Finał Superpucharu Hiszpanii zagwarantował nam pierwsze El Clásico w nowym roku kalendarzowym. W drodze do niego Real Madryt wyeliminował Atletico Madryt, dając przy tym znakomite show. Barcelona natomiast pokonała mniej renomowaną drużynę, jaką była Osasuna. W finale to Królewscy byli faworytem, chociaż Blaugrana nie zamierzała składać broni.
Koncert Realu, hat-trick Viniciusa
Drużyna Carlo Ancelottiego od samego początku chciała zaznaczyć swoją wyższość nad Barceloną. Już w 7. minucie Vinicius Junior otrzymał wyśmienite podanie od Jude’a Bellinghama. Brazylijczyk minął dryblingiem Iñakiego Peñie i skierował piłkę do pustej bramki. Chwilę później było już 2:0 dla Realu Madryt. Rodrygo ruszył skrzydłem i zagrał piłkę wzdłuż pola karnego, a tam do bramki wtoczył ją Vinicius. Królewscy poczuli się dość pewnie i oddali pole do gry Barcelonie, próbując wyciągnąć ją wyżej z nadzieją na wyprowadzenie kolejnych szybkich ataków.
Barca miała piłkę, ale nie bardzo miała pomysł na jej rozgrywanie. Dobrze też w bramce Realu spisywał się Andrij Łunin. W końcu jednak i Ukrainiec musiał skapitulować. Po jednym z dośrodkowań wybijana piłka zmierzała w kierunku Roberta Lewandowskiego, a ten świetnym uderzeniem z woleja zdobył gola kontaktowego dla Barcy. Radość nie trwała jednak zbyt długo. Kilka minut później po drugiej stronie boiska Ronald Araújo dopuścił się faulu w polu karnym na Viniciusie a sędzia wskazał na jedenasty metr. Do karnego podszedł sam poszkodowany. Brazylijczyk utrzymał nerwy na wodzy i skompletował hat-tricka już w pierwszej połowie tego El Clásico.
Real dobił rywala w drugiej połowie
Barcelona musiała gonić wynik i po wznowieniu gry po przerwie chciała jak najszybciej przejąć kontrolę nad piłką. Real Madryt nie narzucał wysokiego pressingu i spokojnie wyczekiwał błędów rywali w rozegraniu. Zawodnicy Xaviego ponownie jednak nie do końca wiedzieli, co zrobić z piłką, aby zagrozić bramce Łunina. Królewscy w swojej grze byli bardziej konkretni, ale brakowało im „instynktu killera” pod bramką Peñi. W końcu jednak po jednej z akcji piłka wpadła pod nogi Rodrygo, który pewnym strzałem podwyższył prowadzenie Realu.
Jakby Barcelonie brakowało problemów, tak jeszcze ostatnie 20 minut musieli radzić sobie „w dziesiątkę”. Drugą żółtą kartkę obejrzał bowiem Ronald Araújo. Urugwajczyk oba kartoniki obejrzał po faulach na Viniciusie. Barca opadała z sił i chęci, a Real nadal grał swoje. Królewscy w końcówce dłużej utrzymywali się przy piłce aniżeli rywale, odrobinę nieśmiało szukając okazji do zdobycia piątej bramki. Ostatecznie wynik się już nie zmienił. Real Madryt rozegrał fenomenalne spotkanie, wykorzystując wszystkie problemy Barcelony. Królewscy zasłużenie sięgnęli po Superpuchar Hiszpanii, a po drugiej stronie ponownie może rozpocząć się dyskusja o stabilności posady Xaviego.