Ostatnie mecze sugerowały, że Arsenal złapał lekką zadyszkę – słaby, aczkolwiek wygrany mecz z Leeds, remis z Southampton i porażka z PSV w Lidze Europy. Dziś zespół Mikela Artety zaprzeczył teoriom, że powoli puchną i wygrał z Nottingham Forest aż 5:0.
Pomimo gorszych wyników i gry w ostatnim czasie Arsenal na Emirates w tym sezonie ciągle nie stracił jeszcze punktów.
Dziś zadanie teoretycznie nie było trudne, bo do północnego Londynu przyjechał beniaminek, który zamyka tabelę – Nottingham Forest. Zespół Mikela Artety od początku spotkania przejął inicjatywę i zaczął kreować sytuacje. Efekty nadeszły szybko, bo już w 5. minucie Bukayo Saka dośrodkował w pole karne, a piłkę głową strącił Gabriel Martinelli i Kanonierzy objęli prowadzenie. Gola zadedykowali Pablo Mariemu, który przebywa na wypożyczeniu we włoskiej Monzy, a kilka dni temu został zaatakowany przez nożownika.
Arsenal nie zwalniał tempa i nadal atakował, ale nie potrafili podwyższyć prowadzenia. Momentem, w którym Nottingham zwietrzyło szansę i zaczęło odgryzać się Arsenalowi było zejście z boiska Bukayo Saki, który miał problem z kostką. Gospodarze schodzili na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem i w szatni ważną przemowę musiał wygłosić Mikel Arteta. W ostatnich dwóch spotkaniach jego piłkarze również wygrywali 1:0 po pierwszej połowie, a po zmianie stron ich gra siadała i rywal przejmował inicjatywę. A w pierwszej odsłonie były sygnały, że Kanonierzy muszą być bardziej skoncentrowani.
Tym razem nie mieliśmy powtórki z rozrywki.
Arsenal rozpoczął drugą połowę podobnie, jak pierwszą – od mocnego uderzenia. W 50. minucie Reiss Nelson, który wszedł na boisko za Sakę podwyższył prowadzenie. 2 minuty później było już 3:0, a na listę strzelców ponownie wpisał się 22-latek. Mało? No to Nelson do dwóch goli dołożył jeszcze asystę, choć zasługi tego gola należą przede wszystkim do strzelca Thomasa Parteya, który perfekcyjnie przymierzył zza szesnastki. Przy bezpiecznym prowadzeniu Mikel Arteta wybiegł myślami już do nastepnego meczu z Chelsea i ściągnął z boiska najważniejszych graczy. Arsenal i tak zdołał jeszcze dołożyć kolejnego gola, a wynik spotkania na 5:0 ustalił Martin Odegaard. Niepocieszony może być tylko Gabriel Jesus. Mimo, że Brazylijczyk zaliczył dwie asysty to przedłużył serię bez strzelonego gola pięciu meczów (licząc tylko te, które rozpoczynał w wyjściowym składzie).
Nottingham Forest dzisiejszym występem nawiązało bardziej do początku sezonu aniżeli ostatnich spotkań. Po zmianie ustawienia na 4-5-1/4-3-3 zespół Coopera w czterech meczach stracił tylko dwa gole, a tydzień temu wygrał z Liverpoolem. Dziś Arsenal pokazał jednak, że dobrze funkcjonująca ofensywa nadal może wjeżdżać w ich pole karne jak w masło.
***
Kibiców Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej