W 3. rundzie Wimbledonu Idze Świątek przyszło się zmierzyć z Chorwatką Petrą Martic. Było to trzecie starcie pomiędzy paniami. Dwa poprzednie wygrała aktualna liderka rankingu WTA. Jednak turnieje wielkoszlemowe rządzą się swoimi prawami, a stara zasada głosi, że nigdy nie wolno lekceważyć niżej notowanych zawodniczek. Forma Igi na trawie rośnie, dlatego zwycięstwo z 29. rakietą rankingu WTA miało być „kolejnym dniem w biurze”. Przyjść, zrobić swoje i wyjść. Tak też było.
Różnica klas
Iga zaczęła spotkanie bardzo niemrawo. Pierwsze cztery gemy nerwowe, nie w stylu Świątek Polka musiała bronić nawet swojego podania kilkukrotnie. Jednak przetrwała ten moment. Odzyskała swoją grą i zaczęła wchodzić na swoje najwyższe obroty. Miała swoją szansę Chorwatka w pierwszym secie na „ugryzienie” liderki światowego rankingu. Nie wykorzystała jej, to Świątek stwierdziła, że pokaże jej, jak należy grać w tenisa. Kolejny raz Polka neutralizowała atuty swojej rywalki, doprowadzając ją do nerwów. Iga grała swój tenis, włączyła tryb „dominacja” i szła jak po swoje do czwartej rundy londyńskiego turnieju. 40 minut. Tyle potrzebowała Polka, aby wygrać pierwszego seta na korcie centralnym.
Chorwatka walczyła. Widać było, że wkłada w to spotkanie całe swoje serce, jednak w wielu momentach była po prostu bezradna. Gdy Polka włączy wyższy bieg, nie ma na nią sposobu. Ten mecz po raz kolejny to pokazał. Mimo tego należą się brawa dla Martic za walkę na korcie. Grała tak, jak potrafiła. Lekko martwiący może być dziesiąty gem drugiego seta. Świątek serwowała po zwycięstwo w całym spotkaniu. Popełniła masę błędów, przegrywając gema do zera. Polka dała drugie życie swojej rywalce, której w pewnym momencie zaczęło wychodzić wszystko. Na szczęście Iga szybko zmieniła oblicze gry, oddalając od siebie wszelkie nerwy. Musi Świątek się wystrzegać takich przestojów, bo z lepszą rywalką może się to zemścić.
Cieszy, jak bardzo Iga Świątek poprawiła swoją grę na kortach trawiastych
W tegorocznej edycji Wimbledonu jest to bardzo widoczne. Przede wszystkim w tworzeniu przewagi w pojedynczych punktach, w doskakiwaniu do piłek i kontrolowaniu przebiegu akcji. Z taką grą Iga może śmiało aspirować do wygrania swojego pierwszego wielkiego szlema na brytyjskich kortach trawiastych. Jednak najpierw czas na mecz w 4. rundzie z Belindą Bencic, czyli rywalką, która pokonała Magdę Linette, pozbawiając fanów polskiego starcia. Nadzieja w Idze na poskromienie Szwajcarki i „polską zemstę”.