Kamil Grabara został nowym bramkarzem VfL Wolfsburg. 24-letni Polak zgodnie z wcześniejszymi doniesieniami duńskich mediów, podpisał kontrakt z 8. drużyną poprzedniego sezonu Bundesligi. Do końca rozgrywek 2023/24 pozostanie jednak zawodnikiem Kopenhagi (chociaż VfL ma mieć opcję przejęcia Grabary już zimą). Co czeka go w niemieckim zespole i dlaczego transfer jest tak specyficznie uwarunkowany? Czy Wolfsburg to optymalne miejsce do rozwoju, a może lekki niedosyt w kontekście zdecydowanie mocniejszych klubów łączonych z Polakiem?
Wolfsburg idealnie dopasował się z Kopenhagą
Jak donosi Fabrizio Romano, Duńczycy na sprzedaży Kamila zarobią ok 10,8 milionów euro. Wszystko dlatego, że zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, z wynegocjowanej kwoty 13.5 mln euro, aż 20% muszą oddać Liverpoolowi – wcześniejszemu pracodawcy Grabary. Wspomniany Romano nieco dziś namieszał. Początkowo sugerował bowiem, że cały transfer zamknie się w 6.5 milionach euro, czyli zdecydowanie mniej niż mogliśmy się spodziewać. Najwyraźniej nawet najlepsze źródła informacji czasem popełniają błędy, a bazując na ich wiedzy powinniśmy zachować czujność. 13.5 miliona euro to rozsądna kwota. Oczywiście, bierzemy tutaj poprawkę na kwestię pozostania na kolejny rok w Kopenhadze. Ta opcja z pewnością ograniczyła swobodę negocjacji, bowiem niewiele klubów szuka golkipera na „kiedyś”. Szczególnie takiego, który ma 24 lata.
Przykładowo, Bayern Monachium poszukiwał doraźnego zastępstwa za Manuela Neuera. Zapłacił 5 mln euro za Daniela Peretza – naszym zdaniem nieporównywalnie słabszego golkipera od Kamila Grabary. Kluczowe jest jednak to, że Bawarczycy potrzebowali bramkarza na teraz, a Kopenhaga godziła się na sprzedaż z odsuniętym terminem realizacji. Wiedzieli, że nie uda im się dłużej zatrzymać Polaka. Zarazem potrzebowali go, by powalczyć chociaż o 3. miejsce w fazie grupowej Ligi Mistrzów i dalszą grę w Lidze Europy. Dzięki ofercie z Wolfsburga zarobili mniej więcej tyle, ile od początku oczekiwali, a zarazem zatrzymują bramkarza jeszcze do końca sezonu. Wilk syty i owca póki co cała.
Grabara będzie jedynką w Wolfsburgu, a co dalej?
Niko Kovac ma obecnie solidną jedynkę w osobie Koena Casteelsa, ale 31-letnie Belg jest od dawna nastawiony na zmianę otoczenia. To dla niego ostatni dzwonek na podjęcie wyzwania w innym miejscu. 30 czerwca 2024 roku skończy się jego kontrakt z Wolfsburgiem. 1 lipca 2024 roku w klubie pojawi się Kamil Grabara. Ma to swój sens, prawda? Przykład Belga pokazuje jednak, że sama gra w Bundeslidze nie musi być przepustką do wielkiej bramkarskiej kariery. Casteels od 4 lat szykował się do zmiany pracodawcy, a jednak „zasiedział się” w Wolfsburgu. Grabara musiałby pokazywać wielką klasę, by przebić się wyżej. Bundesliga jest bowiem dobrym oknem wystawowym, ale hitowych transferów golkiperów nie widzimy często. Ba! W całej historii ligi niemieckiej mieliśmy jedynie 3 zagraniczne sprzedaże bramkarzy przekraczające 10 mln euro (Bernd Leno, Mark Flekken, Marc-André ter Stegen).
Jasne, wybiegamy daleko w przyszłość, jednak sam Kamil musi mieć plan. Wolfsburg? To nie jest zły wybór, przede wszystkim dlatego, że niemalże na pewno będzie miał pewne miejsce w składzie. Nie mówimy jednak o piłkarskim gigancie, a klubie, którego piłkarze w obecnym sezonie europejskie puchary obejrzą jedynie w TV. Grabara najwyraźniej wyszedł z założenia, że lepszy Wolfsburg w garści, niż marzenia o Bayernie. Polityka małych kroków jest bezpieczniejsza, a Polak w najbliższym czasie zawalczy już nie tyle o transfer, ale wejście ze statusem gwiazdy do VfL. Piłkarze Wolfsburga obejrzą puchary jedynie w TV, ale zobaczą w nich swojego przyszłego kolegę z drużyny.