Jak donosi portal „ge.globo”, działacze Flamengo stracili cierpliwość do Paulo Sousy i zdecydowali o zakończeniu współpracy z portugalskim szkoleniowcem. Oficjalnie jednak, w najbliższych dniach będzie toczyć się batalia dotycząca wypłaty jego dalszej pensji. Sousa zagwarantował sobie bowiem, że nawet w przypadku wcześniejszego zwolnienia, klub musi płacić do końca 2022 roku.
Słaba forma, słabe wyniki
Flamengo, będące jednym z głównych kandydatów do walki o mistrzostwo, okupuje obecnie lokatę numer 14. w ligowej tabeli. Strata do liderującego Corinthians to ledwie 6 punktów, ale osiągane wyniki są dalekie od oczekiwanych. Po niedzielnej porażce z Fortalezą, brazylijskie media sugerowały, że Sousa dostał ultimatum, polegające na 3 punktów w starciu z RB Bragantino. Wynik? Bragantino wygrało tej nocy 1:0, co miało przelać czarę goryczy. Media zauważają również, że trener w trakcie ostatnich spotkań w ogóle nie komunikował się z zawodnikami, co może świadczyć o trudnych relacjach na linii szkoleniowiec – piłkarze.
Dziennikarze „uol.com.br” podali jeszcze „brutalniejszą” informację. Ich zdaniem prezydent klubu – Rodolfo Landim już w poniedziałek nakazał poszukiwanie nowego trenera i najprawdopodobniej już po klęsce z Fortalezą na Sousie postawiono krzyżyk. Swoją pracę miał sprawować do niedzieli, kiedy odbędzie się spotkanie z Internacional. Porażka z RB sprawiła, że w klubie nie chcą już dłużej czekać. Prawdopodobnie Portugalczyk nie zostanie formalnie zwolniony, bowiem to oznaczałoby konieczność zapłacenia wysokiej kary, ale zarazem drużynę poprowadzi inny szkoleniowiec. W tym samym czasie działacze będą pracować nad uniknięciem wypłacania rekompensaty za wcześniejsze zerwanie umowy.
Sousa stracił szansę
No cóż, Paulo Sousa swoje zarobił i zarobi. Pytanie, czy ktoś po burzliwym rozstaniu z reprezentacją Polski i nadciągającym odejściu z Flamengo zdecyduje się mu zaufać?