1 grudnia 2024. Wtedy ostatnio Haugesund mógł cieszyć się z ligowego zwycięstwa. Minęło ponad 8 miesięcy i w końcu kibice z Haugesundu znów poczuli smak 3 punktów po tym jak pokonali Sarpsborg 08. Przed tym spotkaniem po 17 kolejkach ligowych podopieczni Toniego Korkeakunnasa mieli na koncie zaledwie 2 punkty.
Pierwsza połowa do zapomnienia. W drugiej jednak się działo
Na pierwszego gola w tym spotkaniu musieliśmy czekać aż do 50. minuty, jednak reszta spotkania wynagrodziła nam tą nudną pierwszą połowę. Po faulu obrońców Sarpsborgu na
Innværze arbiter wskazał na jedenasty metr. Do karnego podszedł Håvard Vatland Karlsen, który pewnie wykorzystał jedenastkę i dał gospodarzom prowadzenie. Nadchodzące minuty nie przyniosły zbyt wielu groźnych sytuacji. W 76. minucie świetnym i długim wykopem z bramki popisał się bramkarz gospodarzy Jasper Torkildsen. Piłka doszła do Ismaëla Seone, który wygrał walkę o nią z Menno Kochem, ruszył w stronę bramki i przelobował golkipera Sarpsborgu trafiając tym samym bramkę na 2-0. Dwubramkowe prowadzenie to jednak nie jest jeszcze pewne zwycięstwo, o czym na własnej skórze przekonali się zawodnicy Haugesundu.
Niesamowita dramaturgia w końcówce
Gdy kibice Haugesundu powoli świętowali pierwsze od 8 miesięcy zwycięstwo, w 84. minucie uciszył ich Peter Reinhardsen, który golem dał jeszcze swoim kibicom nadzieje, że z Haugesundu wyjadą choćby z jednym punktem. Nadzieja ta nie trwała jednak długo, gdyż 7 minut później, w doliczonym czasie gry Claus Niyukuri świetnym podaniem znalazł Emila Rohda, który z dużym spokojem umieścił piłkę w siatce Ndiaye. To jednak nie był koniec dramaturgi w tym spotkaniu. Dwie minuty później w polu karnym Haugesundu znalazł się niepilnowany Jo Inge Berget, który świetnie to wykorzystał i umieścił piłkę w siatce Torkildsena. Na tamten moment wszystko w tym spotkaniu było możliwe.
W 95. minucie Sarpsborg otrzymał rzut rożny. Wydawało się, że będzie to ostatnia akcja tego spotkania, więc w pole karne został posłany też bramkarz S08, Mamour Ndiaye. Po stałym fragmencie gry poszła akcja w drugą stronę na pustą bramkę, i mogło być 4-2. Wtedy jednak za rywalem rzucił się Ndiaye faulując go, a sędzia nie miał wyboru i pokazał golkiperowi czerwoną kartkę. Do końca nic już się nie zmieniło, i po niesamowitej końcowej dramaturgii Haugesund może po 8. miesiącach znów świętować 3 punkty.