Głupi przed i po szkodzie. Wnioski po meczu Marsylia – Angers

Olympique Marsylia zremisował 2:2 z Angers SCO w meczu 10. kolejki francuskiej Ligue 1, ale rezultat do końca pozostawał sprawą otwartą. Po pierwszej połowie na prowadzeniu byli bowiem goście, a i później wcale nie chcieli łatwo oddać pola rywalom. Ostatecznie jednak gospodarze pomimo przeciwności uniknęli porażki, a podział punktów, do którego doprowadzili, dobrze oddaje przebieg zawodów. Olympique nie zanotował świetnego występu, ale remis to jeszcze nie tragedia. O tym, co nie do końca dobrze funkcjonowało w grze OM, a także o bohaterze tej drużyny piszę w moich wnioskach dotyczących tej rywalizacji.

1. Proste środki lepsze od zbędnych kombinacji

Drużyna z Marsylii – jako faworyt meczu – od początku próbowała narzucić rywalom swój styl gry, ale robiła to bardzo nieskutecznie. Podejmowane przez Olimpijczyków próby gry kombinacyjnej okazywały się kompletnie bezowocne i nic z nich nie wychodziło. Olympique bił więc głową w mur, a wszystkie ataki pozycyjne gospodarzy były zbyt czytelne i monotonne. Marsylia była więc drużyną, której plan polegający na rozgrywaniu piłki, szczególnie środkiem pola, po prostu nie miał szans na powodzenie. Szybko stało się więc jasne, że Les Phocéens muszą spróbować zagrozić bramce rywali w inny sposób.

REKLAMA

Tą alternatywą były kontrataki, a najgroźniejszy z nich z pewnością podniósł ciśnienie bramkarzowi Angers. Zamiast koronowych akcji ekipa z Marsylii zdecydowała się bowiem na szybki wypad ofensywny. W drugim kwadransie meczu dobra faza przejściowa i parę szybkich podań pozwoliło Igorowi Paixao na zameldowanie się w polu karnym i oddanie groźnego strzału. Został on obroniony, a chwilę później niecelnie dobijał Anglik Mason Greenwood. Choć więc próba ta zakończyła się niepowodzeniem, to była ona jasnym sygnałem, jak należy grać w kolejnych minutach. Olympique nie mógł bowiem trafić na właściwe tory w grze finezyjnej, a zatem mając świadomość tej niedyspozycji powinien właśnie coraz częściej atakować w inne sposoby, między innymi kontrując.

2. Marsylia głupia przed i po szkodzie

Podopieczni Roberto De Zerbiego nie wyciągali jednak żadnych wniosków, a w ich poczynaniach nie było widać choć najmniejszej poprawy. Powtarzające się straty, błędy i problemy nie mogły pozostać bezkarne, więc w 25. minucie w końcu Marsylia doczekała się konsekwencji. Była nią strata gola na 0:1, którego autorem był 18-letni Sidiki Cherif.

Była to spora niespodzianka i cios dla Les Olympiens, ale samo to nie jest niczym szczególnie szokującym. W końcu każdemu faworytowi od czasu do czasu zdarza się gorsze wejście w mecz i kłopoty w starciach nawet z teoretycznie słabszymi przeciwnikami. Ważna jest jednak reakcja i wyciągnięcie nauczki z takiego przebiegu danego spotkania. Tego w Olympique’u długo kompletnie brakowało, przez co po wyjściu Angers na prowadzenie obraz gry nie uległ żadnej wyraźnej zmianie.

Przyjezdni wciąż konsekwentnie skupiali się na obronie i okazjonalnym szukaniu swoich szans przy sprzyjających okolicznościach. Z kolei Marsylia sprawiała wrażenie nieświadomej tarapatów, w jakich się znalazła. Drużyna z południa Francji przegrywała, ale trudno było dostrzec w jej poczynaniach jakiekolwiek realne próby odrobienia straty. Tak słaby zespół, który nie potrafił nawet być mądry po szkodzie (a i to nie byłoby wielkim sukcesem), po prostu nie zasługiwałby po tym meczu nawet na jeden punkt, gdyby nie…

3. Popis 18-letniej gwiazdy!

Ostatecznie Olympique Marsylia nie zdołał wygrać z Angers, ale przynajmniej nie przegrał tego meczu. To wszystko głównie za sprawą tylko jednego człowieka – 18-letniego Robinio Vaza. Wychowanek klubu wszedł na boisko w drugiej połowie i niemal w pojedynkę odmienił położenie swojej ekipy o 180 stopni. Strzelił dwa gole (pierwszego z nich zresztą po kontrataku, co potwierdza słuszność pierwszego wniosku) i wyprowadził OM na prowadzenie. Potem Angers strzeliło jeszcze bramkę na 2:2, ale sam fakt uniknęcia porażki z pewnością jest pewnym pocieszeniem dla Marsylii. Jednocześnie jest to też dowód ogromnej zasługi Robinio Vaza, bez którego nawet remis byłby raczej niemożliwy.

Oczywiście sam Vaz niczego by nie osiągnął, a na docenienie zasługują także chociażby asystujący mu Pierre-Emerick Aubameyang i Emerson Palmieri. Mimo wszystko to właśnie strzelec dwóch goli ożywił grę marsylczyków. Jego piłkarska energia była pozytywnym impulsem, dzięki któremu wreszcie dokonała się upragniona przemiana w grze OM. Pochodzący z Gwinei-Bissau chłopak śmiało może więc uważać się za bohatera meczu, szczególnie że jego koledzy nie zachwycali formą i nie kwapili się do dorównywania mu poziomem pod bramką rywali… Był on więc de facto jedynym graczem gospodarzy, który potrafił zaskoczyć rywali, zrobić coś ciekawego z piłką i przy tym doprowadzać do korzyści, a nie do problemów.

Olympique Marsylia 2:2 Angers SCO (Robinio Vaz 52′, 70′ – Sidiki Cherif 25′, Ousmane Camara 90+6′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    140,135FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ