3 gole i 3 asysty w Premier League oraz 4 gole i 6 asyst we wszystkich rozgrywkach ofensywnego zawodnika sprowadzonego przed tym sezonem za 100 mln funtów. Powiedzieć, że Jack Grealish nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań to jak nie powiedzieć nic. Klasyfikacja kanadyjska to jednak nie wszystko, więc warto dokładniej przyjrzeć się jak potoczył się debiutancki sezon 26-latka w Manchesterze City i spróbować odpowiedzieć na pytanie, czy Pep Guardiola będzie miał z niego w przyszłości większy użytek.
Jack Grealish – indywidualista w systemie
Kiedy niecały rok temu Jack Grealish przenosił się na Etihad Stadium główny znak zapytania w kontekście jego przydatności dla Manchesteru City budził fakt skutecznego dopasowania się do systemu gry zespołu, do którego właśnie przychodził. W Aston Villi Grealish był niekwestionowaną gwiazdą i zawodnikiem, przez którego przechodziła każda akcja, a sposób gry skonstruowany był tak, aby on czuł się najlepiej i mógł pokazać pełen potencjał. Dla Manchesteru City Anglik jest jednym z wielu i to on musi grać dla zespołu, a nie zespół dla niego. W Aston Villi miał pełną swobodę i nie ograniczały go założenia taktyczne. W Manchesterze City natomiast jest inaczej. Guardiola preferuje szybkie wymienianie piłki pomiędzy zawodnikami, a Grealish to zawodnik, który bardzo lubi wchodzić w drybling, holować piłkę, ściągać na siebie uwagę dwóch-trzech obrońców, aby pojawiły się wolne przestrzenie dla kolegów.
Krótko mówiąc – Jack Grealish jest tym lepszy, im częściej i dłużej ma piłkę przy nodze. A w Manchesterze City – mimo filozofii długiego i cierpliwego utrzymywania się przy futbolówce – jego atuty nie są wykorzystywane w aż takim stopniu, jak były w Aston Villi. Wprawdzie jego liczba kontaktów z piłką spadła wręcz niezauważalnie (z 58,6/90 minut do 57,1), jednak jeśli sprawdzimy, jak często jego drużyny były przy piłce widać wyraźną różnicę. W poprzednim sezonie jego kontakty z piłką stanowiły 10,6% wszystkich kontaktów zespołu, a w tym jest to tylko 7%. Przekłada się to także na bezpośredni udział przy golach. W ubiegłych rozgrywkach miał udział przy 44,2% golach Aston Villi, kiedy przebywał na boisku. W obecnym sezonie jest to zaledwie 13,7%.
Jack Grealish w Manchesterze City – podobnie, jak w Aston Villa – najczęściej gra jako lewoskrzydłowy.
Jednakże, to samo ustawienie na grafice przedmeczowej nie oznacza tych samych zadań. Z jakimi „nowościami” musi mierzyć się Anglik po przenosinach na Etihad?
- Brak obiegów ze strony bocznego obrońcy- w Aston Villi Grealish zawsze mógł liczyć na obiegającego Matta Targetta i ich współpraca na lewej stronie układała się bardzo dobrze. W systemie Pepa Guardioli natomiast boczni obrońcy bardziej odpowiadają za rozegranie niż ofensywne wejścia.
- Gra nieco wyżej – przeciwko Manchesterowi City zespoły automatycznie cofają się głębiej. To sprawia, że Grealish otrzymując piłkę na lewej stronie często ma przed sobą obrońcę i nawet dwóch asekurujących go zawodników. W Aston Villi 43% jego kontaktów z piłką odbywało się w tercji środkowej, natomiast w Man City odsetek ten spadł do 37,8%. Grając na Villa Park częściej wprowadzał też piłkę w ostatnią tercję boiska (3,74/90 min do 3,24) oraz zagrywał w strefę ataku (3,46/90 min do 1,17; tu różnica jest kolosalna) mimo, że to w Man City wykonuje więcej celnych podań (39/90 min do 35,6). Z czego to wynika? Przede wszystkim z miejsc, w których Anglik otrzymuje piłkę. Grając dla Aston Villi częściej cofał się głębiej i mógł napędzać ataki zespołu. W Man City do tego zadania oddelegowani są inni zawodnicy.
A gdyby tak zmiana pozycji?
Kiedy Obywatele potwierdzali podpisanie Jacka Grealisha pojawiły się doniesienia, iż Pep Guardiola widzi miejsce dla Anglika na środku pomocy w systemie 4-3-3. Ostatecznie Grealish na tej pozycji zagrał tylko raz (w pierwszym meczu ligowego sezonu przeciwko Tottenhamowi). Dlaczego tak się stało? Fakty można dość łatwo połączyć. Podczas dopinania transferu gwiazdy Aston Villi wszystko wskazywało na to, że z klubu odejdzie Bernardo Silva. Portugalczyk jednak został i złapał taką formę, iż był nienaruszalnym elementem w układance Guardioli. W środku pola zrobiła się duża konkurencja, więc Grealish najczęściej ustawiany był na lewym skrzydle, a niekiedy – jako „9-tka”.
Osobiście chciałbym zobaczyć, jak Jack Grealish sprawdziłby się jako pół-lewy środkowy/ofensywny pomocnik. Na tej pozycji miałby większy udział w konstruowaniu akcji i mógłby częściej wykorzystywać swój największy atut, czyli zdobywanie terenu z futbolówką przy nodze. Ponadto Anglik to jeden z zawodników, któremu najtrudniej odebrać piłkę, więc zapewniałby płynność w atakowaniu. A to jeden z fundamentów filozofii Pepa Guardioli. – Lubię zawodników z umiejętnością utrzymywania piłki, to jedna z zasad, na które najbardziej patrzę. Posiadanie piłki jest najlepszym sposobem obrony i zawodnicy muszą utrzymywać piłkę w trudnych sytuacjach – mówił swego czasu Hiszpan.
Nie tak zły, jak go malują?
Sam początek sezonu w wykonaniu Jacka Grealisha był dość obiecujący. W trakcie listopadowej przerwy na reprezentację, po 11. kolejce Premier League Anglik miał trzecią najwyższą liczbę wykreowanych sytuacji w lidze mimo, że opuścił dwa spotkania. Wydawało się, że kwestią czasu jest aż zaprezentuje w koszulce Obywateli pełen wachlarz możliwości. Później było już jednak tylko gorzej. Grealish coraz częściej zasiadał na ławce. Od początku stycznia do końca kwietnia 26-latek nie strzelił gola, ani nie zaliczył żadnej asysty w Premier League. Na boisku nie przekonywał i w efekcie w fazie pucharowej Ligi Mistrzów ani razu nie pojawił się w wyjściowym składzie, a tylko 2-krotnie wchodził z ławki.
Znajdą się też jednak statystyki, które jasko sugerują, że Jack Grealish wcale nie ma za sobą złego sezonu. W przeliczeniu na 90 minut jego wskaźnik xA (spodziewanych asyst) z gry (czyli z wyłączeniem stałych fragmentów gry) wynosi 0,33. Oznacza to, że 26-latek kreuje kolegom sytuacje, które średnio co trzeci mecz powinny kończyć się asystą. Żaden zawodnik w Premier League, który rozegrał minimum 900 minut nie wypada lepiej w tym aspekcie. Grealish średnio tworzy 2,4 szansy z gry w przeliczeniu na 90 minut. W ośrodku treningowym Manchesteru City tylko Kevin De Bruyne może pochwalić się lepszym wynikiem (2,5). Anglik ma na koncie w tym sezonie tylko 3 asysty, aczkolwiek model xA sugeruje, że powinno być ich o 4 więcej. Dla porównania – w poprzednim sezonie Anglik miał podobny współczynnik xA, a zaliczył aż 10 asyst.
Jack Grealish musi dostać czas
Wydając werdykt na temat pierwszego sezonu Grealisha w Manchesterze City warto przypomnieć sobie, jak zaraz po transferze radzili sobie inni zawodnicy przechodzący na Etihad. Cancelo, który obecnie uznawany jest za ścisły top bocznych obrońców na świecie w pierwszym sezonie w barwach The Citizens nie rozegrał nawet połowy możliwych minut. Laporte został sprowadzony zimą i przez pół roku był wprowadzany powoli do nowego zespołu. Mahrez, Bernardo, Sane – żaden z nich nie miał łatwego wejścia do Man City i żaden nie błyszczał liczbami od początku. Ale po czasie każdy z nich może powiedzieć, że Guardiola wyciągnął z nich to, co najlepsze.
Pep lepi zawodników na swój sposób – tak, aby dawali najwięcej w jego systemie gry. Najlepszy przykład to Bernardo Silva. Portugalczyk przychodził z Monaco jako skrzydłowy, a dziś może grać także jako „8-ka”, „10-tka”, czy nawet fałszywa „9-tka”. Nie wiem, jaki plan ma Guardiola na Grealisha, ale po pierwszym sezonie, w którym nie spełnił oczekiwań nie powinniśmy go skreślać. Mam przekonanie graniczące z pewnością, że jego czas w Manchesterze City jeszcze nadejdzie.