reprezentacja Polski ma za sobą kluczowe zgrupowanie w kontekście szans na zakwalifikowanie się do baraży o awans na Mistrzostwa Świata 2026. Po porażce z Finlandią w czerwcu sytuacja reprezentacji Polski się skomplikowała, natomiast ogranie tego rywala na własnym stadionie oraz wyjazdowy remis z Holandią sprawia, że drugie miejsce w eliminacjach mamy już prawie pewne. Jakie wnioski możemy wyciągnąć po tym zgrupowaniu?
Czwórka czy trójka obrońców? Nieważne
Jako jedną z przyczyn słabych występów za kadencji Michała Probierza wskazywano ustawienie z trzema środkowymi obrońcami. Spodziewano się, że po zmianie selekcjonera nastąpi również zmiana w systemie i przejdziemy na grę czwórką obrońców. Jan Urban jednak tego nie zrobił. Odszedł od gry dwoma napastnikami, ale w meczu z Holandią zostawił piątkę obrońców, a nasze ustawienie moglibyśmy określić jako 5-4-1 lub 5-2-3 w fazie defensywy (w której spędziliśmy zdecydowaną większość meczu). W starciu z Finlandią system był hybrydowy. Czasem broniliśmy piątką obrońców, ale zdarzało się też, że Nicola Zalewski nie cofał się do linii obrony i był to system 4-4-2, w którym miejsce w pierwszej linii obok Roberta Lewandowskiego zajmował Jakub Kamiński.
Jan Urban udowodnił, że wracająca jak bumerang debata na temat liczby obrońców jest bez sensu. Liczy się organizacja bez piłki, a system ma tutaj drugorzędne znaczenie. Z Holandią rozegraliśmy naprawdę dobre spotkanie pod kątem bronienia, a Finlandii nie dopuszczaliśmy do żadnych grożnych sytuacji do 88. minuty, gdy strzelili honorowego gola (był to ich pierwszy i ostatni strzał z pola karnego w tym meczu). 0,27 xGC w starciu z Finlandią to najlepszy wynik z zespołem, który nie jest outsiderem europejskiego futbolu (wyłączamy więc tutaj starcia z San Marino, Wyspami Owczymi, Andorą, Maltą i Estonią) od października 2021 roku, gdy dopuściliśmy Albanię do 0,20 xG.
Jan Urban chce być elastyczny
Jan Urban jest więc elastyczny odnośnie do ustawienia, ale także do sposobu gry. Nowy selekcjoner nie ukrywa, że najbliżej mu do hiszpańskiego spojrzenia na futbol. Kraju, w którym grał w piłkę, kształcił się jako trener i spędził dużą część swojego życia. Niemniej jednak, Urban nie jest zakładnikiem jednego stylu. Już pracując w Ekstraklasie, konkretnie w Górniku Zabrze, zdążył udowodnić, że potrafi dostosować model gry drużyny do charakterystyki zawodników, których posiada. Jego Górnik osiągał dobre wyniki bazując na cierpliwym utrzymywaniu się przy piłce, ale gdy doszło do dużych zmian kadrowych, zaczął nastawiać zespół na szybkie ataki i wykorzystanie przestrzeni za linią obrony przeciwnika, co również się sprawdzało.
Imię nasze kontratak.
— Mateusz Janiak (@eMJot23) September 7, 2025
Mordercze przejścia z obrony do ataku. Pierwszy gol wysoki odbiór Kamińskiego i wykorzystane bałaganu w obronie Finów. Drugi gol odbiór na naszej połowie po podłączeniu do ofensywy Ville Koskiego i wykorzystanie braku stopera na pozycji. Pięknie.
Reprezentacja Polski w pierwszych spotkaniach pod wodzą Jana Urbana pokazała bardziej defensywne oblicze. Punkt wywalczony w Rotterdamie – choć trzeba było trafić do siatki – zawdzięczamy głównie dobrej organizacji w grze bez piłki. Z Finami na Stadionie Śląskim wszystkie trzy bramki zdobyliśmy po odbiorze futbolówki (w różnych strefach) i wyjściem do kontrataku, a spotkanie zakończyliśmy z niższym posiadaniem piłki od przeciwnika.
Mamy partnera do duetu z Janem Bednarkiem
Jednym z największych znaków zapytania przed debiutem Jana Urbana była obsada środka obrony. Przy założeniu, że Jakub Kiwior zagra na lewej obronie (lub reprezentacja wyjdzie w systemie z trójką stoperów) wśród opcji na jedno pozostałe miejsce w centrum defensywy były trzy nazwiska – Przemysław Wiśniewski, Jan Ziółkowski oraz Tomasz Kędziora. Jan Urban postawił na piłkarza Spezii i okazał się to bardzo dobry wybór. Dla 27-latka był to dopiero debiut w reprezentacji Polski, ale świetnie udźwignął presję z tym związaną. W Rotterdamie był jednym z naszych najlepszych zawodników, a z Finlandią spisał się – jak cała defensywa – bardzo solidnie.
Wiśniewski jest piłkarzem piekielnie szybkim, a przy tym bardzo silnym. Wygranie z nim pojedynku należy do trudnych zadań, a świeżo upieczony reprezentant Polski ochoczo wchodzi w pojedynki, ponieważ jest typem agresywnie grającego obrońcy. W meczu z Finlandią pokazał, że jest także groźny przy ofensywnych stałych fragmentach gry. W ten sposób już na pierwszym zgrupowaniu poznaliśmy odpowiedź na jedno z najbardziej nurtujących nas pytań. Obok Bednarka na środku obrony powinien grać Przemek Wiśniewski.
Jakub Kamiński znaczy coraz więcej dla reprezentacji
Wskazując wygranych minionego zgrupowania nie można pominąć Jakuba Kamińskiego. 23-latek rozpoczął sezon Bundesligi w podstawowym składzie 1. FC Koln i w meczach z Holandią oraz Finlandią było widać, że jest w dobrej dyspozycji. W jego działaniach przebijała się odwaga. Dostając piłkę jego pierwszą myślą było jak popchnąć akcję w kierunku bramki przeciwnika, co w reprezentacji Polski jest rzadkim obrazkiem. Gdy miał wolną przestrzeń – zdobywał ją prowadzeniem piłki. Nie bał się wejść w pojedynek z przeciwnikiem i próbować stworzyć przewagę indywidualną. Trzeba oddać też „Kamykowi”, że ciężko pracował w defensywie.
Jakub Kamiński zaczyna coraz więcej znaczyć w reprezentacji Polski. W ostatnim roku pracy Michała Probierza grał już dość regularnie w biało-czerwonych barwach, balansując na pograniczu podstawowej jedenastki i ławki rezerwowych. Teraz, gdy w klubie tydzień w tydzień będzie zbierał po kilkadziesiąt minut, ma szansę, aby zostać ważnym elementem w układance Jana Urbana.
Nie możemy rezygnować z takiego piłkarza jak Matty Cash
Michałowi Probierzowi zdecydowanie nie po drodze było z Mattym Cashem. Przez prawie 2-letnią kadencję tego selekcjonera zanotował pod jego wodzą zaledwie 6 występów, z czego 5 w podstawowym składzie. Przez długi czas jego nazwisko nie znajdowało się nawet na liście powołanych, czym Probierz prawdopodobnie chciał pokazać, że widzi więcej niż inni. Minione zgrupowanie pokazało jednak jaką – powiedzmy sobie wprost – głupotą było rezygnowanie z usług piłkarza Aston Villi, który w poprzednim sezonie dotarł ze swoim klubem do ćwierćfinału Ligi Mistrzów grając na ogół w wyjściowej jedenastce.
W dwóch pierwszych meczach za kadencji Jana Urbana Matty Cash strzelił już dwa gole. Najpierw trafił z Holandią na 1:1 zapewniając drużynie punkt wywieziony z Rotterdamu, a z Finlandią otworzył wynik spotkania. To zawodnik, który ma jakość, z której nie można zrezygnować z powodu własnego „widzi-mi-się”. Powtarzali to wielokrotnie eksperci, taką samą opinię mieli kibice i na słuszność tej tezy wystarczyło poczekać do zmiany selekcjonera.