Starcie przedostatniej w tabeli Legii Warszawa z czerwoną latarnią ligi, czyli Bruk-Betem Termalica Nieciecza. Konia z rzędem temu, kto przewidział, że będą to pojedynki bezpośrednich rywali do utrzymania. Zarówno dla jednych, jak i drugich jest to mecz o coś więcej niż trzy punkty. Przy okazji wygranej można bowiem dodatkowo pogrążyć przeciwnika walczącego o byt w PKO BP Ekstraklasie.
Układ ligowej tabeli wskazuje, że minimalnym faworytem jest warszawska Legia. Nic bardziej mylnego. Wystarczy rzut okiem na historie spotkań między tymi dwoma klubami – Bruk-Bet, grając u siebie w Niecieczy, jeszcze nigdy nie przegrał ze stołecznymi.
Pierwszy raz Legia zawitała do Niecieczy w marcu 2016 roku.
Prowadzeni przez Stanisława Czerczesowa piłkarze liderowali Ekstraklasie, ani na moment nie oddając pierwszej lokaty. W pierwszej jedenastce byli tacy zawodnicy jak Guilherme, Ondrej Duda czy Nemanja Nikolić. Bruk-Bet pod wodzą Piotra Mandrysza jednak ani trochę się nie przestraszył i zaordynował gong przyjezdnym ze stolicy, wygrywając aż 3:0. A i tak był to najniższy wymiar, jaki spotkał tego dnia legionistów.
Drugie domowe zwycięstwo niecieczan to październik 2016.
Legia grała wówczas w elitarnej Lidze Mistrzów. Trenerem był słynny Besnik Hasi, który jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Szkoleniowcem „Słoników” był natomiast Czesław Michniewicz, aktualny selekcjoner reprezentacji Polski. Bruk-Bet wygrał 2:1 po dwóch trafieniach z rzutów karnych. Cztery dni po tej nieoczekiwanej ligowej przegranej przyszła sromotna klęska we wspomnianej Champions League – 0:6 na Łazienkowskiej z Borussią Dortmund.
Po trzecią porażkę legioniści przyjechali latem 2017 roku, już z Jackiem Magierą u steru.
W wyjściowym składzie wybiegł Sebastian Szymański, Kasper Hamalainen, Krzysztof Mączyński czy Armando Sadiku. Pół żartem, pół serio można odnotować progres gości. Przegrali bowiem po utracie zaledwie jednego gola autorstwa Łukasza Piątka.
W sobotę próba numer 4.
Wiadomo, że statystyki nie grają, ale nie zmienia to faktu, że mogą siedzieć w głowach piłkarzy. Zwłaszcza tych z Niecieczy, którzy – tak samo jak Legia – grają o życie. Mały klub, który potrafi przeciwstawić się potentatowi ze stolicy. Takie historie lubią kibice, szczególnie ci, którzy dopingują rywali warszawskiej ekipy. A tych przecież w Polsce nie brakuje.