Joshua Kimmich uratował Bayern przed kompromitacją

Bayern Monachium przed tygodniem spadł do piekła. Po klęsce z Mainz szanse na obronę mistrzostwa Niemiec wydawały się niewielkie, ale Borussia Dortmund w piątek sensacyjnie zgubiła punkty z Bochum. W takiej sytuacji Bawarczycy stanęli przed szansą powrotu na fotel lidera Bundesligi. Wystarczyło, by ograli na własnym terenie Herthę Berlin — bez wątpienia najsłabszą drużynę ligi.

REKLAMA

Nijaki Bayern

Obserwując pierwszą połowę, mogliśmy postawić klarowną tezę — tytuł w Niemczech zdobędzie zespół, który w końcówce sezonu nie grzeszy formą. Borussia Dortmund nie potrafiła rozbić Bochum, ale Bayern Monachium prezentował się jeszcze gorzej na tle Herthy. Znamienne, że od około 35. minuty, na trybunach zaczęły pojawiać się gwizdy. W grze zespołu Thomasa Tuchela brakowało przyśpieszenia, dokładności podań, jakiekolwiek woli walki. Nie widzieliśmy w grze topowych piłkarzy świata. Wyglądało to tak, jakby grupa oldboyów założyła koszulki Bayernu i próbowała zrobić coś konstruktywnego. Wróć — tutaj nie było nawet próby.

Z każdą minutą rósł nie napór Bayernu, a niezadowolenie na widowni. O ile jednak przed tygodniem mogliśmy chwalić Mainz za ambitną postawę i determinację, o tyle dziś Hertha niestety nie grała wybitnego meczu. Pozwoliła Bawarczykom na prowadzenie gry i kreowanie akcji. Problem w tym, że gospodarzom nic kompletnie się nie udawało. Chcąc opisać najciekawsze sytuacje przez pierwsze 60 minut, musielibyśmy zostawić puste miejsce w tym tekście, bowiem tych praktycznie nie było. Niby po godzinie gry statystyki „zgadzały się”, bowiem po stronie Bayernu mieliśmy aż 82% posiadania piłki, 18 oddanych strzałów i 1.61 xG. Jednocześnie nie skłamiemy, pisząc, że bramkarz Herthy — Oliver Christensen długimi minutami nudził się między słupkami.

Przykładowa sytuacja dla tego spotkania. 64. minuta, rzut wolny z okolicy 35 metra. Piłkarze Bayernu długo szykują się do jego wykonania. Mijają kolejne sekundy, podchodzi Leroy Sane, uderza 10 metrów nad bramką, spuszcza głowę i odchodzi. Była próba? No niby tak. Było zagrożenie bramki Herthy? Nie bardzo, a ta jedna sytuacja „kosztowała” Bayern dobre półtorej minuty.

Bawarczycy słabi, Hertha jeszcze gorsza…

Największym atutem Bayernu była dziś słabość Herthy. Mimo wszystko można było spodziewać się, że piłkarze ze stolicy Niemiec w końcu „pękną”. To wydarzyło się w 69. minucie, gdy Joshua Kimmich wypatrzył Serge’a Gnabry’ego i posłał mu znakomite podanie za linię obrony. Bawarczycy na chwilę przypomnieli sobie, że potrafią grać w piłkę i pokusili o dwa zrywy. Dwa, bowiem w 79. minucie Kimmich znakomicie znalazł Kingsleya Comana. Środkowy pomocnik Bayernu wypatrzył kolegów, dogrywając im piłki, których po prostu nie mogli zmarnować. Bawarczycy zaprezentowali się dziś dramatycznie słabo, ale Joshua Kimmich dwukrotnie rozmontował defensywę Herthy świetnymi podaniami. Nie będziemy jednak owijać w bawełnę, tak grający, do końca będą drżeć o losy mistrzostwa. Koledzy z drużyny wiszą Kimmichowi dobrą kolację, za to, że uratował ich dzisiaj od kompromitacji.

źródło: twitter/namasoprop

Bayern – Hertha 2:0 (Gnabry 69′, Coman 79′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,600FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ