hiszpańska marka, ogromne oczekiwania kibiców. Urugwajczyk będzie musiał spróbować wejść do Sevilli jak do reprezentacji swojego kraju – zaczynając od zwycięstw i czystych kont. A przy tym stopniowo odblokowując potencjał ofensywny Sevillistas i odchodząc od gry najprostszymi możliwymi środkami.

Łatwo oczywiście nie będzie, ale szczerze kibicuję 48-latkowi. Na rynku trenerskim w Europie zdecydowanie brakuje nazwisk z Ameryki Południowej. Sukces kogoś takiego jak Diego Alonso byłby pod tym względem powiewem świeżości.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,726FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ