Na zakończenie 14. kolejki PKO BP Ekstraklasy czekało nas spotkanie Górnika Zabrze z Cracovią. Faworytem starcia według bukmacherów byli gospodarze, którzy znajdowali się na fali trzech zwycięstw z rzędu. Cracovia po remisie z Lechem Poznań i pucharowym zwycięstwie nad Zagłębiem Lubin zamierzała jednak wywieźć z Zabrza co najmniej punkt.
Pierwsza połowa godna poniedziałku
Początek mecz był w sumie dla nikogo. Lepsze chwile mieli goście, ale to wszystko było dalekie od nazwania tego sytuacjami bramkowymi. Najbliżej gola był Górnik w 16. minucie gry, ale jeden z zawodników źle zachował się w polu karnym i nie był w stanie pokonać Sebastiana Madejskiego. Kolejne chwile tego spotkania to przewaga gości, którzy próbowali z rożnego i wolnego, ale ciągle nawet nie zmusili do interwencji golkipera gospodarzy. Ten mecz jednak stał na naprawdę niskim poziomie z masą niedokładnych zagrań. Nic więcej się w pierwszej części nie wydarzyło i ciężko powiedzieć cokolwiek więcej, na temat tego co się działo na boisku.
Odmieniony Górnik
Na początku pierwszej połowy na listę strzelców mógł wpisać się Adrian Kapralik, ale jego uderzenie głową minęło lewy słupek bramki Madejskiego. Po chwili świetnie w pole karne wszedł Yokota, ale uderzył prosto w środek. Trener Jan Urban przeprowadził z zawodnikami w szatni chyba poważną rozmowę, bo Górnik wyglądał całkiem inaczej niż w pierwszej części. Minuty mijały, gospodarze grali w piłkę, ale ciągle brakowało tej „kropki nad i” w postaci gola. Wszystko zmieniło się w 82. minucie gry, w pole karne dośrodkowywał Sekulić, a na dalszym słupku znalazł się Olkowski, który umieścił piłkę w siatce. 33-latek na murawie zameldował się ledwie 8 minut wcześniej. Górnik grał dobrze, Cracovia próbowała jak najszybciej wyrównać, ale wynik nie uległ zmianie.
Podopieczni Jana Urbana notują trzecie ligowe, a czwarte licząc Fortuna Puchar Polski zwycięstwo z rzędu i meldują się na ósmym miejscu w tabeli. Cracovia jest już tylko jedno miejsce nad strefą spadkową…