Reprezentacja Polski odpadła dzisiaj z Mistrzostw Świata w Katarze, jednak zagrała z Francją nasz najlepszy mecz na turnieju. Odważna, momentami ofensywna gra, w której nie baliśmy się posiadania piłki. Gdyby tylko nie geniusz Kyliana Mbappe, moglibyśmy pokusić się o sensację. Zakończyliśmy mundial najlepszym spotkaniem na całym turnieju, jednak to i tak nie wystarczyło, by awansować do ćwierćfinału. Może i pożegnaliśmy się z Katarem, ale w końcu pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę.
Odmieniona reprezentacja
Po tym co mogliśmy oglądać w fazie grupowej, nie spodziewałem się wiele po tej rywalizacji. A może nawet… nic się nie spodziewałem. Kolejne zamurowanie Częstochowy nie mogłoby się zakończyć z Francją. Antyfutbol i wysoka porażka — obawiałem się, że tak skończy się starcie z Trójkolorowymi. Jak się okazało, Czesław Michniewicz miał zupełnie inny plan na ten mecz i jedyne czego żałuje to fakt, że nie graliśmy tak wcześniej.
Zamiast bierności, nisko ustawionej linii obrony i czekania na własnej połowie jak z Argentyną, od początku oglądaliśmy co innego. Polskę walczącą, naciskającą, próbującą utrzymania się przy piłce. Po 30 minutach gry to my mieliśmy większe posiadanie piłki i groźniejsze sytuacje pod bramką Llorisa niż Francuzi w naszym polu karnym. I chociaż przy każdej akcji obecnych Mistrzów Świata serce mogło bić mocniej, to widać było, że wiedzieliśmy, jak radzić sobie z faworytem. Co więcej — pokazaliśmy też nieco fajerwerków. W 38′ nawiązaliśmy do naszej słynnej akcji z Euro 2016 w meczu z Portugalią. Jednak podobnie jak wtedy, żeby nie było za pięknie, nie zakończyło się to golem. Piotr Zieliński siłowym uderzeniem trafił w bramkarza, a drogi do siatki nie znalazła też żadna z dwóch dobitek. Jak mawia klasyk, niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Tuż przed przerwą Giroud sprawił, że musieliśmy gonić wynik.
Piotr Zieliński — lider pełną gębą
Chociaż o Piotrze Zielińskim przygotowaliśmy już szerszą analizę, to zgrzeszyłbym gdybym sam szerzej o nim nie wspomniał. Mimo, że na papierze Francuzi mieli większą jakość w środku pola, to pomocnik Napoli nie tylko od nich nie odstawał, ale i potrafił zrobić przewagę, nawet będąc podwajanym czy potrajanym. W całym spotkaniu Piotrek miał łącznie 61 celnych podań – to więcej niż w poprzednich trzech meczach na MŚ razem wziętych. Ani z Meksykiem, Arabią czy Argentyną nie miał też tak pokaźnej liczby kontaktów z piłką. Z Francją miał ich 81. Mimo, iż rywal narzucił trudne warunki, 28-latek błyszczał. Jednak nic dziwnego, skoro dopiero z Les Bleus zdecydowaliśmy się na granie piłką. Zielu świetnie radził sobie na ósemce w roli dyrygenta. Decydował w którą stronę pójdą nasze akcje, wiedział kiedy zwolnić, przyspieszyć, dać dobry przerzut. Szkoda, że dopiero teraz mógł pokazać swój potencjał na oczach całego świata.
Niestety, Francuzi mieli dzisiaj na boisku jeszcze większego wirtuoza. Chociaż Matty Cash zagrał swój najlepszy mecz na turnieju, to nie mógł sobie poradzić z Mbappe. Napastnik był nie do uchwycenia, a przy jego obydwu bramkach Szczęsny nie miał nic do powiedzenia. Mocne strzały w róg bramki – nawet najlepszy golkiper tego turnieju nie mógł nas uratować. Jednak co cieszy – nasze próby i starania zostały w końcu nagrodzone. Na zakończenie tej rywalizacji Robert Lewandowski wykorzystał karnego, strzelając drugą bramkę na Mistrzostwach Świata w karierze. Szkoda, że nie zdołaliśmy wyrwać czegoś więcej, ale przy niekorzystnym wyniku musieliśmy zaryzykować. Jeśli utrzymamy taką grę, możemy z nadzieją patrzeć w przyszłość. Zwłaszcza, że to my mieliśmy groźniejsze sytuacje od podopiecznych Deschampsa.
Dostałem dzisiaj od reprezentacji nawet więcej niż marzyłem. Bez awansu, ale ze stylem i pasją, która sprawiła, że można było oglądać ten mecz z dumą. I za takie pożegnanie z turniejem dziękuję.