Jak radzą sobie „starzy znajomi z Ekstraklasy”, którzy opuścili Polskę minionego lata?

Przez Ekstraklasę przewija się mnóstwo obcokrajowców. Jedni pozostają na dłużej, inni opuszczają nasz kraj po kilkunastu miesiącach. Jedni są wartością dodaną dla swoich zespołów, inni – mimo wielkich zapowiedzi – nie potrafią pokazać swojego potencjału. Łączy ich jedno – wszyscy (poza paroma wyjątkami jak Paulinho czy Marcelo) szybko znikają z naszych radarów po wyjeździe za granicę. Wybraliśmy 8 obcokrajowców, którzy wyjechali z naszej Ekstraklasy minionego lata, a zostali w jakiś sposób zapamiętani i sprawdziliśmy jak radzą sobie w obecnym sezonie.

REKLAMA

Tomas Pekhart

Król strzelców Ekstraklasy z sezonu 2020/21, wobec którego zawsze panowała dyskusja – cenić za strzelane gole i nie czepiać się reszty czy wymagać także angażowania się w konstruowanie akcji? W Legii byli z Czecha zadowoleni, o czym świadczy fakt, że kiedy jego kontrakt z klubem wygasł i nie mógł znaleźć pracodawcy Wojskowi ponownie się z nim kontaktowali. Tomas Pekhart miał jednak zbyt wysokie wymagania odnośnie do pensji, których Legia nie mogła spełnić. Zgłosił się więc turecki Gaziantep FK. Pekhart w tureckiej Super Lig grał regularnie, ale w niewielkim wymiarze czasowym. W podstawowym składzie wyszedł tylko 3 razy na 12 meczów. Strzelił tylko jednego gola i zaliczył jedną asystę, a w trakcie przerwy na MŚ klub… zdecydował się rozwiązać kontrakt z 33-latkiem. Pekhart przekonał się, że kierunek turecki jest jednym z najmniej stabilnych. Jeśli przyszedłeś na gwiazdorskich warunkach i nie spełniasz oczekiwań – żegnamy już po kilku miesiącach.

Po rozwiązaniu kontraktu – niepodzianka – znowu zgłosiła się Legia Warszawa i Czech wrócił na Łazienkowską.

Lirim Kastrati

Lirim Kastrati to zawodnik, który w Ekstraklasie niczym się nie wyróżnił, jednak pamiętany jest ze względu na słowa Dariusza Mioduskiego, że to najszybszy skrzydłowy w Europie. Kosowianin szybko, bo po jednym sezonie, rozstał się z Legią i trafił do węgierskiego Fehervaru. Tam już pobił swój dorobek z Legii (choć biorąc pod uwagę, że w barwach Wojskowych wynosił on 2 gole i 1 asystę – nie było o to trudno). W 11 meczach ma 2 trafienia i 2 ostatnie podania, ale gra w kratkę. Nie pomogło mu dołączenie do zespołu w trakcie sezonu, ale pomogła za to zmiana trenera. Szabolcs Huszti zobaczył w nim prawoskrzydłowego (wcześniej był rzucany z „10-tki” na lewe skrzydło) i 24-latek odpalił strzelając 2 gole i notując asystę w czterech spotkaniach.

Karlo Muhar

Kolejny zawodnik, który przez kibiców drużyny, w której występował nie jest wspominany pozytywnie. Fani Lecha w czasie pandemii zorganizowali nawet akcję #BiletDlaMuhara kupując wirtualną wejściówkę na mecz wzamian za posadzenie na ławce Chorwata. Muhar już poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w bułgarskim CSKA Sofia, a dopiero minionego lata definitywnie odszedł do CFR Cluj. Grając dla mistrza Rumunii Karlo pokazał, że nieprzypadkowo działacze Kolejorza dostrzegli w nim potencjał. Po krótkim okresie adaptacji Chorwat stał się kluczowym piłkarzem Cluj rozgrywając po 90 minut w 5 meczach grupowych Ligi Konferencji i strzelając 4 gole w lidze, a kibice uważają, że nie zagrał w ich barwach żadnego słabego meczu.

Mickey van der Hart

Drugi zawodnik Lecha w naszym zestawieniu to Mickey van der Hart. Ciężko jednoznacznie ocenić pobyt Holendra w Poznaniu, aczkolwiek liczba występów sugeruje, że się sprawdził. Po wypożyczeniu Artura Rudki tego lata van der Hart spadł na trzecie miejsce w klubowej hierarchii bramkarzy, więc nic dziwnego, że chciał opuścić Polskę. 28-latek wrócił do Holandii, do klubu FC Emmen. Van der Hart początkowo był „dwójką”, ale duża liczba traconych goli przez zespół pozwoliła mu wskoczyć między słupki. Holender wykorzystał szansę i stał się podstawowym golkiperem. W 11 ligowych meczach zachował 4 czyste konta, co jak na bramkarza zespołu znajdującego się na miejscu dającym baraż o utrzymanie jest niezłym wynikiem.

Alasana Manneh

Gambijczyk przyszedł do Górnika z drugiej drużyny Barcelony bez kwoty odstępnego, a po trzech sezonach gry został sprzedany za 600 tys. euro do Odense BK. Górnik ubił na Mannehu dobry interes, ale wydawało się, że mógł zarobić nawet więcej. Pobyt 24-latka w Danii ciężko na razie ocenić. Przyszedł do zespołu dopiero na początku września, w połowie listopada rozgrywki zostały już wstrzymane na czas mundialu i wystartowały dopiero dwa tygodnie temu. Manneh zagrał w obu meczach po 90 minut. Powinniśmy spodziwać się, że były pomocnik Górnika utrzyma miejsce w podstawowym składzie, ponieważ w styczniu skończyło się wypożyczenie Armina Gigovicia, kluczowego pomocnika Odense w minionej rundzie i Manneh ma być jego następcą.

Sergiu Hanca

Przy całym wagonie obcokrajowców, jakich sprowadzała Cracovia w erze Michała Probierza Sergiu Hanca był jednym z najlepszych. Rumun latem jednak rozwiązał przedwcześnie kontrakt z Pasami z przyczyn osobistych (choroba żony) i wrócił do ojczyzny. W Universitatea Craiovia Sergiu Hanca nie odgrywa jednak znaczącej roli. W lidze rozegrał zaledwie 18% możliwych minut i raz wpisał się na listę strzelców. Hanca początkowo grał więcej, ale już na początku sezonu doszło do zmiany trenera w klubie i notowania Hanci spadły. Co ciekawe, pół roku w Universitatei Craovia wystarczyło, aby były piłkarz Cracovii współpracował już z… czterema szkoleniowcami (licząc też tymczasowego).

Rivaldinho

Sergiu Hanca nie był jedynym zawodnikiem, który tego lata zamienił Cracovią na Universitatea Craoivia. Taki sam ruch poczynił Rivaldinho, który w Ekstraklasie niczym specjalnym się nie wyróżnił, ale i tak został zapamiętany jako syn słynnego Rivaldo. W Rumunii (skąd również przychodził do Polski) Brazylijczyk radzi sobie jednak nieco lepiej niż jego kolega z Cracovii. Do października Rivaldinho łapał ogony, ale później zaczął grać regularnie. Liczbami nie imponuje (gol i 3 asysty), ale większość meczów zaczyna w podstawowym składzie.

Pele Van Amersfoort

Kolejny piłkarz Cracovii na naszej liście. Chcielibyśmy dłużej napisać o Holendrze, bo w Ekstraklasie napisał ciekawą historię, jednak po wygaśnięciu umowy z zespołem z Krakowa przez pierwszą część sezonu pozostawał bez klubu. Dopiero 1 stycznia podpisał kontrakt z Heerenveen i na razie zdążył zagrać dopiero jeden mecz.

REKLAMA

Frank Castaneda

Frank Castaneda i Ekstraklasa to była szybka akcja. Kolumbijczyk już po rozpoczęciu rundy wiosennej dołączył do Warty na jasnych warunkach. Miał już podpisany kontrakt w lidze tajlandzkiej po sezonie, więc do Zielonych przyszedł tylko na pół roku pomóc walczyć o utrzymanie. Była to głośna transakcja, ponieważ jeszcze jesienią 2021 roku Castaneda jako piłkarz Sherrifa grał w Lidze Mistrzów przeciwko Realowi Madryt. W Buriramie United też jednak długo nie pograł. W pół roku strzelił 3 gole oraz zaliczył 2 asysty i w styczniu rozwiązał kontrakt. Tym samym media zaczęły łączyć go z powrotem do Ekstraklasy, ale oczekiwania finansowe Kolumbijczyka mają wynosić aż 30 tysięcy dolarów miesięcznie, na co większośc klubów naszej rodzimej ligi nie jest w stanie sobie pozwolić. Powrotu Castanedy do Ekstraklasy nie możemy jednak wykluczać, ponieważ 25-latek wciąż pozostaje bez klubu.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,595FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ