To mógł być mecz o przeszłości Bartoscha Gaula. Górnik Zabrze niebezpiecznie zbliża się do strefy spadkowej, a ostatnie ligowe zwycięstwo miało miejsce jeszcze w 2022 roku. Podobny bilans ma obecnie Stal Mielec, ale w ich przypadku punkty wyrobione jesienią, póki co gwarantują pozycję w środku tabeli. Obie strony musiały dziś walczyć o pełną pulę, co przynajmniej w teorii gwarantowało wielkie emocje.
Emocje w dzisiejszym spotkaniu pojawiły się dopiero w ostatnim kwadransie
Padający śnieg utrudniał kreowanie akcji ofensywnych, ale podobać się mógł debiutujący w Górniku Daisuke Yokota, który pokusił się o uderzenie w poprzeczkę. Górnik musiał wygrać, ale w pierwszej połowie nie zdołał oddać nawet jednego celnego strzału. Ten pierwszy od razu zrobił różnicę. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego bramkarz Stali Mielec — Bartosz Mrozek wypuścił piłkę z rąk, a do siatki skierował ją debiutujący w zabrzańskim zespole Anthony van den Hurk. Reprezentant Curacao miał jednak chwilę niepewności. Prowadzący zawody Damian Sylwestrzak analizował, czy golkiper Stali nie został w tej sytuacji faulowany.
Po chwili Fabian Hiszpański doprowadził do wyrównania, ale i tym razem sędzia zagwizdał na korzyść Górnika, uznając, że wcześniej faulowany był Janża. Czy arbiter w obu sytuacjach podjął słuszne decyzje? To pewnie będzie tematem dyskusji w najbliższym czasie. Stal Mielec mogła pluć sobie w brodę i zadawać pytanie, jak mogli ponieść klęskę z Górnikiem. Parafrazując Ryśka Riedla — w życiu piękne są tylko chwile, a tę chwilę słabości mielczan bezlitośnie wykorzystał van den Hurk. Z przykrością stwierdzimy, że doświadczony napastnik wyciągnięty z zaplecza tureckiej Superligi wyglądał dziś lepiej niż Szymon Włodarczyk. Ten sam, który jeszcze niedawno określany był jako piłkarz wart minimum 5 milionów euro.
Górnik przełamał serię spotkań bez zwycięstwa, dzięki czemu Bartosch Gaul przynajmniej chwilowo może odetchnąć z ulgą. Chwilowo, bowiem to tylko jeden krok w walce o utrzymanie.