Josh Samman – urodzony by być mistrzem, pokonany przez nałóg

Już jako dziecko opowiadał bliskim, że chce walczyć. Gdy w szkole kazano mu napisać kim będzie gdy dorośnie, stwierdził, że widzi siebie w roli mistrza świata. Marzenia wydawały się jednak nierealne, szczególnie, że młody Josh już jako nastolatek znalazł się w trudnej sytuacji. Jego ojciec pochodził z Palestyny i zostawił rodzinę jeszcze przed narodzinami chłopca. Matka całymi dniami pracowała, nie mogąc poświęcić pełni uwagi dziecku. Samman mając 11 lat po raz pierwszy spróbował marihuany. Był na tyle „sprytny”, że okradał lokalnych dealerów, próbując różnych odmian narkotyków. Gdy matka dowiedziała się o problemach syna, zaszantażowała, że wyrzuci go z domu. Josh Samman nie radził sobie z własnymi demonami, więc mając 16 lat znalazł się na ulicy, a koniec wydawał się bliski. Pewnego dnia, przypadkiem przechodził obok sali sportowej. Postanowił podjąć walkę. Z własnymi nałogami, i o własne marzenia.

W 2007 roku stoczył swój pierwszy zawodowy pojedynek w MMA

Wygrał 8 z 9 walk i poczuł, że może osiągnąć sukces w tym sporcie. By tego dokonać, zgłosił się na casting do programu „The Ultimate Fighter”. Niestety, trzykrotnie odrzucono jego kandydaturę. Gdy już udało mu się zapracować na angaż w konkurencyjnym Bellatorze, przegrał przez decyzję i wydawało się, że jego kariera stoi w martwym punkcie. Był początek 2013 roku, gdy ogłoszono 17. edycję TUFa – z Jonem Jonesem i Chaelem Sonnenem w roli trenerów. Josh postanowił spróbować jeszcze raz. Tym razem, z powodzeniem.

REKLAMA

To była dla niego życiowa szansa

W eliminacjach znokautował Lou Berciera i jako drugiego do swojego zespołu wybrał go mistrz wagi półciężkiej – Jon Jones. Gość, który dotknął dna, miał możliwość brania udziału w tak wielkim wydarzeniu. Faworytem programu został Uriah Hall, autor „nokautu stulecia”, ale Samman wydawał się najmocniejszym z ekipy „Bonesa”. Już w trzecim odcinku programu doszło do spięcia między Panami. Josh upomniał kolegę za błędy językowe, a reszta zawodników uznała go za „aroganckiego dupka”, który niepotrzebnie się popisuje. Jak się później okazało – Samman nie miał matury i nie skończył szkoły – nie chciał jednak, żeby ktokolwiek się o tym dowiedział, więc celowo zgrywał „mądralę”.

Sam ogłosił się kapitanem zespołu i poprosił by… nie uwzględniano go w walkach, bo ma problemy zdrowotne i potrzebuje czasu. Oczywiście, rywale wywołali go do pojedynku. Samman przyznał, że miał poważne problemy z nogą w której pojawił się zakrzep i lekarze w pewnym momencie chcieli dokonać amputacji. To, że udało się uratować kończynę, było wręcz cudem.

Josh został zmuszony do starcia Torem Troengiem i wygrał przez nokaut w pierwszej rundzie. W kolejnej rundzie pokonał Jimmy’ego Quinlana,a a jego występem zachwycony był Mike Tyson. Przed półfinałami sprawa była więc oczywista. Wszyscy wiedzieli, że o tytuł muszą zmierzyć się Hall oraz Samman. Sensacyjnie, ten drugi został poddany przez Kelvina Gasteluma (który wygrał cały turniej). Bohater mojego tekstu był tak blisko upragnionego celu, ale zaliczył bolesny upadek.

Na jego szczęście, UFC zaoferowało mu kontrakt

Josh Samman potraktował to jako wyzwanie, któremu musi wszystko podporządkować. Zmienił się jako człowiek. Wrócił do swojej byłej dziewczyny, kupił dom, zaczął cieszyć się życiem. Pogodził się nawet z Mamą. Zaczął spełniać marzenia. Swoje – jak przebiegnięcie maratonu, a także innych – prowadził warsztaty dla niewidomych, pomagał finansowo osobom potrzebującym.

Źródło: Twitter/JoshSamman

Ta historia zmierzała do happyendu, szczególnie, że zawodnik efektownie pokonał Kevina Casey.

Josh Samman zaliczył bolesne zderzenie z rzeczywistością

W sierpniu 2013 r., jego dziewczyna wracała do domu, a w trakcie jazdy na autostradzie chciała wysłać SMS-a do Josha. Zjechała z drogi, uderzyła w drzewo i zginęła na miejscu. Samman załamał się. Miał myśli samobójcze, nie widział celu w dalszym życiu. Dzięki MMA zdołał jednak stanąć na nogi. Skupił się na walkach i… roli dziennikarza. Tworzył teksty publikowane w serwisach UFC. Napisał książkę. Rozliczył się w niej ze swoją przeszłością, wierząc, że musi skupić się na sporcie. Los sprawił, że 6 grudnia 2014 roku, w dniu urodzin jego dziewczyny, miał stoczyć walkę z Eddiem Gordonem. To mogła być przepustka do walk z najlepszymi. Mimo trudnego początku, Josh w pewnym momencie wyprowadził kopnięcie na głowę rywala. Po chwili zalał się łzami szczęścia.

Źródło: Twitter/DanaWhite

Wrócił. Wrócił w stylu, który robił niesamowite wrażenie. Po tylu trudnościach, oklaskiwał go cały świat. W kolejnym starciu dość łatwo poddał Caio Magalhaesa, a coraz więcej osób widziało w nim przyszłego pretendenta do pasa mistrzowskiego.

Niestety, gdy cały świat widział przemianę Sammana, on sam znów musiał zmierzyć się z demonami

Przegrał walkę z Tamdamem McCrorym oraz Timem Boetschem. Przed tym drugim starciem wrócił podobno do narkotyków. Nigdy nie poznaliśmy wyników testów, ale zdaniem jego trenerów, Josh poddał się, jasno wskazując swój nowy cel. Chciał dołączyć do swojej ukochanej, której strata wciąż go bolała. W październiku 2016 roku znaleziono go nieprzytomnego w mieszkaniu. Miał przygotowywać się do kolejnej walki, ale przedawkował heroinę. Zapadł w śpiączkę, z której nigdy się nie obudził.

REKLAMA

Dziś pamięć o zawodniku upamiętnia fundacja jego imienia, która pomaga młodym sportowcom. Czy Josh Samman miał potencjał, by zostać mistrzem świata? Tego nigdy się nie dowiemy. Jego życie było pasmem wzlotów i upadków. Wydaje się, że nie poradził sobie z najtrudniejszym momentem, stratą ukochanej osoby. Zgubny nałóg zaatakował go już jako nastolatka i chociaż wiele razy wydawało mu się, że wygrał ten nierówny pojedynek, demony zawsze wracały.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,737FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ