Jagiellonia Białystok przyjechała do Zabrza, aby wykorzystać potknięcie Lecha Poznań w Krakowie. Możliwość zrównania się punktami z liderem napędzała drużynę z Podlasia, lecz piłkarze Jana Urbana tanio skóry sprzedać nie chcieli. Zabrzanie grali solidnie i potrafili zagrozić bramce Jagiellonii, nawet pomimo braku kluczowego gracza środka pola – Damiana Rasaka. Wszystko szło dobrze, lecz prócz Rasaka brakło jeszcze jednego elementu – koncentracji. Jej niedoborem wykazali się obrońcy Górnika, który wydatnie przyczynili się do osiągnięcia sukcesu przez białostoczan.
Raz jedni, raz drudzy
Mimo groźnej akcji z początku meczu, kiedy na bramkę Michała Szromnika uderzał Jarosław Kubicki, to gospodarze zdawali się przeważać na placu gry. Często gracze z Zabrza wymieniali futbolówkę w ataku pozycyjnym, a także podchodzili wysokim pressingiem. Skutkowało to błędami podopiecznych Adriana Siemieńca przy wyprowadzaniu piłki, które były wodą na młyn dla Górnika. W 17. minucie dogodną sytuację po szybkim ataku lewą stroną Erika Janžy miał Luka Zahović, lecz napastnik zabrzan uderzył obok słupka. Bardzo łatwo wychodziło piłkarzom Górnika atakowanie skrzydłami. Linia obrony Jagiellonii grała wąsko i wysoko, co stwarzało okazje do posyłania im piłek za plecy.
Jagiellonia otrząsnęła się i im bliżej przerwy, tym lepiej radziła sobie na boisku. Dobrze w bramce zachowywał się Szromnik, dobrze wychodząc z bramki, kiedy było trzeba. Bramkarzowi Górnika udało się dobrze skrócić kąt przy sytuacji Afimico Pululu, ale w 31. minucie popełnił błąd przy strzale z daleka. Skorzystał z niego Jesus Imaz, choć strzelony przez niego gol został anulowany. I słusznie. Hiszpan minimalnie się pospieszył i znalazł się na pozycji spalonej. To było poważne ostrzeżenie dla gospodarzy. W końcówce pierwszej połowy piłkę w swoim posiadaniu częściej miał Górnik, lecz nie wynikało z tego za wiele w ofensywie. Zabrzanie nie podejmowali niepotrzebnego ryzyka, więc do szatni drużyny schodziły przy bezbramkowym remisie.
Obrońcy Górnika, co wy robicie
Na początku drugiej części spotkania Górnik Zabrze wziął się do roboty i w okolicach 50. minuty dwukrotnie zagroził bramce Sławomira Abramowicza. Najpierw uderzenie Lukasa Podolskiego z trzynastego metra zablokował Dušan Stojinović, a następnie po rożnym również powstrzymana została próba Kryspina Szcześniaka. To były tylko namacalne dowody tego, że podopieczni Jana Urbana przejęli kontrolę nad meczem. Co chwilę nacierali na bramkę Jagiellonii, a przyjezdni mieli spore problemy z powstrzymywaniem skrzydłowych. Górnik żadnej ze swoich szans nie wykorzystał, co się na nim zemściło. Złe ustawienie obrony wykorzystał Imaz w 65. minucie, posyłając piłkę do bramki z bliskiej odległości. Hiszpan jakimś cudem pozostał bez obstawy w polu karnym zabrzan. Tak się nie broni.
Jaga poszła za ciosem i znów wykorzystała błąd zabrzańskiej defensywy. Długa piłka od stopera trafiła pod nogi przeciwników, a następnie została posłana do Imaza. Ten przytomnie zgrał futbolówkę do Darko Churlinova. Macedończyk nie miał innego wyboru, jak tylko skierować ją do bramki. Dwa tak zwane wielbłądy obrońców Górnika okazały się kluczowe. W cztery minuty tak naprawdę zniweczyli całą pracę, jaką zespół wykonał do tej 65. minuty.
Świetne minuty @Jagiellonia1920! 🚨 Mistrz Polski zadał dwa błyskawiczne ciosy! 💥 Najpierw trafił Jesus Imaz, chwilę później Darko Czurlinow! ⚽⚽
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) November 3, 2024
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i CANAL+ online: https://t.co/LrK3rlrlEG pic.twitter.com/FOeMcchhW5
Mimo że zabrzanie ruszyli do odrabiania strat, to nie udało im się złapać choćby kontaktu. Zespół taki jak Jagiellonia nie zwykł do wypuszczania z rąk korzystnych rezultatów i spokojnie dotrwał do końcowego gwizdka z dwubramkową przewagą. Dzięki temu zarówno Duma Podlasia, jak i Lech Poznań mają po 31 punktów w ligowej tabeli. Następna kolejka będzie kluczowa, gdyż Kolejorz podejmie u siebie Legię Warszawa, zaś Jagiellonia zagra na swoim boisku z Rakowem Częstochowa.