Iga Świątek: droga do triumfu w Wimbledonie 2025 

Przed wimbledońskim triumfem Iga nie zdobyła w tym roku żadnego tytułu. Kto by się spodziewał, że pierwszym wygranym turniejem w tym sezonie będzie akurat londyński szelm. Większość zapewne obstawiałaby Roland Garros albo inną imprezę rozgrywaną na ceglanej mączce. Tak się jednak nie stało. Do startu Wimbledonu Polka osiągnęła tylko jeden finał i to już na nawierzchni trawiastej. Przegrała go, do Londynu przyjechała jako rozstawiona z “ósemką” i koniec końców właśnie tam wzniosła pierwsze trofeum od ponad roku. 

Ostatnim wygranym przez Igę Świątek turniejem był zeszłoroczny Roland Garros, gdzie w decydującym meczu pokonała Włoszkę – Jasmine Paolini. Od tego czasu nie była w stanie zanotować żadnego kolejnego finału. W Australian Open była o krok, by to osiągnąć (miała piłkę meczową w półfinale), ale ostatecznie nie dała rady w starciu z Madison Keys. 

REKLAMA

Na kortach ziemnych przegrywała kolejno z Ostapenko, Gauff, Collins i z Sabalenką. Nie obroniła tytułu na kortach Rolanda Garrosa. Pierwszy raz od 2021 roku wyjechała z Paryża bez pucharu. 

Wtedy postanowiła, że czas na chwilę odpoczynku i regenerację przed zmianą nawierzchni z mączki na trawę. Wycofała się z imprezy WTA 500 w Berlinie i nie wiadomo było czy przed Wimbledonem wróci do rywalizacji. 

Świątek jednak zdecydowała, że wystartuje w innym niemieckim turnieju: WTA 500 Bad Homburg Open. To właśnie tam osiągnęła pierwszy w tym sezonie finał, ale tam musiała uznać wyższość Jessici Peguli. Mecz ten był rozgrywany 28 czerwca, a na 30 był zaplanowany początek londyńskiego szlema. 

Tym samym na Wimbledon Świątek przyleciała zaledwie dwa dni przed swoim pierwszym spotkaniem. Jej pierwszą rywalką miała tam być Polina Kudermetova. 

Niesamowity Wimbledon w wykonaniu Świątek 

Z Rosjanką Iga rozprawiła się w zaledwie godzinę i dziesięć minut. Nie straciła w tym meczu swojego podania ani razu i widać było znaczną poprawę tego aspektu w stosunku do lat ubiegłych. 

W drugiej rundzie Polka podejmowała Caty McNally i jak się później okazało, to z nią straciła jedynego seta w turnieju. Była to partia numer jeden, która wyraźnie pomogła Idze odzyskać rytm. Po tej przegranej 5:7 zdecydowanie poprawiła się jej gra i kompletnie zdominowała dalszą część pojedynku. 

Serwis zaczął funkcjonować na najwyższym poziomie, a w drugim secie skuteczność Świątek w wygrywaniu punktów po pierwszym podaniu wyniosła aż 91%. 

Całe stracie z McNally trwało dokładnie 2 godziny i 27 minut i zakończyło się wynikiem 5:7, 6:2, 6:1. 

REKLAMA

W kolejnej rundzie przeciwniczką Polki była jej “dobra” znajoma – Danielle Collins. Iga tak jak w rundzie pierwszej rozegrała bezbłędny mecz i w nieco ponad godzinę wyeliminowała Amerykankę z imprezy. 

W 1/8 finału Świątek mierzyła się z Clarą Tauson, która rundę wcześniej pokonała zwyciężczynię Wimbledonu z 2022 roku: Elenę Rybakinę. Na początku spotkania Polka miała delikatne problemy, przegrywała 1:3, ale od tego czasu znowu zaczęła wznosić się na wyżyny swoich umiejętności.  

Wygrała pierwszą partię, a w kolejnej nie pozostawiła żadnych wątpliwości duńskiej rywalce. Cały mecz zakończyła wynikiem 6:4, 6:1 i po godzinie i siedmiu minutach mogła cieszyć się wyrównaniem swojego najlepszego rezultatu na londyńskiej trawie. 

Mistrzowski awans do finału 

W ćwierćfinale po dwusetowym zwycięstwie nad Ludmilą Samsonovą, Iga po raz pierwszy w karierze znalazła się w najlepszej czwórce Wimbledonu. Dwa lata wcześniej walczyła już o tę fazę turnieju, ale wówczas nie dała rady Elinie Svitolinie. 

Teraz udało jej się awansować do półfinału, w którym miała zmierzyć się ze złotą medalistką olimpijską z Tokio z 2021 roku – Belindą Bencic. 

Mecz ten był jednak pokazem siły Igi Świątek, a wcale nie wydawało się, że tak to będzie wyglądać. W poprzedniej rundzie bowiem Szwajcarka wyeliminowała rozstawioną z “siódemką” – Mirrę Andreevą i pokazała się z naprawdę dobrej strony. 

Jednak Polka miała inne plany, nie pozostawiła Bencic złudzeń i w 72 minuty zameldowała się w finale. A tam spotkała się z Amandą Anisimovą, która sensacyjnie ograła liderkę światowego rankingu: Arynę Sabalenkę.

Prawdziwa demolka w finale 

Finał Wimbledonu był zdecydowanie najlepszym meczem Świątek w całym turnieju. Trwał on zaledwie 57 minut i zakończył się historycznym wynikiem – 6:0, 6:0. Jest to pierwszy przypadek od 1911 roku, kiedy to decydujący mecz singla kobiet na Wimbledonie kończy się w minimalnej liczbie gemów. W 1911 było to spotkanie między Dorotheą Lambert Chambers a Dorą Boothby. 

W Erze Open natomiast był tylko jeden finał Wielkiego Szlema, który zakończył się wynikiem 6:0, 6:0. Było to w 1988 roku podczas French Open, kiedy to Steffi Graff w drodze po Kalendarzowego Złotego Szlema pokonała Natashę Zverevą. 

To wszystko tylko świadczy o tym jak wyjątkowe jest osiągnięcie naszej Igi Świątek. Wygrany Wimbledon, czyli turniej, w którym niewielu typowałoby ją jako faworytkę. Przy tym wszystkim niesamowita forma serwisowa, stracony zaledwie jeden set i historyczny wynik finału. 

To jaką trudną drogę Iga musiała przejść, by zatriumfować w tej imprezie jest naprawdę godne podziwu. Polka udowodniła, że nigdy nie można jej skreślać, a już na pewno nie można mówić, że coś jest dla niej niemożliwe. 

Podbiła korty ziemne, twarde, a teraz pokazała, że na trawie również jest mistrzynią. W jej wielkoszlemowej kolekcji brakuje już zatem tylko Australian Open. A więc w przyszłym roku w Melbourne będzie walczyła o dopełnienie Karierowego Wielkiego Szlema. I wcale nie jest to niemożliwe. 

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    110,548FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ