IO: 44 lata czekania i koniec! MAMY PÓŁFINAŁ IGRZYSK!!!

Ciężar pojedynku ze Słowenią był niewyobrażalny. Polska siatkówka czeka na medal igrzysk olimpijskich od 1976 roku. Na grę w półfinale od 44 lat. Pięć ostatnich startów biało-czerwonych na tej imprezie kończyło się jedynie na ćwierćfinale. Wygrywaliśmy mistrzostwa świata czy Europy, ale klątwa igrzysk przytaczała polskich siatkarzy. 5 sierpnia 2024 roku zawodnicy Nikoli Grbicia stanęli przed szansą przełamania niekorzystnej serii, do czego niezbędne było pokonanie Słoweńców. Byliśmy jeden mecz, jedno zwycięstwo od fazy medalowej, a zarazem czekała nas walka nie tylko z wymagającym przeciwnikiem, ale także własnymi słabościami (które uwydatniły się w grupie) oraz gigantyczną presją.

Dobry pierwszy set Polacy od początku wypracowali sobie 3-4 punkty przewagi. Dobrze wyprowadzaliśmy kontry, solidnie funkcjonował blok. Prowadziliśmy 8:4, ale co warto zauważyć — połowa punktów zdobyta do tego momentu pochodziła z błędów rywali. Bartosz Kurek znajdował luki w bloku Słoweńców, Mateusz Bieniek świetnie finalizował krótkie. Narzekać mogliśmy na serwis, bowiem kilka kolejnych prób lądowało na siatce. Gdy Słoweńcy odrobili punkt straty, „odpalił” polski blok, który boleśnie karał rywali. Na szczęście, potrafiliśmy uniknąć dłuższych chwil kryzysu. Jeśli traciliśmy punkty, to maksymalnie dwa z rzędu. Słoweńcy nie byli w stanie wypracować sobie dłuższych serii, co doprowadziło do zwycięstwa biało-czerwonych 25:20.

REKLAMA
źródło: Eurosport Polska on X

Ta końcówka…

Potężny, ale niecelny atak Wilfredo Leona sprawił, że na starcie drugiego seta przegrywaliśmy 1:3. Ten sam zawodnik błysnął jednak kapitalnym serwisem, który doprowadził do stanu 4:4. Co kluczowe, koncentracja w polskiej ekipie była bardzo wysoka. Funkcjonowało przyjęcie, potrafiliśmy walczyć o każdą piłkę. Środek przynosił pewne punkty, tylko ten serwis… Odzyskaliśmy prowadzenie, mieliśmy sporo atutów, ale to była piekielnie zacięta batalia punkt za punkt. Tak jak mogliśmy przez większość czasu narzekać na wprowadzanie piłki w grę, tak w końcówce Jakub Kochanowski niepozornym serwisem sprawił, że uzyskaliśmy dwa punkty przewagi. Czy wynik 23:21 jest bezpieczny? Niestety. Po kilku dość prostych błędach przegraliśmy seta 24:26.

Wkurzenie po końcówce drugiego seta przełożyło się na mocny początek trzeciego seta. Szybki wyszliśmy na prowadzenie 4:0, a następnie 8:3. Różnicę robił kapitalny serwis Wilfredo Leona. Robiliśmy swoje. Oczywiście, Słowenia nie odpuszczała, potrafiła nawet osiągnąć serię trzech kolejnych punktów, ale finalnie potrafiliśmy dojść do stanu 24:16. Mimo trzech zmarnowanych piłek setowych byliśmy w stanie domknąć partię, wygrywając 25:19.

źródło: Eurosport Polska on X

Polska siatkówka nie zawiodła!

Emocje rosły, co nie może dziwić, skoro biało-czerwoni byli o jednego seta od półfinału. Walka punkt za punkt, zero wstrzymania ręki. Po raz kolejny błysnął Leon, którego as doprowadził do stanu 9:7 dla Polaków, a po chwili 10:7. Polski młoty wbijał kolejne gwoździe w słoweńską część parkietu. Nawet Bartosz Kurek, który na serwisie radził sobie mocno poniżej oczekiwań, w decydujących momentach dał coś od siebie. Dalej dobrze funkcjonował środek. Słoweńcy doganiali Polaków i dogonili na 18:18. W końcówce pokazaliśmy jednak charakter. Dopisywało też nam szczęście, co pozwoliło odzyskać prowadzenie i dokonać to, czego nie potrafiliśmy w XXI wieku. 20:25 i huk kamienia spadającego z serc polskich kibiców był słyszalny od Paryża przez Tokio, aż na Rio skończywszy. Polska siatkówka świętuje, ale zostały nam jeszcze dwa kroki. W półfinale USA czy Brazylia? Jeśli zagramy na swoim, wysokim poziomie — nikt nie powinien być nam straszny.

Słowenia — Polska 1:3 (20:25, 26:24, 19:25, 20:25)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,662FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ