VfL Wolfsburg zaliczył jeden z tych wieczorów, które w klubie najchętniej wymazano by z pamięci. „Wilki” skompromitowały się w DFB Pokal, przegrywając 0:1 z drugoligowym Holstein Kiel. Na własnym stadionie, w meczu, który miał być formalnością.
Goście z północy Niemiec zagrali dojrzale, odważnie i z ogromną dyscypliną. Nie przestraszyli się rywala z Bundesligi – przeciwnie, wyglądało to tak, jakby to oni byli zespołem z wyższej ligi. Kluczowy moment? Rzut karny w pierwszej połowie, pewnie wykorzystany i zamieniony na gola na 1:0. Wolfsburg dostał cios jeszcze przed przerwą i już się po nim nie pozbierał. Na wyróżnienie zasłużył szczególnie Adrian Kapralik, były zawodnik Górnika Zabrze. Choć nie zdobył bramki, był jednym z najlepszych na boisku – aktywny, szybki, agresywny w pressingu. Niemieckie media przyznały mu najwyższe noty w zespole Kiel.
Bez Grabary, bez pomysłu, bez energii
W bramce Wolfsburga zabrakło Kamila Grabary, który tym razem nie znalazł się w składzie meczowym. Ale nawet gdyby był między słupkami, raczej nie uratowałby tego, co działo się przed nim. „Wilki” wyglądały, jakby zakładały, że mecz „sam się wygra”. Tempo gry było przewidywalne, brakowało ruchu bez piłki, a w ofensywie – chaos zamiast konkretu. Holstein Kiel grało odważnie, kompaktowo i z pomysłem. Wolfsburg? Bez reakcji, bez pasji. Po końcowym gwizdku trudno było o jakiekolwiek usprawiedliwienia. Golkiper Marius Müller ujął to dosadnie: „To nie tylko kwestia taktyki. Chodzi o mentalność. Za mało charakteru, za dużo samozadowolenia”.
Po takim meczu pytanie o przyszłość trenera Paula Simonisa pojawiło się natychmiast. Według niemieckich mediów, władze klubu odbyły rozmowy ze sztabem szkoleniowym zaraz po końcowym gwizdku. Na razie – Simonis utrzymuje posadę, a klub udzielił mu wsparcia. Ale to wsparcie jest, mówiąc delikatnie, warunkowe. Wolfsburg rozczarowuje także w Bundeslidze, a styl gry coraz częściej przypomina zespół bez tożsamości i pomysłu. Jeśli w kolejnych tygodniach nie nastąpi wyraźna poprawa wyników, temat zwolnienia trenera powróci – i to bardzo szybko. Co więcej, pojawiło się już nazwisko kandydata do zastąpienia Simonisa — jest nim Marco Rose.
Stracona szansa i poważny sygnał ostrzegawczy
DFB Pokal miał być dla Wolfsburga okazją do odbudowy nastrojów i zatarcia przeciętnego startu sezonu. Puchar krajowy to zawsze szansa na trofeum i bilet do europejskich pucharów – tymczasem wszystko runęło po jednym meczu z drugoligowcem. To porażka, która boli szczególnie, bo pokazuje, że w drużynie brakuje nie tylko formy, ale i ambicji. Wolfsburg to klub z dużym budżetem i ambicjami na europejskie puchary, a nie na środek tabeli i wczesne pożegnanie z DFB Pokal.
Trener Simonis wciąż ma poparcie władz, ale to kredyt bardzo krótkoterminowy. Kolejne spotkania w Bundeslidze będą kluczowe. Wolfsburg musi wreszcie zacząć grać z energią, pressingiem i reakcją na boisku. Bo jeśli tego zabraknie, mecz z Holstein Kiel okaże się nie tylko pucharową kompromitacją, ale początkiem końca obecnego sztabu. Kibice dali jasny sygnał – cierpliwość właśnie się skończyła. Wolfsburg nie może pozwolić sobie na kolejny taki wieczór.
