Zdaniem wielu ekspertów jednym z problemów, przez który polska piłka znajduje się obecnie w takim miejscu jakim się znajduje jest mało aktywny rynek wewnętrzny. Osoby zarządzające klubami tłumaczą to zbyt wysokimi cenami za graczy z Ekstraklasy, dlatego łatwiej im pozyskać piłkarza z zagranicy. Mają racje – taka polityka transferowa jest łatwiejsza. Ale nie oznacza to, że bardziej opłacalna. Wyciągając piłkarzy od konkurencji też da się wzmocnić tanim kosztem. Wystarczy popatrzeć na Raków.
Raków zaczął od transferów bezgotówkowych
Już jako beniaminek Raków Częstochowa szukał okazji na wzmocnienie kadry piłkarzami, którzy są niechcani u konkurencji. Jeszcze przed startem sezonu dogadano się z dwoma piłkarzami, którym wygasały kontrakty i pod Jasną Górę przyszli bez kwoty odstępnego – Kamilem Piątkowskim i Felicio Brown Forbesem. O tym, jak skuteczny był transfer młodego Polaka chyba nie trzeba przekonywać. Piątkowski, wówczas zawodnik jeszcze bez debiutu w Ekstraklasie, nie potrzebował wiele czasu na aklimatyzację. 3 miesiące po transferze wskoczył do pierwszego składu i prezentował się na tyle dobrze, że miejsca już nie oddał. Po drugim sezonie regularnej gry w Rakowie zgłosił się po niego RB Salzburg oferując za niego 5 milionów euro.
O Felicio Brown Forbesie też nie możemy powiedzieć złego słowa. To typ napastnika skrojony pod grę u Marka Papszuna, dla którego bardziej liczy się praca dla zespołu niż indywidualne osiągnięcia. Mimo to bilans goli jak na napastnika Rakowa (pamiętajmy też, że wówczas częstochowianie nie byli jeszcze tak mocnym zespołem, więc gracz na „9-tce” miał mniej okazji strzeleckich) wygląda bardzo dobrze. 12 goli w 30 meczach, trafianie do siatki średnio raz na 173 minuty. Po jednym sezonie został sprzedany za 100 tys. euro do Wisły Kraków, ponieważ przegrał rywalizację o miejsce w składzie z nowym nabytkiem.
Ów nowym napastnikiem był Vladislavs Gutkovskis
Łotysz przychodził bezpośrednio z 1. Ligi, ale wcześniej miał już doświadczenie na poziomie Ekstraklasy. „Gutek” już od dłuższego czasu wskazywany jest jako najsłabszy punkt Rakowa w podstawowej jedenastce, ponieważ strzela za mało bramek (ma gorszą średnią od Brown Forbesa), ale fakt, że kolejni napastnicy ściągani do Rakowa (Musiolik, Arak, Zawada, Guedes, Piasecki, Szkuryn) przegrywali bądź wciąż przegrywają z nim rywalizację podbija wartość Gutkovskisa. Sam Łotysz pod okiem Marka Papszuna również się rozwinął utrzymując ciągle miejsce w podstawowym składzie w drużynie, która przeszła drogę od ligowego średniaka do potentata ligi.
Gutkovskis nie był jedynym transferem, którego częstochowianie dokonali latem 2020 roku na rynku wewnętrznym. Marcin Cebula był kolejnym strzałem w dziesiątkę. Zawodnik ten zapowiadał się na duży talent, jednak w Koronie nie mógł odpalić. Po spadku złocisto-krwistych z Ekstraklasy ówczesny 24-latek podpisał kontrakt z Rakowem i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki jego potencjał się urzeczywistnił. Marcin Cebula stał się jednym z najlepszych skrzydłowych w Ekstraklasie. Grając bliżej środka, w systemie 3-4-3, był w stanie częściej wykorzystywać swoją kreatywność. Na początku następnych rozgrywek przyszła jednak kontuzja, po której do pełni sprawności nie powrócił po dziś dzień.
Innym skrzydłowym, który zyskał na transferze do Rakowa jest Mateusz Wdowiak. Częstochowianie wykorzystali fakt, że w Cracovii został odsunięty od gry ze względu na niechęć przedłużenia kontraktu i sprowadzili go do siebie zimą. Poprzedni sezon był dla 26-latka najlepszy w Ekstraklasie pod kątem klasyfikacji kanadyjskiej.
Wzmocniony środek obrony
W styczniu 2021 roku Raków wzmocnił się na rynku wewnętrznym wypożyczając także Zorana Arsenicia z Jagielloni Białystok. Chorwat w Rakowie również zyskał nowe piłkarskie życie. Od początku wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie, więc klub nie wahał się, aby w następnym okienku transferowym wykupić go na stałe (szczególnie, że kwota odstępnego była znacznie niższa od wartości rynkowej zawodnika). Arsenic, który wcześniej niczym szczególnym nie wyróżniał się w Ekstraklasie stał się jednym z najlepszych środkowych obrońców ligi. Po rundzie jesiennej Chorwat miał najwyższy wskaźnik na platformie statystycznej InStat, co potwierdzały również wrażenia wizualne.
W trzyosobowym bloku obronnym z Zoranem Arseniciem często gra Milan Rundic. Serb był świeżo po spadku z Ekstraklasy z Podbeskidziem Bielsko-Biała, gdzie przyszedł na pół roku w celu ratowania ich przed degradacją, kiedy zgłosił się po niego Raków. Misja utrzymania Podbeskidzia w elicie się nie powiodła, ale Rundic akurat pokazał się z dobrej strony, natomiast zdecydowana większość była zgodna, że wicemistrz Polski i zdobywca Pucharu Polski to dla niego za wysokie progi. Nieoczywisty transfer Rakowa znów jednak zadziałał. Milan Rundic może nie jest piłkarzem, od którego Marek Papszun rozpoczyna układanie defensywy, aczkolwiek Serb zdecydowanie może czuć się piłkarzem cenionym i nie może narzekać na niedostateczną liczbę minut.
Raków coraz chętniej wykłada kasę na piłkarzy z Ekstraklasy
Minionego lata działacze z Częstochowy postanowili, że nie będą oszczędzać pieniędzy na transfery z Ekstraklasy. Na Xaviera Dziekońskiego, Fabiana Piaseckiego i Bartosza Nowaka wydano łącznie 750 tys. euro. Były piłkarz Górnika – zgodnie z przewidywaniami – znacząco wzmocnił siłę ofensywną zespołu, a Fabian Piasecki poszerzył opcję wyboru na środku ataku. Prawdziwy majstersztyk transferowy Raków wykonał jednak zimą.
Zapłacenie Pogoni 400 tys. euro za Jeana Carlosa Silvę nie wyglądało na jakiś bardzo mądry ruch. Hiszpan przyszedł do Ekstraklasy w 2019 roku i zarówno w Wiśle, jak i Pogoni wyglądał przeciętnie. W Rakowie mieli jednak na niego pomysł. Marek Papszun zobaczył w nim potencjał na wahadłowego i Jean Carlos bardzo szybko zaczął się spłacać. W 6 meczach strzelił już 3 gole, czyli tyle samo ile dla Pogoni w… 58 spotkaniach. Pozyskanie Hiszpana już zapewniło Rakowowi kilka punktów, dzięki którym pewnie zmierza po mistrzostwo Polski.
Oczywiście, nie wszystkie wewnętrzne transfery były udane
Bez problemu znajdziemy zawodników, którzy w Rakowie niczym pozytywnym się nie wyróżnili (Arak, Zawada). Byli też piłkarze, którzy oczekiwania w pewnym stopniu spełnili, jednak daleko im do strzałów w dziesiątkę, a podobne przypadki możemy znaleźć także w innych klubach Ekstraklasy. Sporo było także transferów młodzieżowców, jednak ten temat poruszyliśmy kilka miesięcy temu w oddzielnym tekście. Przy takiej liczbie transakcji nie da się zawsze trafiać w sam środek tarczy. Skuteczność Rakowa i tak jest zadziwiająco wysoka.
Z transferów Rakowa płynie lekcja, że aby dobrze kupować na rynku wewnętrznym trzeba widzieć więcej niż inni. W futbolu na najwyższym poziomie możemy znaleźć sporo przykładów, kiedy piłkarz zmieniający otoczenie nagle wydaje się lepszy niż był wcześniej (np. Jorginho po transferze z Chelsea do Arsenalu), więc teoretycznie w Ekstraklasie, gdzie wiele klubów jest źle zarządzanych i nie ma wspólnej wizji między trenerem, a jego przełożonymi powinno być o to łatwiej. Aby czerpać korzyści z rynku wewnętrznego nie trzeba wcale być tym najbogatszym. Mając jasno określoną filozofię gry i odpowiedni dział skautingu też można się na nim prężnie obracać.