Gorąca atmosfera na Mestalla i czerwona kartka dla Viniciusa. Real Madryt przegrał z Valencią

Real Madryt po porażce z Manchesterem City na Etihad udał się na Estadio Mestalla na spotkanie z Valencią. Królewscy musieli wygrać, jeżeli chcieli po 35. kolejce utrzymać się na pozycji wicelidera. Jeszcze przed startem ich spotkania, swój mecz wygrało Atletico, co nałożyło dodatkową presję na zawodników Carlo Ancelottiego. Valencia natomiast cały czas gra o utrzymanie w LaLiga na kolejny sezon.

REKLAMA

Real Madryt jest myślami po sezonie

Rozstrojeni, nie zmotywowani, a może i już zmęczeni po całym sezonie. Zawodnicy Realu Madryt nie podeszli do meczu z Valencią z należytą powagą. Mecz początkowo mógł przypominać rollercoaster, z akcjami po jednej jak i drugiej stronie, z jedną tylko uwagą – w wersji dla dzieci. Tak po jednej jak i drugiej stronie brakowało we wszystkim szybkości i polotu.

Królewscy zaprezentowali się w formie wakacyjnej, pokazując, że dla nich sezon już się skończył. LaLigę przegrali już dawno, a w środku tygodnia w słabym stylu zakończyli swój udział w Lidze Mistrzów na etapie półfinału. Chociaż oficjalna wersja przedstawiana na konferencjach brzmi „walczymy do końca o wicemistrzostwo”, tak już boisko wystarczająco te słowa weryfikuje. Brak im już motywacji, czego nie można powiedzieć względem piłkarzy Valencii.

Zawodnicy Nietoperzy walczą o utrzymanie ze wszystkich sił i w taki sposób zaprezentowali się w meczu z Realem. Oczywiście, mają swoje czysto piłkarskie ograniczenia, ale są tego świadomi. Nie chcą stworzyć koła na nowo, a jedynie zagrać możliwie jak najlepiej to, co potrafią, dołączając do tego ogrom walki. Dzięki temu wykorzystali drobne błędy w defensywie Realu Madryt i wyszli na prowadzenie po golu Diego Lopeza.

Real dość nieśmiało starał się odwrócić losy meczu

Carlo Ancelotti dokonywał zmian i starał się wpłynąć na grę swojego zespołu. Real potrzebował jednak bardzo dużo czasu, aby wejść na odpowiednio wysokie obroty. W tym nie pomagała bardzo defensywnie już grająca Valencia. Nietoperze skupiały się już głównie na obronie wyniku, z rzadka decydując się tylko na kontrataki. Królewscy mieli ogromną przewagę, ale nie umieli zdobyć gola wyrównującego. Brakowało im miejsca na wykorzystanie szybkości swoich zawodników. Trzeba jednak powiedzieć, że zawodnicy gospodarzy również robili co w ich mocy. Na wyróżnienie zasługuje przede wszystkim bramkarz, Giorgi Mamardashvili. Gruzin momentami notował interwencje niczym Courtois w najlepszych swoich momentach w Lidze Mistrzów. Ostatecznie Valencia utrzymała jednobramkowe prowadzenie i zrobiła znaczący krok w kierunku utrzymania w lidze.

Gorąca atmosfera

Druga połowa naznaczona była wieloma obrazkami, które nie powinny mieć miejsca podczas meczów na tym poziomie. Najpierw kibice Valencii wrzucili na boisko piłkę, którą Eray Comert zatrzymał akcję Viniciusa wybijając ją za linię końcową. Była w tym jednak celowość w trafieniu w futbolówkę, którą Real rozgrywał swoją akcję, za co Szwajcar słusznie otrzymał żółtą kartkę.

Chwilę później gra była wstrzymywana przez obraźliwe okrzyki z trybun w kierunku głównie Viniciusa Juniora. Mecz został wznowiony dopiero po komunikatach z głośników, co jednak tylko odrobinę uspokoiło sytuację. Kibice Valencii mają prawo być zirytowani formą klubu, a także być źli na osoby nim zarządzające, ale przenoszenie swojego niezadowolenia na zawodników rywali jest zwyczajnie nie na miejscu.

Pod koniec meczu czerwoną kartkę zobaczył też Vinicius Junior. Brazyliczyk znalazł się w centrum zamieszania między zawodnikami obu drużyn i wyraźnie uderzył w twarz Hugo Duro. Zawodnik Valencii padł na ziemię, a sędzia przy pomocy VAR-u zdecydował o posłaniu piłkarza Realu Madryt do szatni.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,603FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ