Sezon, który miał odpowiedzieć na mnóstwo zadawanych przez nas pytań, po 5 kolejkach dalej jest pełen zagadek i pytajników. Dla Michała Probierza to ostatni dzwonek, aby osiągnąć coś z ekipą, która w 100% jest jego projektem. Czy polski „Guardiola” wyciągnął jakiekolwiek wnioski ze swojej kadencji i poukładał biało-czerwone klocki w odpowiedni sposób?
Początki bywają trudne…
Transfery na papierze wyglądały przecież fenomenalnie. Dwóch młodych Polaków z niższych lig, co jak na nas jest wręcz liczbą astronomiczną. Kakabadze, który miał być zbawieniem na prawą stronę. Balaj, który strzelał bramkę za bramką w lidze słowackiej. Rassmusen miał za to odpowiedzieć na nasze problemy z kreacją sytuacji i grą w środku pola. Plan, jak to mawiają, bez dziur, więc spotkanie z Górnikiem było dla nas tylko formalnością, prawda?
Po inauguracji z Łęczną czułem się dosłownie oszukany. Wchodzimy w nowy sezon, znowu huczne zapowiedzi, zawodnicy, których wybrał sobie trener, 5 rok grania tego, czego wymagał od nich ich szef, a my nie potrafimy wygrać z Górnikiem, który budżetem i kadrowo znajduje się gdzieś pomiędzy 1 a 2 ligą. I tak wiem, zazwyczaj sezon zaczynami beznadziejnie, a Łęczna to nam w ogóle nie leży. Ale litości, ile można oszukiwać samych siebie wmawiając sobie takie rzeczy…
„Na szczęście” nie na 1 meczu skończyły się nasze problemy. Po stracie punktów z beniaminkiem przyszły szybkie łomoty w Gdańsku i u nas od Śląska, który grał jeszcze drugim garniturem. Do tego 30 minuty gry w przewadze, a czynniki te składały się na kompromitacje w postaci porażek. No nic, w sumie to i ze Śląskiem i z Lechią były „momenty”, a jak na chłodno o tym myślę, to chyba rzeczywiście nie zasłużyliśmy tam na porażki (a na pewno nie na 0:3). Statystyki przemawiały tutaj niestety za nas, a 1 punkt po trzech kolejkach optymizmem napawać nie mógł.
Po burzy zawsze wychodzi słońce
I jakby na przekór wszystkim niedowiarkom zwycięstwa z Jagiellonią i Termalicą. Cieszy szczególnie te drugie, bo w Niecieczy od zawsze gra nam się nie układa. Po pięciu kolejkach można wyciągać już jakieś wnioski, oceniać w pewnym sensie transfery oraz zawodników, którzy wybiegali na murawę w naszych trykotach.
Podwójnie cieszy zatem to, że Pan Michał wreszcie uczy się na swoich błędach. Knap, Pestka czy Lusiusz nie raz udowadniali nam już w tym sezonie, że gorsi od zagranicznych zamienników po prostu nie są. Grają swoje, bez kompromisów, a gdyby Niemczycki powrócił do swojej optymalnej dyspozycji (bo jak na razie ŚWIETNIE! prezentuje się Hrosso, do którego Karol nie ma podjazdu) to na spotkania wychodzić będziemy nawet 4 Polakami. Dla niektórych może wydawać się to śmieszne, dla mnie to ogromny krok w dobrą stronę. Wystarczyło dać paru „naszym chłopakom” szansę!
Najbliższe kolejki odpowiedzią na pytania
Oprócz świetnych Polaków, po zrzuceniu zbędnych kilogramów nieźle prezentuje się Alvarez. Dodając do tego jak zawsze dobrze grającego Pelle, lekkie odrodzenie Hanci oraz nie najgorszą grę obronną (bo do monolitu nam tutaj niestety daleko, Hrosso łata wiele dziur) przejawia nam się obraz Cracovii, która realnie może o coś powalczyć. Nie wiem, czy będzie to górna ósemka, top 5, czy utrzymanie. Równie dobrze możemy dostać w cymbał od Górnika i patrzenie wielu osób znów odwróci się o 180 stopni. Tak czy siak, na dziś, wreszcie znowu widać horyzont. Mamy perspektywy, żeby przeciwstawić się tym „najlepszym”.
Tak jak już kiedyś wspominałem, hejt na Cracovię jest w modzie. Sam nie zgadzam się z wieloma decyzjami zarządu czy trenera, ale gdy czytam, że Hrosso broni tylko dlatego, że Niemczycki stracił status młodzieżowca, no ludzie kochani… Karol, przy całej mojej sympatii do niego, gra po prostu w kratkę, a Lukas zapewnia nam ogromny spokój z tyłu. Ludzie na twitterze czy facebooku lubią powbijać szpileczki, co oczywiście całkowicie rozumiem. Czasem dziwi mnie jednak fakt (a z syndromem oblężonej twierdzy mam raczej mało wspólnego), że zamiast punktować rzeczywiście patologiczne sytuacje (macha w stronę Covilo Gola i Wdowiaka) nieudolnie strzela się ślepakami. Nie mi jednak chyba do końca to oceniać…
W klubie powoli wychodzimy na prostą. Projekt Probierza, jeżeli o istnieniu takowego można w ogóle mówić, czasem ma więcej szczęścia niż rozumu. Jakość piłkarska, infrastruktura, finansowe bezpieczeństwo przemawiają na naszą korzyść. Mimo że potępiam często politykę prezesa klubu, tak na wiele rzeczy w drużynie nie powinniśmy narzekać. Rok odpowiedzi, który wytłumaczy nam w którym miejscu polskiej piłki aktualnie się znajdujemy. Bez względu na wszystko drużyna z meczu na mecz powinna uświadamiać sobie jedno. Grając w Cracovii trzeba chcieć i umieć wygrywać.