Tottenham został kolejnym zespołem, który zabawił się z fatalną defensywą Leicester. Bohaterem spotkania został Heung-min Son, który po wejściu z ławki strzelił hat-tricka.
Emocji nie brakowało już od początku spotkania.
Na samym starcie prowadzenie objęło Leicester. W polu karnym źle zachował się Davinson Sanchez i sfaulował Jamesa Justina. Hugo Lloris początkowo obronił strzał z 11 metrów Youriego Tielemansa, ale bramkarz Kogutów opuścił linię bramkową i rzut karny musiał być powtórzony. W drugim pojedynku lepszy okazał się Belg. Leicester długo nie utrzymało prowadzenia. W 21. minucie było już 2:1 dla gospodarzy, a Koguty zawdzięczają to jednemu elementowi – rzutom rożnym. W poprzednim sezonie nie był to mocny punkt Tottenhamu, ale w lecie Antonio Conte sprowadził swojego zaufanego człowieka od stałych fragmentów gry – Gianniego Vio. Dziś ten element jest ogromnym atutem Tottenhamu. A że Leicester od dawna nie potrafi bronić przy SFG to przepis na zdobycie gola wcale nie był trudny.
Zdobywane bramki po kornerach często jednak przykrywają rzeczywisty obraz gry Tottenhamu. Dziś było podobnie. Tottenham zagrał bardzo pragmatycznie, oddając piłkę Leicester i ustawiając się na własnej połowie. Oczywiście, być może taki był plan, ale gospodarze wcale nie wyprowadzali kontry za kontrą. Stawiamy dolary przeciwko orzechom, że kibice Kogutów w przerwie nie byli zadowoleni i mogli zadawać sobie pytanie: skoro gramy na własnym stadionie przeciwko najgorszej defensywie ligi to dlaczego większość meczu toczy się na naszej połowie i tak rzadko wykorzystujemy słabości rywala? Czemu Conte nie nastawi zespołu bardziej ofensywnie? W końcu pozwalając prowadzić grę Leicester teoretycznie częściej mogło robić to, co potrafią znacznie lepiej. Atakować, nie bronić.
Tottenham wygrał ten mecz indywidualnościami, a Heung-min Son wrócił do gry.
Od dłuższego czasu fani Tottenhamu mieli powody, aby narzekać na Sona i to robili. Prosili o wystawienie w ofensywie tercetu Kulusevski – Kane – Richarlison. Bez Koreańczyka. Dziś w końcu Antonio Conte to zrobił i można powiedzieć, że.. kibice mieli rację. Posadzenie Sona na ławce widocznie podziałało na niego motywująco i po wejściu na boisko potrzebował 30 minut, aby ustrzelić hat-tricka. Tottenham po wyjściu na prowadzenie był zabójczy w kontratakach i wykorzystywał otwartą drogę do bramki. Teraz łatwo kreować narrację, że Heung-min Son wraca do formy, ale pamiętajmy – to był wypoczęty Son na zmęczoną, najgorszą defensywę ligi. Sytuacja meczu i fakt, że Tottenham mógł spokojnie kontratakować były idealnym środowiskiem dla Koreańczyka.
***
Fanów Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej