Z pewnością kilka osób czytając pierwsze dwa słowa tytułu mogło pomyśleć, że chodzi tutaj o Virgila Van Dijka. Nie tym razem. Nie w tym sezonie i nie z taką formą. Zresztą zawodnik Liverpoolu dał się już poznać światu ze swojego poziomu i solidności. W tym tekście chciałbym wyróżnić innego holenderskiego obrońcę – Nathana Ake.
Cierpliwość popłaca
Gdy przychodził do drużyny „Obywateli” latem 2020 roku wielu mówiło, że jest to znakomita inwestycja w przyszłość i możliwość ukształtowania kolejnego świetnego piłkarza. Mimo, że Holender miał już wtedy 25 lat a realia ligi nie były mu obce, były obrońca Bournemouth wciąż miał szansę zostać kimś więcej niż uzupełnieniem szerokiej kadry City. Pep Guardiola wiedział, że ma czas i nie musi za wszelką cenę dawać od razu Nathanowi miejsca w podstawowym składzie. Kupował sobie innych obrońców i stopniowo wprowadzał Ake. Ten z resztą nie zawsze umożliwiał mu szybszą adaptację. Co chwilę trapiły go kontuzje i przez to Holender nie zawsze mógł pokazać pełnię swoich możliwości. Jednak czas 28-latka w końcu nadszedł w tym sezonie.
Wszechstronność kluczem do rozwoju
W końcu przestały go dręczyć kontuzje, nie omija wręcz żadnego meczu i sprawia wrażenie człowieka wszechstronnego, spokojnego i pewnego siebie. Stał się obrońcą kompletnym, ciężkim do przejścia. Dodatkowo potrafi „obskoczyć” dwie pozycje, w zależności od tego jakim system chce grać Pep Guardiola. Holenderski obrońca potrafi grać w czwórce obrońców jako typowy lewy obrońca oraz w trójce obrońców jako ten pół-lewy. Widać, że dotarł do niego Pep Guardiola, obaj Panowie znaleźli nic porozumienia. Hiszpan daje miejsce na boisku, z kolei Holender odwdzięcza się znakomitą grą. Na ten moment jest on najlepszym obrońcą na przestrzeni całego sezonu w barwach Manchesteru City. Świetnie również wyprowadza piłkę i podłącza się do akcji ofensywnych, otwierając możliwości podania choćby Jackowi Grealishowi.
Guardiola poszerza granice
Patrząc na grę Nathana Ake ciężko stwierdzić gdzie leży jego sufit. Z każdym meczem pokazuje coś czego jeszcze nie widzieliśmy. Ciągle coś nowego i wartościowego wydobywa z niego Pep Guardiola. Wiemy jakie przedziwne, a zarazem skuteczne pomysły ma na obrońców hiszpański szkoleniowiec. Widać, że w tym wszystkim holender odnajduje się fenomenalnie. Taki piłkarz to skarb dla każdego trenera. Wszechstronny w grze, lewonożny i świetnie wyprowadzający piłkę. Na pewno jeszcze są braki w ofensywie, lecz widać, że z meczu na mecz Nathan robi wszystko, aby te braki niwelować i dodawać coś od siebie również w ofensywie. Jeszcze raz powiem.
Na ten moment jest to kandydat na miano obrońcy sezonu w barwach Manchesteru City, a kto wie, może i jest to kandydat na piłkarza do jedenastki całego sezonu Premier League. W końcu przyszedł jego czas, wykorzystuje swoje „pięć minut” w taki sposób, że chyba lepiej się nie da. Oby tak dalej panie Nathanie. Oglądanie takich obrońców we współczesnym futbolu to uczta dla oczu.