Sergio Conceicao doskonale zdawał sobie sprawę, że kluczem do wyeliminowania Interu będzie dobra gra w defensywie. Celem na wyjazdowe starcie było zapewne utrzymanie czystego konta i systematyczne „nękanie” Andre Onany. Z kolei Inter wiedział, że wyjazd do Portugalii może być problematyczny, jeśli na własnym terenie nie zdołają wypracować sobie przewagi.
Pojedynek obu drużyn długo nie mógł się rozkręcić
Inter potrzebował kwadransa, zanim przystąpił do próby sforsowania portugalskiego muru, ale brakowało mu precyzji w ostatniej fazie budowania akcji. Co więcej, Porto nie zamierzało czekać w nieskończoność i przed przerwą swojej szansy szukał Wenderson Galeno. Inter odpowiedział próbą Alessandro Bastoniego, z którą poradził sobie Diogo Costa. Ledwie 3 celne strzały były najlepszą recenzją tej części meczu. W pewnym momencie można było nawet usłyszeć gwizdy zniecierpliwionych fanów Nerazzurri.
Po zmianie stron kapitalną postawą wyróżnił się Andre Onana, który bronił jak w transie i zapobiegał utracie gola (3 udane interwencje w 1 akcji!). Włosi mieli problemy z Porto — nie potrafili stworzyć groźnych sytuacji, a zarazem musieli grać uważnie w tyłach. Z oczywistych względów, im bliżej było końcowego gwizdka, tym Inter odważniej próbował przejść do ofensywy. Na 12 minut przed końcem regulaminowego czasu, z boiska wyleciał Otavio, który zarobił drugą żółtą kartę za zbyt ostrą grę. Końcówka z przewagą jednego zawodnika ożywiła Inter, który w końcu dopiął swego. Po tym, jak w słupek trafił Barella, piłkę do siatki dobił Romelu Lukaku. Belg w 86. minucie dał prowadzenie Interowi — był to jego pierwszy gol z gry od października 2022 roku. Porto mogło pluć sobie w brodę, ponieważ na własne życzenie wypuścili mozolnie broniony remis. Oczywiście, rewanż nie zamyka rywalizacji, ale ekipa Conceicao będzie musiała odrabiać straty. Dziś ich taktyka nie zdała egzaminu.