Jagiellonia Białystok, po 2-miesięcznym pobycie na fotelu lidera, została z niego zepchnięta. Dokonał tego Śląsk Wrocław, wysoko pokonując Cracovię. Wrocławianie skorzystali z potknięcia białostoczan w Mielcu i tym samym mogli przypuścić atak na miejsce lidera Ekstraklasy. Choć Jaga znalazła się pod presją, to żeby powrócić na miejsce gwarantujące mistrzostwo Polski, potrzebny jej był przynajmniej remis z Koroną Kielce. Na korzyść podopiecznych Adriana Siemieńca przeważają statystyki meczów u siebie – pod tym względem to aktualnie najlepsza drużyna tego sezonu. Z kolei na ich niekorzyść przemawiała obecna sytuacja Korony. Kielczanie w ostatnich 5 meczach zdobyli 8 punktów i są zdesperowani w walce o utrzymanie. Tracili oni 1 punkt do będącej na bezpiecznym miejscu Puszczy i było wiadomo, że zrobią wszystko, by ograć faworyzowanego przeciwnika.
Popis umiejętności Pululu!
Zespół z Podlasia od razu ruszył do ataku. Już w 3. minucie mógł paść inaugurujący gol. Nené zagrał do Jose Naranjo, a Hiszpan oddał dobry strzał. Zabrakło jednak celności i przede wszystkim szczęścia, bowiem trafił w słupek. Chwilę później Afimico Pululu również podjął się próby zdobycia bramki, lecz nie najlepiej wystawił sobie piłkę do strzału. Angolczyk jednak szybko się zrehabilitował. W 7. minucie Dominik Marczuk posłał mierzone dośrodkowanie w pole karny, co Pululu wykorzystał najlepiej, jak umiał.
Piłkarze Jagi wyraźnie poczuli presję, jaką zaczęli na nich narzucać podopieczni Jacka Magiery. Białostoczanie zdecydowanie dominowali na boisku, zmuszając Koronę do rozpaczliwej gry w obronie. To był ich teren i ich stadion, więc nie mieli zamiaru pozwalać gościom na zbyt wiele. Jagiellonia w ofensywie wyglądała groźnie i zarazem imponująco – do końca pierwszego kwadransa wcale nie musiało być jedynie 1:0. To się ziściło, lecz w dość niespodziewany sposób. W 23. minucie dalekie dośrodkowanie posłał Dawid Błanik. Okazało się ono zbyt mocno przeciągnięte, lecz leciało w światło bramki, a następnie piłka do niej wpadła. Zlatan Alomerović zachował się tutaj fatalnie, lecz na jego szczęście gola nie uznano. Yoav Hofmeister, będący na pozycji spalonej, miał wpływ na zachowanie bramkarza, jeśli nie delikatnie trącił piłki. Gol w tej sytuacji musiał zostać anulowany.
Choć Korona dzielnie walczyła i próbowała się przebić pod bramkę Jagi, to było to bardzo trudne zadanie, znaleźć sobie dogodniejszą okazję niż rzut wolny Błanika. Na domiar złego, jakby w zemście za anulowanego gola, w 33. minucie Jagiellonii przyznano rzut karny. Sprowokował go Miłosz Trojak, z którego ręką piłka miała kontakt w polu karnym. Ten stały fragment gry bez większych kłopotów wykorzystał Pululu i białostoczanie podwoili swoje prowadzenie.
Koroniarze znaleźli się pod ścianą. Ta porażka mogłaby być gwoździem do trumny, utrudniając walkę o utrzymanie, w przypadku jutrzejszego zwycięstwa Puszczy. Ekipa z Ziemi Świętokrzyskiej wzięła sprawy w swoje ręce i to ona przejęła inicjatywę na początku drugiej połowy. Gol kontaktowy mógł paść w 53. minucie. Najpierw strzał Bartosza Kwietnia został obroniony, dobitka również została obroniona. Potem jeszcze uderzył Adrian Dalmau, ale piłka ponownie nie była w stanie znaleźć drogi do siatki. Gra potem nieco się uspokoiła, lecz wciąż piłka była po stronie przyjezdnych.
Czas uciekał nieubłaganie, a Korona miała go coraz mniej. Jeśli chciała jeszcze powalczyć w tym spotkaniu, musiała wreszcie trafić do bramki. Jagiellonia z kolei chciała zamknąć ten mecz, ale wychodziło jej to tak dobrze jak przeciwnikom. W 72. minucie Jesús Imaz był sam na sam z bramkarzem, uderzył bez nadużywania siły, jednakże minimalnie chybił. Scyzory nie atakowały już tak zaciekle – wynikało to trochę zapewne ze zmęczenia, ale też i frustracji. Rzucili wcześniej wszystko na jedną kartę i niczego dobrego im to nie dało. Jaga z kolei powoli i konsekwentnie zaczęła ponownie dominować.
Kielczanie w ostatnich minutach jeszcze poderwali się do walki, lecz rezultat nie zmienił się na ich korzyść. Zmienił się on bowiem na korzyść Jagi, która jeszcze dobiła przeciwnika, a dokładniej zrobił to Kristoffer Normann Hansen. Korona walczyła dzielnie i zawzięcie. Goście oddali łącznie aż 11 strzałów i aż się prosiło o gola dla nich. Tak się jednak nie stało i żadna z szans nie została odpowiednio wykorzystana. Teraz muszą bacznie przyglądać się poczynaniom piłkarzy Puszczy, którzy jutro zmierzą się z Wartą Poznań. Jagiellonia natomiast szybko powróciła na miejsce lidera, mając 2 punkty przewagi nad Śląskiem.